ďťż
BUSC 2007 - Les Deux Alpes





autor: o_O - Zamieszczono: sob kwie 07, 2007 7:22 pm
Tegoroczny sezon narciarski jak wszyscy wiedzą nie należał do najobfitszych. Gdy przyjechałem na okres Świąt Bożego Narodzenia do domu to miałem nadzieję że uda mi się cokolwiek pojeździć na niezłych stokach Jaworzyny Krynickiej... Tak sie jednak nie stało więc pozostała mi jedynie górka ze igielitem koło Edynburga lub nieprzywidywalne szkockie góry w Highlands...

Moje oczekiwanie odnośnie wyjazdu do Les Deux Alpes były ogromne pod wieloma względami. Narciarsko byłem głodny śniegu a 2 tygodnie w tej miejscowości to zdecydowaniu wystarczająco długo żeby się wyjeździć. LDA słynie również ze swojego snowparku, i co tu ukrywać - chciałem zrobić jakieś postępy we freeskiingu.
Towarzysko - tu akurat nie będę tego opisywał - 2500 dzikich, niewyżytych brytyjskich studentów w jednym ośrodku... Z czego 20% przyjechało jedynie dla zabawy, nie mając żadnych wcześniejszych doświadczeń z nartami i wcale im się nie spieszyło na stok po przyjeździe. :D:D

Całe zamieszanie nazywa się BUSC Main Event i jest już któryś raz z rzędu organizowany w LDA. Sam byłem bardzo zdziwiony gdy dostałem od rodziców zgodę na pojechanie tydzień wcześniej żebym się mógł najeździć. Podróż oczywiście była całkiem długa i męczaca, ponieważ musiałem dojechać samodzielnie do Londynu z duża ilością rzeczy, pobyć tam przez 8h robiąc cokolwiek, no a na koniec 20h w autokarze. Były to jednak 23h ponieważ nie zdążyliśmy na prom w Dover...
Oczywiście nie oczekiwałem wybitnie dobrego zakwaterowania, ale 8-osobowy apartament okazał się znośny.

Pierwszy dzień jazdy wszyscy przeznaczyli na rozgrzewkę, poznanie tras i zorientowanie się że nogi są jednak słabiutkie (to akurat dotyczyło tylko mnie...).
Jeździłem z pewnym 26-letnim Kanadyjczykiem Gareth`em który właściwie do teraz jedyne co robił to po prostu jeździł na nartach za pieniądze odziedziczone po dziadku. Postanowił zrobić coś ze swoim życiem i zaczął studia w Edynburgu. Musze przyznać że jest ode mnie wiele lepszym narciarzem. Bardzo duże doświadczenie w jeździe poza trasami, trochę startował jako młodszy chłopak i ma mnóstwo odwagi. Co prawda w zawodach wygrywałem z nim, ale tylko dlatego że miałem przewagę w sprzęcie i do niedawna trochę się sam ścigałem.
Gig zabierał poza trasę grupy ludzi, naprawdę dobrze przewodził i znajdywał bardzo fajne miejscówki. Zdecydowanie najlepiej było czwartego dnia, gdy zastaliśmy wysoko w górach świeżutki opad. Świeciło słonko, widoczność znakomita - po prostu perfekcyjnie. Przez pierwsze trzy dni widzieliśmy z ośmioosobowej kanapy że wszyscy którzy zjeżdżali poza trasę w pewnym charakterystycznym miejscu omijali pewien stromszy teren za skałką. Podjechaliśmy do tego miejsca, Gig zniknął za kamieniem i jedyne co słyszałem to jego okrzyki zachwytu... Ruszyłem z całej pary i mogę to określić tylko jako najpiękniejsze skręty w moim życiu... Puch był powyżej pasa... Śnieg spod kolan wpadał mi do ust lecz mimo wszystko sam nie mogłem przestać się wydzierać...! Było to może 15 skrętów, ale były niesamowite! Do końca dnia odwiedziliśmy jeszcze wiele ciekawych miejsc, m.in. Chalance gdzie miały sie na sam koniec wyjazdu odbyć zawody Big Mountain. Właściwie pierwszy tydzień skupił się głównie na off-piste z wyjątkiem dwóch ostatnich dni, które spędziliśmy w snowpark`u.
Sobota oznaczała przyjazd pozostałych 2400 studentów (na 2 tygodnie przyjechała jedynie setka) - od południa autokary zwalały się do LDA, było ich w sumie 54...
Na drugi tydzień - tzw. Main Event organizatorzy napakowali program zawodów, pokazów i imprez. Na niedziele zaplanowano kwalifikacje do slalomu giganta, lecz nie miałem swoich nart. Były one w zepsutym autokarze polskiej grupy turystów 35km od LDA. Mieli oni przyjechać pewnego dnia ale autobus "Janosik" odmówił posłuszeństwa :/ W niedziele ledwo zdążyłem na start zawodów. Pojechałem z 101 numerem bez oglądania trasy, która była strasznie zlodzona, nierówna a bramki były ciasno ustawione. Jakimś cudem zająłem 14 miejsce i mogłem być spokojny o całkiem dobre miejsce na starcie we wszystkich konkurencjach. Ceremonia otwarcia odbyła się na ustawionym przy dolnej stacji głównego wyciągu mini-parku w którym były m.in. schody z uliczną poręczą i tzw. S-Rail.
Poniedziałkowy GS zapowiadał się bardzo ciekawie, miałem 22 numer startowy i dzień wcześniej odpuściłem sobie imprezowanie... jednak w pierwszym przejeździe, zaraz przed płaskim wypięła mi się narta gdy wpadła w dziurę przy bramce... Trochę szkoda bo jak się okazałomiałęm realną szansę na pierwszą piątkę...
W Slopestyle zrobiłem w swoim przejeździe tyle co potrafiłem, czyli całkiem niezłe 360tke i 540tke na ostatniej skoczni.
We wtorek odbył się Super-G, który zapowiadał się jeszcze lepiej, ponieważ trasa była zmrożona a skręty naprawdę szybkie... Jednak w połowie ścianki położylem sie na boku, zjechałem dość spory kawałek i musiałem trawersować do kolejnej bramki... 20. miejsce w ogóle nie pokazywało gdzie mógłbym wylądować z poprawnym przejazdem. Zaraz po SG przyszedł czas się Big Air po drugiej stronie wioski. Zrobili całkiem dużą skoczni, która wybijała bardzo gładko i spokojnie z około 15-17m stołem. Przy pierwszej próbie postanowiłem zrobić 360, lecz nie skończyło się to zbyt dobrze... Wylądowałem na garbie uderzając brodą w kolano z naprawdę dużym impetem. Jak się okazało przy wyciągu odłamał mi się całkiem spory kawałek zęba (górna szczęka daleko z tyłu po lewej ) i odczuwałem mocny ból w kolanie. Przez następne dwa dni musiałem pauzować ponieważ nie mogłem zgiąć nogi w kolanie bardziej niż do kąta prostego Nie wystartowałem w slalomie ani w zawodach drużynowych (kapitan drużyny uni zaprosił mnie do pierwszej drużyny ) Odpuściłem sobie także half-pipe, w którym i tak jestem beznadziejny. W środę wieczorem odbyły się zawody "Pro-Am" - zawodowcy kontra amatorzy. Niestety najazdy i lądowania były bardzo zlodzone i najlepiej poradzili miejscowi... Mimo wszystko zawodowcy z team`u Nike ACG pokazali niesamowity poziom.
Czwartek to dzień ski-cross`u! Gdy obudziłem się rano poczułem że mogę zginać nogę w kolanie ! Tor był przygotowany całkiem dobrze jeśli chodzi o bandy i małe skoczki, ale organizatorzy wpakowali bramki pomiędzy łukami, żeby towarzystwo za bardzo sie nie rozpędzało. Były ustawione dość ciasno, więc zacząłem się obawiać że będą trudne do przyjechania na nartach gigantowych... W kwalifikacjach popełniłem kilka drobnych błędów w górnej części trasy a na skoku przed metą odchyliłem się za bardzo do tyłu i mogę śmiało stwierdzić że wyglądało to "małyszowo";... W każdym razie zakwalifikowałem się na niezłej ósmej pozycji i zostałem rozstawiony jako jeden z czołowej szesnastki. Dzięki temu w pierwszym biegu startowałem z najlepszej bramki. Poszło dość gładko, obejrzałem się dopiero na mecie i ten za mną był ponad 50m wyżej. Do następnej rundy awansował tylko zwycięzca, więc presja była naprawdę duża W drugim biegu wystartowałem z teoretycznie najgorszej bramki pierwszej z prawej a pierwszy zakręt był w lewo więc byłbym po zewnętrznej. Jednak stamtąd widziałem faceta obsługującego sygnał dźwiękowy i wręcz wystrzeliłem na starcie w ułamek sekundy po dźwięku Prowadzenia nie oddałem do końca, no i musiałem czekać chwilę na przeciwników, którzy się trochę nawzajem poturbowali W finale trafiło mi się niezbyt dobre miejsce startowe... Po lewej miałem byłego reprezentanta Wielkiej Brytanii, a po prawej zwycięzce kwalifikacji... Niestety na starcie zostałem lekko w tyle, a rywale z obu stron zamknęli mi drogę krzyżując narty... Wpadłem w pierwszą bramkę, na szczęście nie wypięła mi się żadna narta, więc mogłem jechać dalej i tu wyszedł mój kompletny brak doświadczenia i mózgu... Po prostu jechałem na wprost omijając bramki wiedząc że zostanę zdyskwalifikowany :/ W połowie trasy zobaczyłem faworyta wylatującego w powietrze najszybszym łuku. Podniósł (co sie potem okazało złym posunięciem) i podjechaliśmy do drugiego rywala, który przewrócił się 2 bramki dalej i trzymał się za ramię. Postałem przy nim 5sek i powiedziałem do tego który ze mną stał, że ten kto dojedzie do mety ten drugi, mimo że i tak już dawno byłem zdyskwalifikowany (on zresztą też ponieważ ominął cały zakręt). Na pocieszenie wygrałem z nim, lecz dopiero na mecie dotarło do mnie że gdybym tylko podszedł do tej pierwszej bramki po starcie i zjechał na sam dół to miałbym drugie miejsce... Okazało się że ten który wstał miał coś z kręgosłupem po upadku a drugi wybił ramię ze stawu... :/ Następnego dnia dobiła mnie wiadomość że 100 euro było nagrodą dla zwycięzcy a 75 byłoby dla mnie gdybym tylko ukończył...
Na piątek zaplanowano zawody w jeździe poza trasą, jednak warunki były nieciekawe: dużo śladów i przewiany śnieg. Ponadto zmieniono miejsce z Chalance na jakąś polankę. Nie wystartowałem bo obudziłem się za późno Wieczorem wyjechali studenci angielskich uniwersytetów, a w sobotę rano szkockich. Mateo z KB Rafałem prosto z Włoch przyjechali na jeden dzień jazdy w LDA. Mateo wymiękł bo nogi mu nie wytrzymywały a ja z bratem uderzyliśmy do snowpark`u. W przeciwieństwie do Rafała ja nie byłem aż tak głodny skakania, więc nie próbowałem nic wielkiego. Był to całkiem udany dzień, lecz nie obyło się bez kilku siarczystych gleb (może za jakiś czas będę miał filmiki). Potem już tylko pizza w Le Take Away i w drogę.

Był to najlepszy wyjazd narciarski mojego życia... nawet pod względem narciarskim. Większość czasu spędziłem poza trasą szukając coraz to ciekawszych linii przejazdu. Czerpałem przyjemność ze spędzania czasu z naprawdę fajnymi ludźmi nie spiesząc się do dolnej stacji wyciągu.
Jeżeli tylko będzie taka możliwość to w przyszłym roku jadę bez namysłu

Poniżej kilka zdjęć (powiększone po kliknięciu)
Gig pozujący w swoim budzącym zamieszanie jednoczęsciowcu


Zdjęcie zrobione zaraz przed zjazdem na Chalance


Chalance z oddali:


Chalance po raz drugi:


"Piękna" pogoda na szczycie


Jedyne zdjęcie "w akcji" które mam - ma na imię Sioned i jak na dziewczynę jeździ wybitnie dobrze tylko że na parapecie


Jeszcze dwa ciekawe zdjęcia:







autor: torek - Zamieszczono: sob kwie 07, 2007 10:49 pm

Tegoroczny sezon narciarski jak wszyscy wiedzą nie należał do najobfitszych.
Podobnie jak u mnie


Sam byłem bardzo zdziwiony gdy dostałem od rodziców zgodę na pojechanie tydzień wcześniej żebym się mógł najeździć.
Jezeli Ty nie Dostałbyś zgody, to nie wiem kto by dostał.


Musze przyznać że jest ode mnie wiele lepszym narciarzem.
Trudno mi jest to sobie wyobrazić.


Jakimś cudem zająłem 14 miejsce
To tam starował jakis Puchar Europy


Wylądowałem na garbie uderzając brodą w kolano z naprawdę dużym impetem. Jak się okazało przy wyciągu odłamał mi się całkiem spory kawałek zęba (górna szczęka daleko z tyłu po lewej
W związku z moją specjalnoscią szkoda, że mnie tam nie było.


Przez następne dwa dni musiałem pauzować ponieważ nie mogłem zgiąć nogi w kolanie bardziej niż do kąta prostego
To i tak nieźle.

Miałem niekłamaną okazję poznać Ciebie na KW. Jetseś wspaniałym młodym człowiekiem. Gratuluję Tobie i Twemu Tacie. Obyś Osiągnął swe marzenia



autor: Maciek - Zamieszczono: ndz kwie 08, 2007 12:42 pm
Paweł, cieszę się, że miałeś super wyjazd. Mój Mateusz był w Tignes kilkanaście dni temu i też miał wspaniałą jazdę off-piste po 30-to godzinnym opadzie śniegu. A później głównie gigant i fun.



autor: Tomasz Gornicki - Zamieszczono: pn kwie 09, 2007 1:26 pm

o_O napisał:
Wylądowałem na garbie uderzając brodą w kolano z naprawdę dużym impetem. Jak się okazało przy wyciągu odłamał mi się całkiem spory kawałek zęba (górna szczęka daleko z tyłu po lewej

W związku z moją specjalnoscią szkoda, że mnie tam nie było.

Czyzbys sie Tomku w Milano nauczyl reperowac zeby Ja slyszalem ze tam uczono zupelnie innych rzeczy( w kazdym razie przez pierwsze trzy dni). Pozdrowienia Tomasz




autor: torek - Zamieszczono: pn kwie 09, 2007 3:36 pm
Raczej chodziło mi o to co powyżej zęba :roll : Nie, zębów reperować się nie uczyłem. A skąd Masz wiadomości o programie Milano Biennale Masterclass? Czyżby był tam ktoś z Twych kolegów?



autor: Tomasz Gornicki - Zamieszczono: pn kwie 09, 2007 5:02 pm
Doszlo mnie troche wiesci bo trzech kolegow z kliniki bylo na pierwszej polowie(piatek do niedzieli). Podalem jednemu z nich nawet namiary na Ciebie, ale jak rozumiem do kontaktu trzeciego stopnia nie doszlo Tlumaczyl sie napietym programem Pozdrowienia Tomasz



autor: mateo - Zamieszczono: pn kwie 09, 2007 7:18 pm

Gratuluję Tobie i Twemu Tacie
thx



autor: torek - Zamieszczono: pn kwie 09, 2007 8:30 pm

Tłumaczyl sie napietym programem
Powiedziane z iście skandynawską powściągliwością Obrady od 8, a nawet 7:30 do 19. Sesje potrafiły trwać 3 godziny. Pierwsze trzy dni, to była orka jak w żniwa . Potem było trochę luźniej, ale tylko trochę.
Castelnuovo (gospodarz wraz Palmą) powiedział na otwarciu: "Pamietajcie, ze nie przyjechaliście tutaj na urlop". No i miał rację.



autor: Tomasz Gornicki - Zamieszczono: wt kwie 10, 2007 7:50 am
Koledzy wrocili w niedziele w nocy, ale odpoczywali poniedzialek, wtorek no bo mieli " zniwa" jak to okresliles w sobote i niedziele. W przyszlym tygodniu znow jestem w pracy wiec ich przepytam co sie nauczyli W Skandynawi wiekszosc tego rodzaju szkolen jest wlasnie w tym stylu wiec powinni byc przyzwyczajeni. Pozdrowienia Tomasz



autor: isia - Zamieszczono: śr kwie 11, 2007 12:36 am
Gratulacje Paweł. Fajny wyjazd... zazdroszczę Ci tego puchu...hej!



autor: mateo - Zamieszczono: śr kwie 11, 2007 9:42 am
Może się uda wstawić....
nie da się dlaczego ?

Hehe... jednak się udało ! Paweł "kręci" 720 (dwa obroty ) na 15-metrowym kickerze

No to jeszcze raz...



autor: mateo - Zamieszczono: śr kwie 11, 2007 9:42 am
Jednak się udało...uff



autor: Maciek - Zamieszczono: śr kwie 11, 2007 7:18 pm

Jednak się udało...uff
Obu



autor: pawel - Zamieszczono: czw kwie 12, 2007 7:10 am
Gratuluje i pobytu i zdobytych miejsc i trofeow (chociazby w postaci wybitego zeba), ale przede wszystkim ochoty i frajdy jaka czerpiesz z faktu, ze istnieja gory, snieg i powietrze.

Pozdrowka



autor: o_O - Zamieszczono: czw kwie 12, 2007 1:52 pm
Znalazłem jeszcze kilka zdjęć z zawodów:

Pierwszy łuk po starcie SkiCross`u:



Tyle mnie widzieli.... :



Super-G:



Slalom Gigant (dolna narta podskoczyła mi na lodzie, stąd tak dziwnie ułożone kolano)



Dziwne zdjęcie ze Slopestyle:





autor: o_O - Zamieszczono: czw kwie 12, 2007 2:02 pm
Myślę że mogę wkleić całą sekwencję zdjęć z pierwszego łuku:
(miałem naprawdę dobry start i wiedziałem że nikt mi nie siedzi bezpośrednio na piętach więc cały zjazd był stosunkowo ostrożny)





















autor: Maciek - Zamieszczono: czw kwie 12, 2007 2:59 pm
Paweł, to ty byłeś ten z numerem 43? Bo tylko jemu nikt nie siedzi na plecach. Temu np z numerem 82(62?) siedzi na plecach aż dwóch



autor: mateo - Zamieszczono: czw kwie 12, 2007 5:23 pm

nie siedzi bezpośrednio na piętach
czyli w zasięgu ciosu kijkiem w nere.



autor: Darek - Zamieszczono: czw kwie 12, 2007 8:19 pm
Wiesz co Sławek ? Syn Ci się postarzał
Jakieś byczysko popitala na nartach, a nie chłopaczek którego pamiętam z SM.

p.s. A my, bez zmian.



autor: mateo - Zamieszczono: pt kwie 13, 2007 6:26 am

Syn Ci się postarzał Wink
No cóż... czas nie ciecze ani płynie tylko ZAP.....LA !!! Synkowie z chłopców jutro są młodzianami , pojutrze mężczyznami.
Inna sprawa, że dość upierdliwie nalegałem żeby wszystkie dyscypliny, a zwłaszcza skicross i SG koniecznie jechał w żółwiu. Dość znacznie to zmienia sylwetkę



autor: Darek - Zamieszczono: pt kwie 13, 2007 7:08 am

nalegałem żeby wszystkie dyscypliny, a zwłaszcza skicross i SG koniecznie jechał w żółwiu

Święte słowa, oglądałem dwa tygodnie temu jakiś puchar zakończenia sezonu w skokach i krosie ( deskowcy i narciarze), po zawodach widziałem w knajpie co mieli na sobie pod luźnymi kurtkami i spodniami. To były po prostu zbroje, barki, łokcie, nadgarstki, biodra, kolana, piszczele, zabezpieczone plastikowymi ochraniaczami, a żółwiki wyciągnięte do potylicy.
W telewizji wszystkie tryki wyglądaja bardzo łatwo i bezpiecznie, ale zdrówko ma się jedno.



autor: mateo - Zamieszczono: pt kwie 13, 2007 4:58 pm
Okazało się że ten który wstał miał coś z kręgosłupem po upadku a drugi wybił ramię ze stawu...



autor: Javol - Zamieszczono: pt kwie 13, 2007 6:39 pm
No, no, no to z Ciebie prawdziwy fajter - tyle dyscyplin zaliczyc i z tego co napisales nie omijales wieczornych atrakcji, ktorych na takim wyjezdzie nie moglo brakowac. Rzeczywiscie trzeba miec krzepe - a zdjecia nie kalmia (w porownaniu do zeszlego roku na KM ladnych pare kg Ci przybylo I stad chyba te wyniki



autor: rafa - Zamieszczono: czw kwie 26, 2007 9:16 am
o_O, gratuluję wyjazdu, umiejętności i frajdy jaką czerpiesz z narciarstwa. Też bym tak chciał
Świetna relacja, z przyjemnością się to czyta i ogląda