Annaberg - spóźniona relacja
autor: Romek - Zamieszczono: wt mar 04, 2008 6:47 pm
Piątek
Starzeję się. To był najdłużej przygotowywany wyjazd. Zaplanowany i rozłożony na czynniki pierwsze na długo przed wyruszeniem. Wszystko zostało załatwione na czas: ubezpieczenia, waluta, wypożyczenie box'a,
przegląd samochodu itd.
Ale moja robota do końca walczyła o mnie dzielnie więc zamiast wyjść w piątek o 15-tej z pracy, opuściłem to miejsce o 20-tej z małym bagażem rzeczy do załatwienia w weekend.
Ostatnie paczki powędrowały więc do samochodu, narty do boxa i w drogę. Po dwóch godzinkach, ok. północy lądujemy u moich rodziców. Tam witamy KS'a jemy kolację i idziemy spać. W związku z tym opóźnieniem przesuwamy wyjazd następnego dnia na 8.00.
Sobota
8.15 jesteśmy już w drodze. Do Cieszyna gładko i spokojnie, a najwięcej uciechy sprawia odcinek z Bielska do granicy. Nareszcie!. Przez Czechy wolniutko i przepisowo bo jakoś dziwnie nawet Polacy zwolnili
tempo, bojąc się chyba czeskich radarów. Jedziemy przez Mikulov, gdzie spotykamy (planowo!) naszych znajomych, z którymi mamy wspólny domek. Jeszcze przed Wiedniem obiad, a potem już tylko stolica Austrii i
dalej już włączmy piąty bieg. Punktualnie o 19-tej dojeżdżamy na miejsce.
Pierwsza niespodzianka to fakt, że domki stoją na ostrym zboczu i prowadzą do nich wąskie dróżki na szerokość jednego samochodu. Po wypakowaniu gratów autka lądują więc na parkingu przy recepcji. Na
voucherze było napisane, że samochody można zostawić 10m od domku i ten dystans w linii prostej się nawet zgadzał, tyle, że drogą dojść trzeba było jakieś 100m
Sam dom b. przyjemny, nowy i dobrze urządzony. Obowiązkowa porcja Krupniku i nocne Polaków rozmowy w poszukiwaniu sensu życia kończą dzień. Ustalamy jeszcze, że nie zrywamy się skoro świt, bo przecież
przyjechaliśmy przede wszystkim odpocząć
Niedziela
Pełna lampa! Po śniadaniu przez okno widzimy kanapę, która punktualnie o 9.00 zaczyna się ruszać. Wydaje się, że zgodnie z opisem "100m do wyciągu" tym razem się sprawdzi. Ustalamy azymut i ruszamy. Po
przejściu 80m. okazuje się, że jesteśmy tuż przy trasie narciarskiej, ale od tego raju dzieli nas solidne ogrodzenie ciągnące się w dół i w góre, które trudno obejść. Wracamy więc do wozów i zjeżdżamy do dolnej stacji kolejki jakieś 500m. Tam parking, skipassy na cały tydzień. Potem okazuje się, że zginęły mi rękawiczki, które zostawiłem na dachu samochodu. Powrót do auta. Nie ma. Zdeterminowany, w butach narciarskich wracam więc samochodem do domków. Lewa leży na środku drogi. Prawa przy recepcji domków. Z powrotem w dół i UFF!!! nareszcie zapinam narty! Stare 2-osobowe krzesełko (takie co to daje po łydach przy siadaniu) ciągnie nas prawie 2km w góre (różnica poziomów ok. 700m.) Pierwszy zjazd od razu w dół, żeby jak najszybciej zrobić pierwsze szusy.
Okazuje się, że jest to w większości nartostrada (nr17) podobna do tej z Goryczkowej do Kuźnic. Tylko dwa ostrzejsze króciutkie zjazdy po drodze i szeroki płaski koniec. Szukamy więc czegoś lepszego.
Wyciągamy się znów na góre i tam testujemy kilka orczyków i jedną kanapę (Z4), która wygląda najbardziej obiecująco, przede wszystkim ze względu na to, że zjazd ma ponad 1km. w większośc do krawędziowania Smile . Ostatni wjazd zaliczamy dokładnie o 15.58 czyli na 2 minuty przed zamknięciem wyciągów i swoją drogą zawsze w Austrii zdumiewa mnie to, że nie da się pojeździć do końca dnia.
Poniedziałek
Lampa nadal trwa. Ani jednej chmurki na niebie. Zjeżdżamy 500m na parking (wrrr!) i od razu wyjeżdżamy w górę. Tym razem postanawiamy sprawdzić najdłuższą trasę w regionie więc zjeżdżamy czerwoną "9" wzdłuż gondolki do Gosau testując oczywiście czarny wariant 9b. I to jest to! Kolejka gondolowa ma 2400m długości z czego wnioskuję, że cała trasa ma ok. 3km. Są momenty ostre i bardziej płaskie, ale w zasadzie cały czas można jest co robić Smile Jedyny mankament to śnieg w końcówce trasy. Przy temperaturze 12 st. C zaczyna się robić ciężka i gęsta breja. Ćwiczymy więc na okrągło przez czas jakiś, po czym zaliczamy na górze parę orczyków na czarnych wariantach krótkiej, ale fajnej trasu nr 10. Ok. 14.00 zjeżdżamy "kuźnicową" nartostradą do bazy w knajpie, a później dobijamy do 18.00 traskęą nr 18.
Wtorek/Środa
Lampa coraz mocniejsza. Jesteśmy opaleni niemal jak koleżanka z pracy, która tuż przed moim wyjazdem wróciła z Karaibów! Niestety słoneczko powoduje też, że ciężki śnieg na dole przy gondolce sprawia coraz więcej kłopotów. Przenosimy się więc na górkę Edtalm, na której jest kilka fajnych ale krótkich zjazdów i niesamowita 6-osobowa kanapa z siedzeniem i oparciem miękkim jak w starym Citroenie! Zaliczam trochę "męskich" zjazdów z kolegą i naszymi synami oraz parę tras pokonanych samotnie, które sprawiły mi sporo frajdy.
Kończymy tradycyjnie na 18-ce koło domku. Aha! Znaleźliśmy wreczcie obejście ogrodzenia i autko od wtorku odpoczywało sobie na parkingu prawie do końca tygodnia a my wychodziliśmy z domu już w butach narciarskich. Wieczorami, po niezwykłych kolacjach przyrządzanych własnymi rękami, zwykle rozkładamy scrabble'a lub monopol albo też każdy zagłębia się w swoją książkę i tylko syn kolegi brzdąka standardy na gitarce. Oczywiście obowiązkowy krupniczek, martini albo czerwone wino.
Czwartek/Piątek
Narciarsko ciąg dalszy sielanki. Staramy się tylko trzymać na górze, bo na dole śniegu jeszcze dużo, ale jazda po nim nie daje zadowolenia. Na szczęście wybór jest spory więc co jakiś czas zmieniamy teren. Te dwa dni już bez słońca, ale też w dalszym ciągu dodatnie temperatury i żadnych opadów czy wiatrów. Czwartek jest też dla mnie najbardziej "lajtowy" ze względu na mój kręgosłup. Poprzedniego dnia dość nieprzyjemnie zacząłem odczuwać wszelkie muldy i mocniejsze naciski. Na szczęście trochę ćwiczeń + lekki odpoczynek załatwiły problem i w piątek było już ok. Czwartkowy wieczór spędzamy w knajpie w Abtenau, w której przygrywa cygańska orkiestra (później okazało się, że to Czesi) grająca kawałki ABBY
Sobota
Niestety do 10.00 musimy opóścić domek więc zapadła decyzja, że rano wyruszamy w drogę powrotną. Żeby ominąć Wiedeń zbaczamy do Krems i tam spędzamy 2 godzinki na starym mieście. Dalej już indywidualnie, bez żadnych przygód wracamy do Polski.
Na koniec jeszcze kilka ogólnych konkluzji:
- pierwszy raz jeździłem przez 4 dni w pełnym słońcu i temperaturze dochodzącej miejscami do 17-stu st. C. Fajnie, ale zatęskniłem trochę za twardym i trzeszczącym pod nartami śniegiem
- nigdy jeszcze nie jeździłem z boxem i bałem się trochę jak on wpłynie na jazdę. Okazało się, że był bardzo cichutki i absolutnie nie wyczuwalny w trakcie jazdy nawet z prędkością 180km/h
- ciekawa obserwacja związana z synem mojego kolegi (lat 14) - spędziłem z nim na nartach w sumie ok. 15 dni w ciągu ostatnich 2 lat (KW, SM, Austria). Jeździ bardzo szybko, bardzo brzydko stylowo, ale nigdy nie widziałem, żeby się przewrócił
PS.
Wyjazd miał miejsce 15 lutego, powrót 23-go lutego.
autor: qbas - Zamieszczono: wt mar 04, 2008 9:05 pm
A zdjęcia gdzie?
autor: KazP - Zamieszczono: pn mar 10, 2008 1:12 pm
Może spóźniona, ale bardzo sympatyczna. Innych równie miłych wypraw życzę.
autor: Javol - Zamieszczono: wt mar 11, 2008 6:05 pm
Witam,
No to generalnie mala chlapka ale w sloneczku nie zas w deszczyku. I kto by sie spodziewal w Austrii w lutym.
Najwazniejsze - wszyscy w jednym kawalku, wiec wyprawa udana...
No i czekamy na jakies zdjatka
autor: zbyszek - Zamieszczono: wt mar 11, 2008 6:10 pm
Gratulacje i szczere wyrazy niekłamanej zazdrości
Ja pracująę nad relacyjką z Dolomitów. Wkrótce powieszę.Może dziś w nocy?
A kolega Javol z Lądka to zmienił image jak widzę ?
pozdrawiam,
autor: Javol - Zamieszczono: wt mar 11, 2008 7:23 pm
A kolega Javol z Lądka to zmienił image jak widzę ? ... poprzedni byl po prostu nie aktualny.
autor: lusnia - Zamieszczono: wt mar 11, 2008 7:39 pm
Oj Romku, Romku!
W tydzień i nie dojechał do najładniejszych tras tej huśtawki - tzn. 1 i 2 (Russbach/Gosau)z podwariantami!
Ja mam już zarezerwowany tydzień w lutym (ferie krakowaskie) z KNM, KS,KMS,KW1 i KW2.
Poza tym planuję rozpoczęcie sezonu 08/09 tamże w grudniu.
autor: torek - Zamieszczono: śr mar 12, 2008 9:52 pm
Co Planujesz na 2010/11?
autor: lusnia - Zamieszczono: czw mar 13, 2008 8:00 am
Tak!
Austria 22-29 stycznia 2011 Russbach lub Radstadt (Wybór należy do KS)
autor: _marcin_ - Zamieszczono: czw mar 13, 2008 11:52 am
a ja nawet najbliższych dni nie potrafię zaplanować
autor: lusnia - Zamieszczono: czw mar 13, 2008 12:27 pm
Ja też...
Bo pogoda w Alpach do d...
A ja czekam na nawrót zimy, żeby jeszcze z tydzień...
autor: rafa - Zamieszczono: czw mar 13, 2008 2:17 pm
Bo pogoda w Alpach do d...
A ja czekam na nawrót zimy, żeby jeszcze z tydzień...Zawsze można jechać do Chamonix 5 kwietnia. Mam wolne 1-2 miejsce/a w samochodzie
autor: lusnia - Zamieszczono: czw mar 13, 2008 5:02 pm
Ale Austria kosztuje mnie przynajmniej 800 zl mniej (a moja renta to 1k1)
Natomiast w przyszłych sezonach mam ogromną ochotę tam trafić.
autor: torek - Zamieszczono: czw mar 13, 2008 6:41 pm
To ja też się piszę
autor: rafa - Zamieszczono: czw mar 13, 2008 8:35 pm
Ale Austria kosztuje mnie przynajmniej 800 zl mniejZ tego co pamiętam to ski pass masz już za darmo więc różnica w kieszeni odczuwalna.
To ja też się piszęChamonix w przyszłym sezonie?