ďťż
Bond, James Bond.





Alex - 12 paź 2009, o 17:01
Jamesa Bonda chyba każdy zna

- Doktor No
- Pozdrowienia z Rosji
- Goldfinger
- Operacja Piorun
- Żyje się tylko dwa razy
- Diamenty są wieczne

George Lazenby – 1969 (1 film):



- W tajnej służbie Jej Królewskiej Mości

Roger Moore – 1973-1985 (7 filmów):



- Żyj i pozwól umrzeć
- Człowiek ze złotym pistoletem
- Szpieg, który mnie kochał
- Moonraker
- Tylko dla twoich oczu
- Ośmiorniczka
- Zabójczy widok

Timothy Dalton – 1987-1989 (2 filmy):



- W obliczu śmierci
- Licencja na zabijanie

Pierce Brosnan – 1995-2002 (4 filmy):



- GoldenEye
- Jutro nie umiera nigdy
- Świat to za mało
- Śmierć nadejdzie jutro

Daniel Craig – 2006-2012 (2 filmy):



- Casino Royale
- 007 Quantum of Solace

(obecnie trwają prace nad dwoma kolejnym filmami "No one lives forever" i "Bond 24" (tytuł roboczy) w któych w Bonda wcieli się Daniel Craig).

Wersje nieoficjalne:
Niezależnie od wytwórni EON powstały 3 filmy o Jamesie Bondzie: pierwsze, telewizyjne Casino Royale (1954), gdzie grał Barry Nelson, remake Casino Royale (1967) z Davidem Nivenem i Never Say Never Again (Nigdy nie mów nigdy) z roku 1983, remake Operacji Piorun, gdzie pojawił się Sean Connery.

No dobra, co na celu ma ten temat?
A chciałbym ustalić jaki jest wasz ulubiony odtwórca Jamesa Bonda, oprócz waszych wypowiedzi pomoże mi w tym dołączona do tematu ankieta.

Dla mnie przez długi czas numero uno był Sean Connery, ten styl, klasa i elegencja no i sam męski urok tego jednego z najwybitniejszych aktorów w histori kina (ale należy przy tym zapomnieć o nieoficjalnym remaku z 1983... Connery był już wtedy na Bonda niestety za stary). O Lazenbym należy w sumie zapomnieć... Bonda w jego wydaniu można wspominać jedynie przez to że ganiał w szkockiej spódniczce, i że wziął wówczas ślub (i niestety bardzo szybko został wdowcem). Roger Moore jakoś mnie nigdy nie kręcił, jakiś taki za sztywny... Timothy Dalton może i jest dobrym aktorem szekspirowskim, ale to zapewne powodowało że Bond w jego wydaniu był zbyt poważny, a dodatkowo akurat wtedy cykl o Bondzie przeżywał swój największy kryzys (zwłaszcza finansowy) więc i same filmy są dośc nudne i mało efektowne...
Prawdziwą rewolucją był Pierce Brosnan (zwłąszcza w GoldenEye któy był pierwszym Bondem któego miałęm okazję oglądać w kinie). Oto aktor który ma to wszystko co miał Sean Connery ale w przeciwieństwie do niego nie jest na pierwszy rzut oka "mięśniakiem" (ciekawostką jest fakt że Ian Flemming właśnie z powodu owej "mięsnikowatości" Connerego był przeciwny aby grał on Bonda...) czyli kwintesencja Bonda połaczona z urokiem i stylem trv angielskiego gentelmena. Tak, to był dokładnie taki Bond jakiego potrzebował odradzający się cykl, ale niestety kolejne części gineły w przeładowaniu bajerami i efektami specjalnymi...
No i gdy już wszyscy myśleli że to koniec Bonda pojawił się Daniel Craig... Z mordy brzydal, gania w przepoconym podkoszulku, przebija ściany, swoich przeciwników topi w umywalce w obskurnej łazience i w dodatku nabija się z "bondowskich" powiedzonek i drinków
Tragedia? NIE! to jest Bond XXI wieku, nic dodać nic ująć, bo gdy trzeba to wciska się w frak i odgrywa największych szulerów świata i uwodzi najpiękniejsze kobiety
I to jest dla mnie numero uno jako aktor wcielający się w Bonda, i na niego oddaje swój głos.




Badrock - 12 paź 2009, o 19:02
Cóż, osobiście do filmów o JB podchodziłem kilka razy, i nie dałem rady obejrzeć nigdy całości - Filmy z reguł mnie nudziły.
Wyjątkiem stało się Casino Royal które mi przypadło ^^ Do tego stopnia że na 007 Quantum of Solace poszedłem do kina, na premierę (o godz. 0:07 (kij że następnego dnia na 7:20 do szkoły)). Ale QoS jest wg. mnie trochę (a nawet bardziej niźli trochę) niż CR