Futer Łajba (wersja poprawiona)
Vededonu - 2010-07-11, 15:15
" />Przygody Futer Łajby
Dawno, dawno temu zaledwie wczoraj, na spotkaniu społeczeństwa futrzaków, Vededonu wrzasnął:
-Futrzaki, wybieram się na rejs w poszukiwaniu nowych futer, które istnieją, lecz nie wiedzą o Naszym istnieniu! Więc chciałbym ogłosić jedną ważną wiadomość. Kto chce płynąć ze mną, to spotykamy się o 10:00 w porcie. Futer Łajba czeka, a futra na świecie także.
Ale przecież możemy pojechać samochodem, albo polecieć samolotem.- Powiedziała Sonulciak.
A jak coś nam się stanie?? Jak ktoś wypadnie za burtę?? Co potem.- Powiedział Nieznajomy Futrzak
Zadbam o Wasze bezpieczeństwo i wygodę. No więc zapraszam. - Powiedział Vededonu i wyszedł z âźDziurawego Kotłaâ
Nadszedł dzień, w którym wszystkie Futra postanowiły zebrać się na Futer Łajbie i popłynąć w nieznane w celu znalezienia nowych Futer.
- Witam!!! - Powiedział Vededonu wyskakując spod pokładu.
- Slava wilku! - Powiedział Raik
- Uwaga! Wszystko załadowane: napoje, mięso, ogólnie wałówka. Środki zapobiegające krwawieniu albo złamaniom. Można ruszać.
I wypłynęli w długą podróż po całym globie, by szukać nowych futer. Następnego dnia, kiedy z samego rana Raik już grał w Darty z Vaf'em, z kuchni wydobywały się miłe zapachy. Vedi, kucharz Futer Łajby pichcił coś dla załogi. Większość futer jeszcze spała, ale tylko Vedi był rannym wilkiem i wstawał wcześnie rano. Na śniadanie, Vedi przygotował dla każdego kanapki z wołowiną i cielęciną. Wszyscy zajadali się, a Vedi tylko rozmyślał. Po zjedzonym śniadaniu wszyscy się bawili. Vedi z Raikiem grali w Darty, Vaf z Jetym grali w karty, reszta futer grała w âźkto rzuci dalejâ, czyli trzeba było rzucić kamykiem przy pomocy ogona. Po zabawie, załoga sprzątała pokład, a Vedi jak zwykle przesiadywał w kuchni. Gdy przyszedł czas na obiad, wszyscy usiedli przy stole i czekali na pożywienie ze strony Vediego. Vedi z Triggerem i Canisem przynieśli 10 wielkich dzików z rożna a specjalnie dla Jety'ego przynieśli wielką michę w której była sałatka. Obiad był pyszny. Wieczorem, Vafnir siedząc na âźBocianim Gnieździeâ wypatrywał lądu. Zachód słońca był piękny. Wieczorem, gdy wszyscy szykowali się do spania, Vafnir zauważył ląd i dał sygnał :
- Futrzaki!!! Ziemia na horyzoncie. - Wrzasnął
- Jutro po śniadaniu zejdziemy na ląd. A teraz do łóżek! - Powiedział Raik (kapitan)
Gdy nadeszła 4:00 godzina, Vedi chcąc wstać był tak zamulony, że spadł z łóżka i obudził pół kajuty.
Ogarnął się i zaczął przygotowywać śniadanie dla załogi. Tak na oko to Vedi sporządził wszystko co da się zjeść, więc zapytał się załogi co by chciała do jedzenia, a załoga na to jednocześnie:
- My chcemy Tosty z sałatą i mięskiem!
Vedi z uśmiechem na pyszczku przyniósł wielki talerz tostów ze składnikami dowolnego rodzaju. Ponownie załoga zajadała się na śniadaniu. Nagle do sali wparował Nieznany Futrzak w pelerynie i zaczął szczekać:
- Witam wszystkich, jestem Piecho i mam na imię Pazur. - Zaszczekał.
Raik wstał i powiedział patrząc się wkoło:
- Witam Cię Pazurze, siadaj i zajadaj się przysmakami naszego kucharza.
- A kim on jest?? - Zapytał się Pazur.
Vedi wstał, i pokazał na wolne miejsce obok Jety'ego.
- To ja jestem Vededonu, ale mów mi Vedi. - Mówiąc, zaczął nalewać wszystkim gorącej herbaty.
- Witaj na pokładzie Pazurze. Masz ochotę na tosty albo na gorącą herbatkę?? - Powiedział Vedi.
- Tak, chętnie. - Usiadł
I tak wszyscy jedli i pili na zdrowie.
Po zjedzonym śniadaniu, wszyscy zeszli na ląd. Ulf, Jety, Canis, Pazur i Maxiter wyrzucili kotwicę i doszli do swoich. Wszyscy wyruszyli przed siebie, aż tutaj nagle wyskoczył z lasu wielki Bizon. Każdy przybrał postawę bojową i zaczęła się bitwa. Bizon ruszył i zaczął okładać Vediego gałęziom, a Vedi wziął wałek do ciasta i uderzył Bizona prosto w âźklejnotyâ. Bizon padł na ziemie, ale po chwili znowu wstał, wszystkie futra rzuciły się na niego gryząc i drapiąc bez wahania. Bizon został ranny i krwawił. Vedi przemówił:
- Bizonie, czemu nas zaatakowałeś?? - Powiedział opatrując rany Bizona.
- Jesteście na mojej wyspie, głupcy. Ja tutaj rządzę. - Warknął.
- Jest nas więcej, i mamy broń. - Powiedział Raik wyciągając Pazury i pokazując kły.
- Racja, czy zechciałbyś oprowadzić nas po wyspie?? - Zapytał się Canis.
- Musicie zasłużyć na to, nie ma nic za darmo. Dajcie mi połowę waszego jedzenia, tylko nie mięsa. Jestem Wegetarianinem. - Powiedział Bizon
- Ok. Trigger, i Ulf, przynieście panu co chciał. A pan proszę prowadzić. - Powiedział Raik.
Bizon posłusznie poprowadził watahę futer do swojej kryjówki. Nie było zbyt ładnie. Gdy wszyscy się wyładowali, Vaf z Jety'im poszli zwiedzić resztę okolicy, Vedi przygotowywał obiad, Raik z Canisem strzegli rzeczy swojej paczki, Raik wysłał 20 futer na patrol statku, a reszta futer zabawiała się z mieszkającymi wyspę samiczkami i samcami. Gdy patrol wrócił ze statku, wszyscy usiedli do obiadu. Futra jadły ziemniaczki z łososiem, Bizon i Jety dostali górę kapusty i sałaty. Wszyscy byli zadowoleni. Po obiedzie, wszyscy zabrali się za sprzątanie, gdy już sprzątnęli każde futro grało w Darty z Raikiem, ale Vedi nie, Vedi słuchał muzyki leżąc na plaży. Raika dziwiło, dlaczego Vedi jest taki skryty, na statku, przy śniadaniu też rozmyślał. Zjadł tylko parę kromek z cielęciną i koniec, nic więcej nie zjadł. Vedi obrócił się na brzuch i chciał zasnąć, nagle podszedł Raik :
- Dlaczego z nami nie grasz? - Powiedział.
- Czegoś mi braknie. - Powiedział odwracając się plecami.
- Czego? Twoje jedzenie jest najlepsze, przednia jest zabawa, poznaliśmy Pazura. Czego Ci brakuje mój przyjacielu? - Usiadł troszkę dalej od Vediego.
- Mój mózg rozumie więcej niż powinien, ale tej rzeczy nie pojmuję, od urodzenia ta sama rzecz mnie męczy. Dręczy mnie jedno pytanie, âźCzego mi brakujeâ nigdy nie mogłem sobie odpowiedzieć na to pytanie. Proszę, odejdź. Chcę zostać sam. - Powiedział zamykając ślepka.
- Dobrze. - I poszedł.
I tak Vedi zasnął. Śnił o najlepszej samiczce, która by z nim była na resztę wilczego życia. Każdej sekundzie myślał o Tym, z nikim nie rozmawiał, a wszystkich zastanawiało co z Vedim jest. Gdy już się pożegnali z Bizonem, wyruszyli statkiem dalej. Odpłynęli. Z lasu wybiegł jak strzała pies husky, przebiegł po pomoście i wskoczył na burtę, uderzył łebkiem w burtę, ale złapał się drewnianego oparcia i krzyczał:
- Pomóżcie mi! Błagam. Zaraz spadnę!
Ulf z Pazurem wyskoczyli na ratunek przybyszowi. Wciągnęli go na pokład i rozmawiali:
- Czy coś Ci się stało Nieznany Futrzaku? - Zapytał Toris.
- Mam złamany nosek, przydzwoniłem w burtę. - Wymamrotał Futrzak.
- Vededonu! Opatrz proszę i zaopiekuj się Naszym gościem. - Powiedział Raik.
- Ale najpierw, jak się zwiesz? - Powiedział Vedi.
- Jam jest Pies o imieniu Trek. - Wyszczekał.
Pazur uśmiechną się szeroko.
- Witam Cię na pokładzie, Treku. - Powiedział Raik.
- Siemka. - Powiedział Trek.
Następnego dnia, gdy Vedi już siedział w kuchni przygotowując ucztę, zawołał wszystkich na śniadanie. Vedi otworzył drzwi, a Jety zajęty rozmową z Vondereyem uderzył łebkiem w klamkę, Vedi od razu Go opatrzył. Vedi znowu tylko troszkę zjadł. Raik wstał i powiedział :
- Sonulciak, zbierz proszę talerze i puchary. Jak to zrobisz masz wolne. - Powiedział.
- Nie, ja nie chcę, to nie ja to mam robić. - Warknęła.
- Ale ja Cię proszę... - Powiedział wyraźnie podwyższonym tonem.
- Nie, to moje ostatnie słowo! - Krzyknęła.
- Twoje ostatnie słowo? Tak? - Krzyknął.
- Tak, nie mylisz się. - Powiedziała opanowanym głosem.
- Wynieś talerze i puchary, proszę. Lekceważysz mnie na każdym kroku. To może jeszcze zostań kapitanem? Tak fajnie się rozkazuje? - Warknął wyciągając pazury.
- Raik, opanuj się, te pazury są niepotrzebne. - Powiedział Vafnir.
- Sonulciak, zrób o co Cię prosi Raik. Żeby nie było tutaj jatki. - Powiedział Vedi.
- NIE! Czemu ja? Wszyscy jesteście za Raikiem, a za mną ktoś jest? - Popatrzała wokoło.
- Kto Cię lubi, a kto Cię nie lubi. Jego sprawa, ale lekceważenie kapitana to jest przesada, Sonul, zrób o co Cię prosiłem. - Warknął chowając pazury.
- Nie, jeżeli tak sprawa stoi, nie, wynoszę się stąd. Jeszcze przed wypłynięciem wiedziałam, że to nie jest dobry pomysł. Ale muszę odejść. Dowidzenia. - Dotarła do drzwi, a Vafnir powiedział:
- Sonul, nie odchodź, nie możesz. Ja Cię lubię. I wiele innych futer także. - Wrzasnął.
- Wiem, dziękuję wam, ale moje serce umiera więc ja także, muszę odejść by się âźwyleczyćâ Papa - I wyszła.
I więcej Sonulciak się nie pojawiła. Niektóre futra były złe na Raika, niektóre były zamyślone, a niektórzy wcale się tym nie przejmowali, w tym sam kapitan.
To jeszcze nie koniec moi drodzy, jeszcze nie koniec...
TorisGray - 2010-07-11, 15:30
" />No... Widzę, że coś podobnego ja miałem przy tym, jak na Furcadii jeszcze byłem. No ale... Skończyłem, po jakimś czasie z powodu 1. czasu, 2. format kompa, 3. zbanowania na dreamie [coś w rodzaju 'świata-chatu'].
Jety - 2010-07-11, 15:42
" />Teraz jest okej. :3 Trochę błędów stylistycznych, ale gut. ^.^ A i Raik, nie jestem potworem który ciągle ma coś do w\w Twórcy opowiadania.
Raik - 2010-07-11, 15:43
" />
">A i Raik, nie jestem potworem który ciągle ma coś do w\w Twórcy opowiadania. Z takimi tekstami to poczekaj do następnego tygodnia, bo mi ku*wa przez Ciebie jeszcze ciśnienie nie opadło.