ďťż
Gerlitzen - Austria





autor: Jerzy - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 5:13 pm
Byłem znowu z Kalimerą. Tym razem w Austrii w Gerlitzen www.gerlitzen.net

Relacja za dwie chwile i trzy momenty, jak wszystko ogarnę.

Na razie o moich wyczynach. Miałem na tamtejszych trasach dwa spektakularne "dzwony". Pierwszego dnia i ostatniego.
A oto efekty tychże:




autor: Jerzy - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 5:14 pm
cd



autor: Maciek - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 5:39 pm
Nooo, nieźle to wygląda



autor: Mariusz - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 6:02 pm

To zrobiłem ostatniego dnia, po niegroźnym zderzeniu na niebieskiej (nr 5) - wjechała mi austryjaczka na plecy.

Nie zdążyłeś się obrócić i przynajmniej rozpiąć kurtki ?
Na naukę jazdy - takich okazji nie wolno tracić

PS
A co to za sprzęt ? - jakieś dziecięce wiązania ?

No dobra - możesz złożyć podanie o przyjecie do klubu test-destruktorów - rozpatrzymy sprawę na najbliższym spotkaniu jeśli masz szerszą dokumentację zdjęciową
Ale sukcesu przyjecia nie gwarantuje - cuś delikutasnie ten sprzęt wygląda






autor: lusnia - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 6:24 pm

możesz złożyć podanie o przyjecie do klubu test-destruktorów
To mówił P.T. Prezes wzmiankowanego Klubu



autor: Tomasz Gornicki - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 7:31 pm
Wyglada mi to na " wyczynowego" Rossignola. Sorry Jerzy ale z takim sprzetem nie masz szans u prezesa
Maciek ! Nie masz specjalnego banana ktory wygina kije golfowe ? Takie Mariusz speciale Pozdrawiam Tomasz
P.S. Mariusz, czy Ty wiesz ze tego banana wolno uzywac tylko pozrobieniu zielonej karty



autor: Maciek - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 9:31 pm

Maciek ! Nie masz specjalnego banana ktory wygina kije golfowe ? Takie Mariusz speciale
No niestety nie mam Mógłby se Mariusz takiego używać, oczywiście po zrobieniu Green Card.



autor: qbas - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 10:29 pm
No a te drugie Atomic'y też nieźle wyglądają. A tak BTW to jak wyglądasprawa odszkodowania za zniszczony sprzęt przy takim najechaniu?



autor: torek - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 10:56 pm
Prawie jak Mariusz Idziesz na viceprezia



autor: Jerzy - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 11:08 pm
Ten pierwszy sprzęt to były Rosski Cobra S ze standardowymi wiązankami, chyba Axe do 10DIN - już nie pamiętam, bo zostały w Austrii.
Natomiast drugie wiązanie to Atomic Neox 412 - nówka na gwarancji - zatem wymienili mi w ciągu 10 minut bez szemrania i gadania o odszkodowaniu, a nawet dali zfotografować wyjęte już wiązanie.

Niebawem relacyja (jak tylko się z robotą wyrobię).

A propos Klubu, to w Kalimerze, oprócz konkurencji slalomowych, została sklasyfikowana nowa konkurencja - otrzymałem 1 miejsce w "KONKURENCJI ŁAMANIA WIĄZAŃ" - posiadam adekwatny dokument

Co zaś dotyczy Austryjaczki, to zdecydowałem, że tym razem nie warto było rozpinać kurtki i pewnie ze złości rozwaliła to wiązanko. Dodatkowo mam jeszcze lekkie ślady na nosie, ale się nie dałem



autor: romex - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 11:09 pm
Prawie jak Mariusz



autor: Jerzy - Zamieszczono: czw sty 26, 2006 1:40 am
Relacja:

W piątek 13!!! ok. godz. 20 planowany był wyjazd autokarem. Niestety
przytrzymali mnie dość długo w pracy i wszystko odbyło się z tzw. wywieszonym
językiem - pośpieszne pakowanie, głównie przez KM (cud, że zapomnieliśmy tylko o
moich okularach p/słon. - gogle wystarczyły), zamówiona taksówka i do autobusu
nasza trójka (KM, KS i ja) trafiliśmy o czasie. Odjazd z Warszawy ok. godz. 21.
Na miejscu w Annenheim pod Gerlitzen po drobnych przygodach byliśmy następnego
dnia, po południu.

Tutaj czekało nas wypakowanie bagaży z autobusu i załadowanie ich do gondolli
razem z nami. Autobus na górę Gerlitzen nie wjeżdżał (http://www.gerlitzen.net/).
Od górnej stacji gondoli bagaże
pojechały samochodem właścicieli hotelu, a my pieszo kilkaset metrów do hotelu
"Alpenrose" położonego na stoku.
(http://www.brehotels.com.pl/hotele/hotele_opis.htm)

Na początku bardzo mi się podobała możliwość wyjechania i zajechania z/do hotelu
na nartach. Później jednak okazało się, że w nocy pod oknem jeżdżą ratraki. Nie
było to jednak uciążliwe, nie jeździły tak intensywnie jak we Włoszech.
Austryjacy utrzymywali tamtejsze stoki jakby trochę od niechcenia. Ale dawało
się po tym szusować i to całkiem nieźle.

Pogoda od początku fantastyczna, ale tylko na górze. Na dole po wyjściu z
autobusu pochmurno i szaro. Po wjechaniu gondolą przebiliśmy się przez bardzo
niską warstwę chmur i zaświeciło nam piękne słoneczko. I tak było prawie
codziennie. Temperatura od -2 do -9, słońce, i czasem, na górze mocny i
nieprzyjemny wiatr. Pogodowo zatem było super. Na początku nie było widać
żadnych miast i inszych cywilizacji. Tylko wysokie, odległe i bliskie szczyty
sterczały sponad mlecznego kożuszka chmur pod nami. Widok był niczym z samolotu.
Po dwóch, trzech dniach chmury się rozwiały i zobaczyliśmy doliny z
zabudowaniami, olbrzymie jeziora i lasy w dole. Najpiękniejsze widoki były
przede wszystkim na Słoweńskie Alpy Julijskie oraz Dolomity.

Narciarsko wyżywaliśmy się po ok. 5 godzin dziennie. Trasy przede wszystkim
czerwone. Dla mnie najfajniesza była ta najdłuższa nr 8 + 9 - razem prawie 6km.
Wrazając trzeba było się przesiadać na krzesłach. Było również kilka orczyków.

Od niedzieli zatem obóz Kalimery ruszył pełną parą.
(http://www.kalimera.waw.pl/ )
Podzielono nas na grupy,
ponieważ zakres szkolenia był bardzo szeroki. Instruktorzy, którzy przyjechali z
nami z Polski, mieli dwie zróżnicowane grupy dziecięce - tam załapał się mój KS,
dodatkowo była, możnaby rzec rekreacyjno-turystyczna grupa młodzieży i
dorosłych, do której sam wskoczyłem. Jednak podstawą i esencją tego obozu była
grupa szkolących się do egzaminów kwalifikacyjnego i na PI.

Choć dziecięca grupa mojego KS też była niczego sobie, jak dodać inne atrakcje.
Codzienny jego program był z grubsza następujący:
7:40 rozgrzewka na śniegu
8:30 śniadanie
9:15 wjazd na górę i białe szaleństwo pod kontrolą instruktora
13:30 przerwa - zjazd do hotelu na herbatkę i kanapki
14:00 ciąg dalszy nartkowania
16:00 zamknięcie wyciągów - powrót do hotelu
17:30 zajęcia taneczne
18:00 obiadokolacja
19:30 zabawa w angielski z lektorem z Greenweech School
ok. 20:30 po tym wszystkim to się chciało spać - KS zasypiał w 6 sekund!

cdn ...



autor: Krzysiek - Zamieszczono: czw sty 26, 2006 7:13 am
No a gdzie szczegóły crash-testów



autor: Japoński - Zamieszczono: czw sty 26, 2006 7:51 am
Wam to śruby i nakrętki od spodu a nie wiązania!!! Wiązania są dla normalnych!!!



autor: Bosy - Zamieszczono: czw sty 26, 2006 7:52 am

Wam to śruby i nakrętki od spodu a nie wiązania!!! Tak!!! I przewiercone stopy!!!



autor: Jerzy - Zamieszczono: pn sty 30, 2006 11:29 pm
... c.d.

Pierwszego dnia jeździłem do przerwy w małej grupie, pilnie ćwicząc, jednak bez żyłowania.
Po przerwie dołączyła do nas grupa zaawansowana i zaczęła się jazda.
Było bardzo fajnie i bardzo, bardzo męcząco, zwłaszcza jak na pierwszy dzień jazdy.
Pod koniec byłem wykończony. Musiałem jeszcze wrócić do hotelu, po niezbyt przyjemnej
(jak się okazało zwłaszcza dla mnie) trasie nr 1. Postałem trochę dłużej, pomedytowałem,
trochę odpocząłem i jazda na dół, ciętym szerokim skrętem, byle szybciej do hotelu.
Niestety, to na co trafiłem to nie były muldy lecz jakieś wyrwy, koleiny po traktorze lub coś
jeszcze gorszego w dodaku nie było oznaczone. Zbyt późno się zorientowałem i w tym
momencie zrobiłem dużego "dzwona". Po locie i gleboznawstwie znalazłem się bez nart,
na kolanach, nie mogąc przez dobre 20 sekund złapać oddechu. Pojawił się jakiś lekko
przerażony Austryjak, który jakoś nie mógł mi uwierzyć, że jest wszystko OK, do momentu
jak nie zacząłem z nim normalnie rozmawiać. Po jakimś czasie pozbierałem się i nawet
chciałem założyć narty, a tu niespodzianki: jedna, druga, trzecia (patrz zdjęcia nr 1, 2, 3).
Trzeba było zrobić "na ramię broń", a raczej to co z niej zostało i odmaszerować. Do hotelu
dotarłem po ok pół godzinie. Na miejscu zacząłem się zastanawiać jak doszło do tej demolki.
Wiązania miałem ustawione na 7,5DIN (bardzo lekko - ważę ok. 90kg). Po wrażeniach jakie
miałem w trakcie łomotu - pierwsze, najmocniejsze uderzenia dostałem od Matki Ziemi w plery,
za ułamek sekundy wygrzmociło mnie w tył kasku, a za nanosekundę dostałem w ogon już z
mniejszym impetem. Na tej podstawie podejrzewam iż wykonałem klasyczny manewr:
"orzeł tylny"- czyli katapultowałem się nogami do przodu, aż do pozycji prawie horyzontalnej.
Narty pozostały prostopadłe do tułowia. i spadając ze mną, solidnie wbiły się piętkami w śnieg.
Spowodowało to, że moja osoba otrzymała oś obrotu w okolicach pięt i dźwignią wyłamała
przody wiązań obrywając przy tym po grzbiecie.

W każdym razie szczęśliwy byłem z posiadania kachola na czerepie, bo uderzenie w niego
nie było bagatelne. Oczywiście jest to tylko moja hipoteza oparta na wrażeniach
kinetyczno-somatycznych. Niewątpliwie istniał tutaj też jakiś spin i inne efekty uboczne.
Cieszę się z farta, który pozwolił mi jednak "szczęśliwie" zakończyć ten dzień.

Następnego dnia, próba naprawienia mojego złomu (co by tylko przetrwać do końca wyjazdu)
nie powiodła się. Wszyscy ino mówili "kaput", aż chciałem im powiedzieć, że Hitler kaput to już dawno.

Zacząłem szukać czegoś nowego do jazdy. Okazało się, że miejscowy sklep "Falle" ma umowę
z Atomisiem i przed sprzedażą wypożycza do testów nartki. Skorzystałem, pojeździłem i w końcu
wybrałem Dynamic VR27 czyli prawie Atomic'i. Te najbardziej mi leżały. Niestety po incydencie jeździłem
już do końca na środkach p/bólowych. Raz spróbowałem nie wziąć prochów na noc
i skończyło się bezsennością, aż do ich pobrania. Jeszcze teraz mnie nieźle kłuje,
gdy kichnę lub kaszlnę. Po powrocie prochy odstawiłem.

Nartki sprawowały się świetnie, aż ostatniego dnia jazdy, ich użytkownik, znowu
dokonał skutecznego "crash-test'u". Tym razem było to regularne zderzenie z
Austryjaczką z poprzedniego pokolenia. Poczułem w pewnym momencie, że ktoś, coś
chce od mojej południowo-wschodniej ćwiartki (prawy tył). A potem to już było
biało i czarno na zmianę i dość miękko. Na koniec ja leżałem ok. 20m poniżej
własnych nart, zaś Austryjaczka przejechawszy po moich tyłach, na lewo poniżej
ok. 10m ode mnie. Pozbieraliśmy się cali i gotowi do jazdy. Podjechał zaraz
towarzysz tej pani. Mi inni Austryjacy zwieźli narty. Na moje pytanie czy
uważają, że to była moja wina - oboje (poszkodowana i jej towarzysz) zgodnie
odpowiedzieli, że NIE. Zatem czy to była wina tejże pani - absolutnie NIE -
zwłaszcza jak zobaczyli wyłamane wiązanie. Pewnie skubańcy oszczędzali na
ubezpieczeniu. Był to czysty przykład "austryjackiego gadania". Zaraz potem
zaczęli spylać, a ja jakoś nie miałem ochoty ich gonić i się użerać.

Wjechałem na górę i starając się jak najmniej zjeżdżać. Zajechałem za pomocą
krzeseł do mojego sklepu. Facet jak mnie zobaczył pyta się "jakieś kłopoty". Jak
mu pokazałem, to bez pytania "jak o się stało?", mówi że nie ma teraz takich
wiązań w magazynie ani tutaj, ani na dole. No to ja mu na to, że jutro o 10
wyjeżdżam już do Polski. Na co gość poszedł na zaplecze, wziął nową parę nart z
tymi samymi wiązaniami i je przekręcił w pół minuty. Nie było sprawy!

Dopiero wczoraj , być może odkryłem przyczynę dewastacji. Moje buty mają na
skorupie napisane 314mm. Teraz już nie wiem jak były ustawione wiązania w
Roskach. Za to w Dynamkach mam suwane szczęki z podaną skalą co 5mm (jest
...,310,315,320,...). W Falle ustawiono mi rozstaw na 310mm - czyli 4mm za mało!
Moja teoria opiera się na tezie, że but był ściśnięty przez wiązanie i całość
nie pracowała prawidłowo. Ustawiłem je teraz na 315mm (tylko 1mm za luźno) i but
siedzi bardzo pewnie - będę to teraz sprawdzał empirycznie - niestety, dopiero
przy najbliższej okazji. To, że znalazłem przyczynę, znacznie poprawiłoby mi
samopoczucie przy dalszej eksploatacji tych nartek.

Co na ten temat myślą nasi wspaniali fachowcy? Poproszę o konsultacje (jeśli
płatne to, żółtym eliksirem IRL)
c.d.n



autor: Lechu - Zamieszczono: wt sty 31, 2006 8:28 am

W Falle ustawiono mi rozstaw na 310mm - czyli 4mm za mało! Moja teoria opiera się na tezie, że but był ściśnięty przez wiązanie i całość
To jest moim skromnym zdaniem jak najbardziej prawidłowa teoria. Pewne zdarzenie które miało miejsce w marcu 2005 w miejscu powszechnie uczęszczanym prze P.T. Forariuszy zdecydowanie potwierdza tą teorie, serio



autor: pawel - Zamieszczono: wt sty 31, 2006 9:09 am
CYTAT:
(patrz zdjęcia nr 1, 2, 3).
KONIEC CYTATU

Ja kurna jakis niedouczony jestem. Nie dosc, ze nie moge w normalny sposob "cytowac" to jeszcze nie wiem o jakie zdjecia chodzi. nic nie widze.

Co do mojej oceny twoich przypadkow.
Mam dla ciebie robote u mnie w firmie. Dodam, ze u nas projektuje sie, konstruuje, a co najbardziej dla ciebie interesujace testuje sie volkswageny (z crash testem wlacznie). Wlasnie skonczyly sie nam Dummy.



autor: qbas - Zamieszczono: wt sty 31, 2006 9:18 am
Pawel zdjęcia są na początku wątku w pierwszych dwu postach, a jeśli chcesz coś zacytować to zaznaczasz dany fragment a potem naciskasz klawisz cytuj i pojawia ci się odpowiedni kawałek w oknie na dole strony.



autor: pawel - Zamieszczono: wt sty 31, 2006 10:24 am
CYTAT:
Pawel zdjęcia są na początku wątku w pierwszych dwu postach, a jeśli chcesz coś zacytować to zaznaczasz dany fragment a potem naciskasz klawisz cytuj i pojawia ci się odpowiedni kawałek w oknie na dole strony.
KONIEC CYTATU

No wlasnie, kiedys tak bylo. Zreszta na innych forach funkcjonuje to tak wlasnie i to bez zarzutu. A tu ode mnie nie chce

Zdjec tez nie widze

no ale mam wyobraznie



autor: Mariusz - Zamieszczono: wt sty 31, 2006 10:40 am
Paweł - wydaje mi sie, że przeglądasz bez zalogowania się wcześniej.
Wtedy nie widać zdjęć - dla gości są niewidoczne.
Dlatego też cytować nie możesz. Jeżeli masz w PROFILU ustawiony ten sam wygląd forum co po zalogowaniu czasami to umyka uwdze.

Proponuje wejść w "profil" ( na samej górze takie opcje są... lub na boku - jeżeli używasz innej "skórki", czyli innego wyglądu graficznego) i zmienić sobie wygląd na inny niz ten bez logowania- wtedy będzie łatwiej )

Profil w podstawowym stylu forum masz po lewej stronie w panelu "użytkownik".
Wchodząc w profil na dole strony masz hasło "styl forum" - zmień to na coś innego... oczywiście jeżeli dobrze kombinuję co się dzieje powinno pomóc



autor: mateo - Zamieszczono: wt sty 31, 2006 2:18 pm

Mam dla ciebie robote u mnie w firmie. Dodam, ze u nas projektuje sie, konstruuje, a co najbardziej dla ciebie interesujace testuje sie volkswageny

Oooooo... to widzę, że mój Paweł bedzie miał temat do rozmowy z Tobą



autor: pawel - Zamieszczono: wt sty 31, 2006 5:25 pm

Proponuje wejść w "profil" ( na samej górze takie opcje są... lub na boku - jeżeli używasz innej "skórki", czyli innego wyglądu graficznego) i zmienić sobie wygląd na inny niz ten bez logowania- wtedy będzie łatwiej )

O i dziala . Zdlecia tez widzie.
Dzieki mariusz.
A proop. zdjec. Co to za wiazania? Bo wlasnie jestem na kupnie rossich, a one wszystkie wygladaja tak samo. Tych wlasnie nie chcialbym kupic!!!



autor: Jerzy - Zamieszczono: wt sty 31, 2006 10:06 pm

A proop. zdjec. Co to za wiazania? Bo wlasnie jestem na kupnie rossich,
a one wszystkie wygladaja tak samo. Tych wlasnie nie chcialbym kupic!!!

To były zeszłoroczne Rossignol T-Power Cobra S
- taka nartka allround, ale z dobrymi notowaniami. W NTN dostała VIP-a,
a inni też ją chwalili.
Wiązania kupiłem razem z nartą i płytą w Delta Sport. O ile dobrze
pamiętam to były to AXE 10 - czy coś takiego.

Wszystko jednak wskazuje, że ustawiono mi zbyt ciasno wiązania do
długości buta, a potem nikt tego nie sprawdzał.
To prawdopodobnie było przyczyną demolki, a nie konstrukcja.

A co do crash testów, to zdecydowanie wolałbym cash testy, ale kto mi
na takie pozwoli