Jak nauczyæ siê b. d. je¼dziæ





autor: zagronie - Zamieszczono: sob sty 21, 2006 11:44 am
Mowa tu o je¼dzie amatorskiej, bo jak kto¶ chce nieletni± pociechê zrobiæ zawodnikiem, choæby liczacego siê w pierwszej polskiej trzydziestce, to tylko do jakiego¶ klubu. Z letniej pociechy mo¿e byæ tylko [b]Amator[/b], lepszy lub gorszy. Z nieletniej - czê¶æ te¿ nim zostaje.

Pytanie jest jak najbardziej powa¿ne. ¦ledz±c dyskusjê na forum, rozumiem niektórych m³odszych forumowiczów, chc±cych w przysz³o¶ci radziæ sobie nie¿le w ka¿dych warunkach ¶niegowych i na ka¿dych stokach, ³±cznie z off piste.

Zawodnik klubowy ma do dyspozycji trenera, który w czasie treningu mo¿e zwróciæ uwagê na b³êdy, czy wprowadziæ nowy element. Ale co ma do dyspozycji Amator? ¦wietnie - je¶li ma lepszego od siebie kolegê, jeszcze ze zdolno¶ciami pedagogicznymi. Nie takiego - co tylko powie, wykonuj±c jak±¶ ewolucjê: "popatrz stary jakie to proste".

Mo¿e siê zapisaæ na kurs doskonal±cy. To co¶ pomo¿e. Ale nie nale¿y liczyæ na cuda, ¿e w ci±gu tygodnia zrobimy gwa³towne postêpy, zw³aszcza, ¿e kursowi instruktorzy - to Amatorzy po kursach, gdzie g³ównie ucz±, jak uczyæ. A je¼dziæ w ró¿nych warunkach ju¿ powinno siê umieæ.

Za³ó¿my wiêc, ¿e je¼dzimy po przeciêtnych stokach - prawie jak "instruktor". Nie ma w tym jakiego¶ postponowania instruktorów, poniewa¿ ich zadaniem jest nauka ludzi chc±cych je¼dziæ na nartach. Je¶li ta nauka jest efektywna, reszta, czyli umiejêtno¶ci instruktora, ma³o siê licz±. Jak kto¶ stawia pierwsze kroki na nartach to wa¿ne jest, aby go nauczyæ porz±dnej sylwetki, w³a¶ciwego prowadzenia nart, bezpiecznej jazdy. Ten instruktor wcale nie musi byæ dobry off piste, czy je¼dziæ jak burza po bramkach. Oczywi¶cie je¶li chcemy skoñczyæ "kurs" off piste nale¿y poszukaæ specjalisty of tej piste.

Jaki jest z wniosek z tych, mo¿e przyd³ugich rozwa¿añ? [u]To ¿e w³a¶ciwie jako Amatorzy uczymy siê sami[/u]. Czy jêzyka siê mo¿na nauczyæ na kursach? - Mo¿na, je¶li siê sami przy³o¿ymy. Bez kursów te¿ mo¿na - je¶li bardzo tego chcemy. Nauka jazdy na nartach nigdy siê nie koñczy, to proces ci±g³y. Nikt nie mo¿e powiedziêæ - je¿d¿ê ¶wietnie. ¦wietnie? To znaczy na tym stoku, w tych warunkach, przy tej szybko¶ci. Popatrz na inny stok, na inne warunki, zwiêksz szybko¶æ zjazdu a zobaczysz, ¿e wiele ci brakuje. Inni s± znacznie lepsi.

To narazie tyle. Czekam na opis do¶wiadzceñ Szanownych Klubowiczów:
jakie by³y pocz±tki, kto ich uczy³, jak sami siê uczyli, z czego korzystali(literatura, teraz internet, pogl±danie lepszych, pogl±danie idoli z P¦ itp.)?
Dalej, czy widz± swoje s³abe strony, o czym marz±. Poprostu dyskusja, jak siê doskonaliæ w cudownym lekarstwie na stresy dnia codziennego - jakim s± narty.

Pozdrowienia.




autor: tomek - Zamieszczono: sob sty 21, 2006 3:54 pm
Pierwszy raz stan±³em na nartach zjazdowych w wieku trzydziestu paru lat ... cdn

Romku, zarezerwowalismy sobie miejsce, ale teraz trzeba bêdzie co¶ napisaæ ...



autor: romex - Zamieszczono: ndz sty 22, 2006 4:13 pm

Pierwszy raz stan±³em na nartach zjazdowych w wieku trzydziestu paru lat ... cdn

Ja te¿!



autor: Mariusz - Zamieszczono: ndz sty 22, 2006 4:48 pm
Pierwszy raz stan±³em na nartach w wieku trzydziestu paru... mo¿e czterdziestu paru miesiêcy.
Zjecha³em pierwszy raz rewelacyjnie. POdobno ojcu a¿ wysz³y oczy na wierzch
Przy drugiej próbie wyci±³em takiego or³a, ¿e do koñca wyjazdu by³y tylko sanki - rodzice nie naciskali.

To wiem z relacji, bo pamiêæ jako¶ nie zarejestrowa³a.
A potem... potem to ju¿ sam na drewnianych, nieokutych nartkach z Wawskich górek. Potem ju¿ by³y narty okute ta¶m± przykrêcan± do desek i Kasprowy, a potem.... ¶wiat poszed³ naprzód.
Potem ¿ona, dzieci i na¶cie lat przerwy w narciarstwie no i....za³apa³em siê na pocz±tek carvingu.

Nikt mnie nie uczy³ - mnie siê nie da nauczyæ - muszê poczuæ sam jak co¶ siê robi, ale wielu ¿yczliwych kolegów wytyka³o b³êdy i dziêki im za to.

Wg mnie jedyna weryfikacja to szybko¶æ i z³e warunki. Nie traktuje nart jak baletu na scenie. Jazda ma byæ skuteczna i szybka. Natura sama ustala jak ma wygl±daæ piêkno jazdy.




autor: zagronie - Zamieszczono: ndz sty 22, 2006 7:38 pm
Teraz ja napiszê parê s³ów o moim nartkowaniu.

Je¶li chodzi o mój pierwszy raz na nartach to by³o w dzieciñstwie, parê lat po wojnie. Urodzi³em siê na wsi i gdzie¶, tam zdoby³o jakie¶ narty. Zreszt± narty "produkowali" stolarze. Najlepszym drewnem do tego celu by³ jesion. Nieco trudno¶ci by³o z wygiêciem dziobów. Ale to robiono tak, ¿e wystrugan± nartê wk³adano dziobem do wrz±cej wody a pó¿niej wyginano w odpowiednim zamocowaniu. Jak narta wystyg³a, to dziób by³ gotowy. Wi±zania, je¶li siê je sk±d¶ zdobylo, to by³y g³ównie Kandahary(nazwa zdaje siê od miejscowo¶ci w Austrii). Takie dwie stalowe szczêki, o regulowanym rozstawie z paskiem od góry. But dociskany by³ do szczêk przy pomocy sprê¿yny na linkach, a w prostszym wydaniu przez dwa paski skórzane ze sprz±czk±.

Buty, to z kolei, s³ynne narciary, robione przez szewców. Gruba, skórzana podeszwa z kwadratowymi przodami, które wchodzi³y do szczêk. Kijki, je¶li siê nie mylê, by³y z leszczyny, kó³ka jako¶ siê kombinowa³o.

Jak je¼dzili¶my. W zasadzie na krechê. Skrêcaæ nawet p³ugiem nikt nie umia³. Albo narty siê same zatrzymywa³y, albo poprostu siê przestêpowa³o a¿ do zatrzymania. Jednak wiêksz± frajd± by³o skakanie. Budowa³o siê ³opat± tak± ma³± skoczniê ze ¶niegu. Teraz czasami robi± podobne skocznie pocz±tkuj±cy snowbordzi¶ci. D³ugo¶ci skoków do 10 m.

Ale nalepsz± frajd± by³o skakanie na terenowych "rampach". Buduje siê teraz takie ze ¶niegu. Facet naje¿d¿a z rozpêdem na rampê, wylatuje w górê i po ewolucjach w powietrzu spada na zeskok. Nale¿a³o wyszukaæ taki teren, aby z najazdu podjechaæ parê metrów górê. Jak by³ dobry najazd to wylatywa³o siê te kilka metrów w powietrze i do przodu.

Cdn.

Pozdrowienia.



autor: o_O - Zamieszczono: ndz sty 22, 2006 8:27 pm
W wieku o¶miu lub dziewiêciu lat rodzinka wybra³a sie do Drenicy i tam wlasnie mialem swoje poczatki
Elany, czarne z fioletowymi wstawkami, spisywa³y sie swietnie w... przejezdzaniu w skos stoku, siad, obrót i jazdy w drug± strone

Moja kochana mamusia której tego pamiêtnego dnia popsu³y siê wi±zania pe³ni³a rolê wyci±gu

Dalej sz³o ju¿ lepiej: wyjaz do Ustrzyk ze znajomym instruktorem, obóz narciarski w Drenicy, pierwszy wyjazd do W³och, pocz±tki zabawy w jazdê na tyczkach... itd.



autor: isia - Zamieszczono: ndz sty 22, 2006 9:38 pm
Ja podobnie jak Mariusz nie rejestrujê swojego "pierwszego razu".
Pamiêtam, ¿e mia³am derwniane niebieskie nartki na paski do zwyk³ych butów. Uczy³ mnie tato... bo sam je¼dzi³ a on uczy³ siê od najlepszych na Dolnym Sl±sku bo jego kolega by³ mistrzem D¦.
Marzy³am o tym ¿eby dorosn±æ i dostaæ kolejne drewniane nartki z których wyrasta³ brat. Te ju¿ by³y super i do nich by³y buty - narciary...
Buty by³y za du¿e. Mia³am 2 pary skarpet dobionych na drutach ale i tak jak siê wywraca³am to narty z butami jecha³y dalej a ja w skarpetkach zostawa³am na górce. Szaleli¶my z dzieciakami z podwórka na pobliskich górkach. Balili¶my siê nawet w "syberiê" brn±c na nartach w ¶niegu... piêkne to by³y czasy...
Te moje czerwone nartki by³y ju¿ nieco zu¿yte wiêc z uporem maniaka malowa³am je plakatówkami, które oczywi¶cie zaraz przy pierwszych zjazdach siê ¶ciera³y. Spody - kredkami ¶wiecowymi bo by³o kolorowo i mog³am sobie co¶ napisaæ.
A pó¼niej ju¿ by³a linka i wyci±g dziadek i obszywane skór± kurtki i rêkawice, wojskowy pas taty z hakiem do wyci±gu.

Du¿o chorowa³am na zapalenie oskrzeli... by³o podejrzenie o astmê. Pewnego dnia kiedy zaczyna³a siê kolejna choroba - pediatra - stary narciarz i taty kolega powiedzia³, ¿eby mnie wywióz³ gdzie¶ na narty. No i tak siê sta³o. Tato zabra³ mnie do Polanicy. Pierwsze 3 dni jeszcze niezbyt siê czu³am ale pó¼niej bez ¿adnych leków zaczê³o byæ lepiej. Czwartego dnia ju¿ ¶miga³am z tat± w Zieleñcu. To by³y pierwsze jazdy na orczyku.
Wróci³am z ko³tunem na g³owie (tato zapomnia³ mnie czesaæ) ale zdrowa opalona i szczê¶liwa.

Poniewa¿ tato uczy³ w wieczorówce to mia³ czas do po³udnia i jak siê zdarza³o, ¿e mia³am ostatni WF to ju¿ mnie z lekcji zabiera³ na narty.
Pó¼niej mia³am takie regle i wi±zania bety. Nastêpne to moja najwiêksza duma - epoxy 1300 i wi±zania SUWE. Przywioz³a je z Austrii znajoma taty - instruktorka narciarska. Brakowa³o jakiej¶ ¶lubki. Tato dorobi³ i mia³am wi±zania skrzynkowe... normalnie ludzie siê zapowietrzali na stoku.

Pamiêtam jak marz³am w kolejce do wyci±gu i tato dawa³ mi swoje rêkawice robociarskie ¿eby mi siê ³apki zagrza³y.

I pamiêtam swoje pierwsze powa¿ne buty narciarskie ze skóry.... wi±zane z jden± klamr± na holewce.

A pó¼niej rodzice za³atwili mi na ksi±¿eczkê G (tak± mieli górnicy i czasem mo¿na by³o przez nich co¶ kupiæ oczywi¶cie p³ac±c frycowe) compacty. Niezbyt je lubi³am i niewiele na nich je¼dzi³am ale by³y fajne.

A pó¼niej w sk³adnicy harcerskiej pojawi³y siê Rossignole... takie by³y piêêêêêkne.... i kupi³a mi je Babunia za swoj± emeryturê. Mam je do tej pory i nawet jak siê rozpadn± to ten proch po nich chyba te¿ bêdê trzymaæ bo to Babcia mi kupi³a.

Wreszcie ostatnie narty klasyczne przywióz³ mi kolega z Niemiec... to by³y Fischerki i na nich robi³am kupê lat temu PI 1 u Mietka Berezika. I na tym kursie - tak mi siê wydaje - dokona³ siê szlif moich umiejêtno¶ci. Bardzo du¿o siê nauczy³am, sporo b³êdów z podpatrywania i w³asnych pomys³ów wypleni³am. Bardzo mi³o wspominam i wdziêczna jestem Mietkowi za ten kurs. A pó¼niej rozpoczê³a siê era karwingów...

A mój tato 23 stycznia koñczy 76 lat, jest po bajpasach i dalej je¼dzi na nartach. Jestem z niego bardzo dumna... te¿ bym tak chcia³a jak bêdê w jego wieku.



autor: Tomasz Gornicki - Zamieszczono: ndz sty 22, 2006 10:23 pm
No coz, dam sie sprowokowac Moj pierwszy raz byl w Szczyrku w wieku 2 lat. Mialem przewage nad zagronie bo mialem sponsora( czyli rodzine zagranica) i mialem jakies dzieciece narty wyrobu wloskiego (?) Na owych nartach mozna bylo zarowno biegac jak i zjezdzac( wszystko zalezalo od miejsca zaczepienia stalowej linki ktora trzymala piete buta) Kandahar to miejscowosc w Afganistanie gdzie Angole podpatrzyli sprytne polaczenie buta do narty i wiazania takie przetrwaly kawalek w latach 60-tych. Moj "sponsor" dzialal w czasie calego mojego pobytu w Polsce czyli do 1971 roku i zaopatrywl mnie w najnowsze osiagniecia przemyslu narciarskiego juz nie mowiac o wyjazdach w puste w tamtych czasach Dolomity. Gdy znalazlem sie w Szwecji wydawalo mi sie ze jezdze "swietnie", ale oprzytomnialem szybko Przez ponad 20 lat spedzalem na nartach 100-120 dni w roku i to czesto w towarzystwie ludzi ktorzy byli zawodowcami i od nich nauczylem sie najwiecej. Jest tylko pytanie - jak dlugo jest sie narciarzem rozwojowym ? W pewnym wieku trudno juz mowic o doskonaleniu techniki, juz nie mowiac o wyeliminowaniu bledow technicznych( jak sie czegos nie zlapalo za mlodu to dobranoc , co zreszta swietnie widac na video i zdjeciach z jazdy mojego przedmowcy ) No i tak na zakonczenie : w czasie ostatnich Swiat BZ mialem przyjemnosc jezdzic caly dzien z synem moich przyjaciol w Trysil. Chlopak ma 16 lat i jest jednym z najlepszych juniorow Norwegi w narciarstwie alpejskim. Jego ojciec byl rowniez zawodnikiem ale akurat byl uszkodzony wiec samotnie musialem stawic czola narybkowi. Po calym dniu szalenst ledwo zywy wrocilem z nim do stugi na zasluzona kolacje( bolalo mnie wszystko i jeszcze troche) gdy ojciec zapytal syna jak bylo ten odpowiedzial : " bardzo dobrze. Jak nie myslalem ze Tomasz mimo ze jest taki stary tak dobrze jezdzi na nartach" Kurtyna Bledy popelniamy wszyscy - i amatorzy i zawodnicy. Werifikacja umiejetnosci ? - jestes caly i zywy po zjezdzie to jestes SWIETNY Pozdrowienia Tomasz



autor: Ktomek - Zamieszczono: wt sty 24, 2006 11:31 pm
Ten sport najdluzej towarzyszy mi w moim ¿yciu i zawsze powiem ze przypomina mi latanie (dziwne). Nigdy nie bralem lekcji u instruktorow. Zaczynalem na odcietych w polowie nartach (z³amanych wczesniej) starszego kolegi. Wiazania...hm..skorkowe paski i sprzaczka . By³o to w pierwszej klasie podstawówki, a mo¿e wcze¶niej nieco. Potem by³y "trawersy" dechy dlu¿sze chyba niz dzi¶ u¿ywam. Sporo skakania na w³asnorêcznie zbudowanych skoczniach. "Alu" to juz by³y profesjonalne narty za³atwione z klubu BBTS Bielsko przez starszego brata z wiazaniami ma sie rozumiec "beta" (bezpiecznikowe!!!) i wyjazdy w Beskidy (w wieku 16 lat). Wtedy to zaczê³o siê doskonalenie, czytanie, nauka prawdziwego ¶migu. Dojazdy pociagami, autobusami w góry z niewielkim kieszonkowym od rodziców. Tyranie od rana do wieczora na Czantorii, w Wi¶le i Szczyrku od rana do wieczora. Ci±g³e uczenie siê tego co przeczytalem. Praca nad prawidlowymi skrêtami itd. Lata 80-te to juz inny sprzêt kupiony za jakims cudem, nie pamietam ju¿ jak, wykombinowane pieni±dze (atomic, dynastar, tyrolia, marker m40 i buty ( juz nie skórzane polsport, ale niesamowite V3 Dachtstein). Spore combo do jazdy. Dzi¶ combo nie istnieje. Ludzie sie rozjechali, a najwa¿niejszy mój przyjaciel, z którym je¼dzi³em od pocz±tku, nie ¿yje. Koniec lat 80 tych to trzy kontuzje kolan (mam dwa jak wszyscy )i w konsekwencji kilka sezonów przerwy. Potem Volkl slalom i inne podobne 185 cm. Od tego czasu je¿d¿ê nieprzerwanie, zmieniajac narty i technikê ( co¿....skoro talia to i jazda wzd³u¿ krawêdzi). Miêdzy czasie nauczy³em ile potrafi³em ¿one ( niestety odpu¶ci³a sobie z czasem) i cóke ktora mo¿e mistrzyni± nie jest, ale zjedzie nawet po pionowej ¶cianie; powolutku, powolutku - lewy skrêt, prawy skret, ale na wprost w dó³ krêc±c bez strachu i obawy o utrate kontroli nad nartami (wyjazd spod ty³ka). Po ³±kach zasuwa na krawêdziach d³ugimi skrêtami ca³kiem nie¼le. Có¿ s±dze ¿e wszystkiego nie mo¿na nauczyæ. Po poznaniu podstaw trzeba dalej podpatrywac chcieæ i próbowac i doskonaliæ technikê. Ja zawsze by³em stylist± i nigdy nie bêdê zadowolony z w³asnych umiejetno¶ci. I dobrze chyba. Ka¿dy zjazd to nowe wyzwanie ( niew³a¶ciwe s³owo, nie lubie wyzwañ), nowe doznania inne ni¿ wszystkie wcze¶niej. Ciesze sie ze stworzono w koñcu narty taliowane, bo da³y mi nowe doznania, a to jest dla mnie w nartach najwa¿niejsze. Zawsze bêdê przekonywa³ tych ktorzy ¶migaj± po staremu ( ile to mozliwe) na taliowanych nartach zeby spróbowali jazdy do jakiej zawsze sie d±¿y³o, czyli wzd³u¿ osi pod³u¿nej narty. Przecie¿ to naturalniejsze. Jazda do przodu. Mozliwe ¿e gdzie¶ mi siê pomyli³o w wypowiedziach tycz±cych techniki "nowoczesnej", ale nie mam daru przekazywania my¶li na papier. W tym wypadku wys³ucham poprawek. Pewnie nie napisa³em wszystkiego, co naprawde chcia³em, ale mo¿e pora pó¼na, mo¿e inne hamulce. koniec.



autor: lusnia - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 8:20 am

W pewnym wieku trudno juz mowic o doskonaleniu techniki,
Sprowokowa³e¶ mnie do spowiedzi.
Rodzice moi nie przejawiali sportowych ci±gotek, ale zas³ug± ich by³o zakupienie mi w pierwszej klasie nart i ³y¿ew. O ile ³y¿wy okaza³y siê dla mnie nieporozumieniem, narty polubi³em i nawet na nich mi sz³o.
W pierwszym dniu zjecha³em z górki ko³o domu, o przewy¿szeniu 5m. W drugim dniu ju¿ zje¿d¿a³em (samodzielnie) z górki o 15-metrowym przewy¿szeniu.
Narty ³ama³em nagminnie - najczê¶ciej ty³y zaraz za wi±zaniem. Ówczesne wi±zania paskowe pozwala³y na parokilometrowe marsze na nartach, natomiast zmiana kierunku w zje¼dzie przy u¿ywanych przeze mnie nartach jesionowych z demobilubywala wyzwaniem.
Ten etap zakoñczy³em w wieku 17 lat, anga¿uj±æ siê sportowo w ¿eglarstwo, a uczuciowo w osobê narciarsko indyferentn±.
Drugi etap zapocz±tkowa³a wizyta z 4-letnim pozbawionym wrodzonej odporno¶ci synem u kolnego pediatry, który nareszcie zaleci³ skuteczn± terapiê - nabywanie odporno¶ci poprzez zimowe wyjazdy w góry.
Tylko co robiæ z 4-letnim ruchliwym jak ¿ywe srebro berbeciem w górach oprócz lepienia ba³wana?. Wziêli¶my sanki i narty, a tatu¶ na wypo¿yczonych ALU w parali¿uj±cych stopy Alpach 2 pracowicie depta³ z Synem na £ysce k/ ¯ywca.
I w ten oto syn naby³ odporno¶æ oraz polubi³ jazdê na nartach, a ojciec uzyska³ motywacjê do doskonalenia siê w narciarstwie, zw³aszcza ¿e po 80% inwalidztwie w wyniku wypadku w drodze do pracy zmuszony zrezygnowaæ z wielu uprawianych dotychczas dyscyplin.
Wtedy zreszt± po raz pierwszy w ¿yciu wsiad³em na wyci±g.
Jeszcze kilka lat ci±gn±³em równolegle ¿eglarstwo i narciarstwo, ale ograniczony czas urlopów i sytuacja rodzinna zmusi³a mnie do kilku ¿yciowych wyborów.
Praktycznie wraz z Towarzyszk± ¯ycia byli¶my samoukami, ucz±c siê przede wszystkiem na Joubercie.
Czasy b³y sprzêtowo ciê¿kie, tak ¿e je¿d¿±c po ca³ym województwie znalaz³em jedynie compakty ALU 212. Ca³kiem przypadkiem katuj±c stoki Korbielowa spotka³em kilku podobnych do mnie fizycznie ludzi, których styl jazdynie odstawa³ zbytnio od mojego. I rzeczywi¶cie - na tych kompaktach osi±ga³em okaza³em siê najlepszym zawodnikiem z woj. katowickiego.
Okaza³o siê, ¿e jest co¶ takiego , jak sport inwalidów. I w ten sposób narty sta³y siê dla mnie sposobem na ¿ycie.
Do tego stopnia, ¿e mog³o byæ pretekstem pozamerytorycznym z moim ówczesnym pracodawc±, nie mog±cym ¶cierpieæ braku bezkrytycznego poklasku wobec jego nierozs±dnych decyzji.
Ale wracaj±c do doskonalenia siê w narciarstwie. Treningi pomog³y mi opanowaæ skrêty ciête. Chwilowe powo³anie do kadry pozwoli³o mi odkryæ Austriê. Ostatnie lata na mocno taliowanych nartach otworzy³y mi nowe horyzonty.Równie¿ odkrycie internetu, a wnim ca³kiem przypadkowo KPM pozwoli³o na czerpanie z satysfakcji z czystej jazdy na krawêdziach. Tak, ¿e dopiero w tym sezonie, po dok³adnym uje¿d¿eniu moich Metronów stwierdzi³em, ¿e UMIEM JE¬DZIÆ NA NARTACH W KA¯DYCH WARUNKACH.
Ale, je¼dziæ umiem, ale cia³o nie wytrzyma³o. Z powodu wi±zade³ kolana sezon (mam nadziejê, ¿e tylko ten) zakoñczony

koñczê, bo za 10' odwo¿± mnie z przepustki spowrotem do Piekar.



autor: qbas - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 8:48 am

jestes caly i zywy po zjezdzie to jestes SWIETNY

Moim zdaniem oznacza to raczej tyle, ¿e my¶lisz i starasz siê dostosowaæ prêdko¶æ do umiejêtno¶ci i warunków. Bo ja o sobie to bym nie powiedzia³, ¿e dobrze je¿dzê, a ca³y raczej schodzê z górki.

BTW. Mo¿e jaki¶ lito¶ciwy admin zmieni tytu³ na jaki¶ bardziej po lucku?



autor: ojciec - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 9:06 am
"Mój pierwszy raz"

Najprawdopodobniej mia³em 5-6 lat. Wci±¿ pamiêtam szerok± polanê, o ³agodnym nachyleniu. A na tej polanie sta³ jeden, zardzewia³y s³up. W penym momencie zacz±³ siê coraz szybciej do mnie przybli¿aæ. No i ³up w ten s³up! Do tej pory mam bliznê na brodzie.

Potem by³o coraz lepiej. Dosta³em narty z linkowymi wi±zaniami. Pó¼niej ze stalowymi krawêdziami. W koñcu Regle z plastikowymi ¶lizgami. Potem by³y przeró¿ne Epoxy, Compakty, potem znowu Epoxy, które towarzyszy³y mi do konca lat '90!

To by³y lata walki o jazdê ze z³±czonymi nogami, o w³a¶ciw± kontrrotacjê.

A¿ wreszcie w Y2K pozna³em najstarszych wyjadaczy tego Klubu (w najwcze¶niejszej z ods³on), a potem systematycznie zmienia³em narty na coraz bardziej wyciête i coraz krótsze. I to, co by³o marzeniem wielu amatorów narciarstwa, co w koñcu osi±gn±³em, okaza³o siê nieestetyczne i niepo¿±dane.

I tak w skrócie przedstawia siê moja dotychczasowa przygoda z narciarstwem.

poz &y



autor: Bosy - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 9:16 am
Z mojego pierwszego razu, który mia³ miejsce w wieku 33 lat na o¶lej ³±czce na szczycie Skrzycznego najbardziej zapamieta³em, ¿e zje¿d¿aj±c z wyrwi³apki wpad³em "od tylca" na fajn± dziewczynê i obj±³em j±, ³api±c za cycki

A potem ju¿ by³o tylko doskonalenie techniki

PS. Nie pamiêtam na jakich nartach zaczyna³em. Ale rok pó¼niej kupi³em sobie Dynastary SX i je¿d¿ê na nich do dzisiaj, chocia¿ Teo nie móg³ siê nadziwiæ jak ja mogê siê tak mêczyæ



autor: Lechu - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 9:58 am

BTW. Mo¿e jaki¶ lito¶ciwy admin zmieni tytu³ na jaki¶ bardziej po lucku?
za³atwione

no i przy okazji od d³u¿szego czasu wisi co¶ takiego u Ciebie


Pozdrawaim

qbas




autor: Andrzej K - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 10:10 am

na fajn± dziewczynê i obj±³em j±, ³api±c za cycki Mr. Green

A potem ju¿ by³o tylko doskonalenie techniki Wink


w ³apaniu



autor: Ktomek - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 10:24 am

Z powodu wi±zade³ kolana sezon (mam nadziejê, ¿e tylko ten) zakoñczony
Ajjjj, przykre . ¯yczê szybkiego powrotu do zdrowia.



autor: Lechu - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 10:34 am

wpad³em "od tylca" na fajn± dziewczynê i obj±³em j±, ³api±c za cycki
czy ona naprawdê by³a w topless czy z³apa³e¶ tylko za odzienie na cyckach



autor: torek - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 10:50 am
An to, ani to. B³yskawicznie wsun±³ rêce pod ubranie



autor: romex - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 10:55 am
An to, ani to. B³yskawicznie wsun±³ rêce pod ubranie



autor: zagronie - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 9:14 pm
Cd.

Po tych dziecinnych, narciarskich wyrypach na wsi, nast±pi³a przerwa gdzie¶ do roku 1964. Na drugim roku studiów na AGH pojawi³a siê szansa na "prawdziwy" obóz narciarski w Zakopanem. Nale¿a³em wtedy do Klubu Tatrzañskiego w Krakowie. Zdoby³em okazyjnie narty "Zubki". Narty "prawdziwe", bo robione przez warsztat pana Zubka na Krupówkach. Narty by³y klejone, z krawêdziami metalowymi, ale bez plastiku. Wi±zania, je¶li siê nie mylê, mia³y jaki¶ bezpiecznik, przynajmniej z przodu.

Uczy³ nas na obozie instruktor, goprowiec z Zakopanego. Nazwisko Cwietniak. Mia³ najprawdziwsze Kaestle, z "langrimenami". Na kursie pod Guba³ówk± "brylowa³em". Najlepszy w grupie. Co¶ tam jednak z dzieciñstwa pozosta³o w ruchach i ciele. Pod koniec kursu zjecha³em z Guba³ówki. Zachêcony swoj± "klas±" pojecha³em na Kasprowy. Zjazd przez Goryczkow± wygl±da³ tak, ¿e le¿a³em co parê metrów.

Potem by³ kolejny kurs, na którym instruktor by³ niewiele lepszy ode mnie, je¶li chodzi o skuteczno¶æ jazdy. Jeszcze pó¼niej kilka wskazówek kolegi z Zakopanego, który nale¿a³ wcze¶niej do kadry juniorów. I to wszystko je¶li chodzi o oficjalne szkolenie.

Dalsze szkolenie to by³a praca w³asna - teoria z ksi±¿ek i próby na stoku. Pierwsza ksi±¿ka to "¦mig" - szko³a austriacka z przeciwskrêtami. Jak nauczy³em siê francuskiego to by³a "Ski de France". Du¿e dzie³o z mnóstwem rysunków, dostêpne w ksiêgarni górskiej niedaleko Kurii w Krakowie. Siedzia³em tam godzinami i studiowa³em to "dzie³o". Tak je nazwa³ G. Joubert w swojej ksi±¿ce "Pour apprendre soi meme a skie", która kupi³em j± w ksiêgarni obcojêzycznej na Rynku G³ównym. Zosta³a ona przet³umaczona pó¼niej na jêzyk polski.

G³ównym "modelem" Joubert'a by³ Patrick Russel, zdobywca du¿ej kryszta³owej kuli. Joubert pisze, ¿e podpatrzy³ pewne ewolucje Patryka i pó¼niej je teoretycznie przeanalizowa³. Chodzi tu g³ównie o odci±¿enie nart przez "zej¶cie" dó³ i niejako "podniesienie" nart si³± miê¶ni ud i brzucha do góry, przy jednoczesnym oparciu na kijku. Taki sposób odci±¿enia i inicjacji skrêtu by³ pó¼niej generalnie stosowany, min. przez Thoeni'ego.

Æwiczenia praktyczne odbywa³em g³ównie na Kasprowym, lub w Szczyrku na Skrzycznym. Czasami siê da³o za³apaæ na Nosal. Gdzie by³ zawsze horror. Góra( po zej¶ciu z krzese³ka) by³a w±ska i wydrapana przez narty do lodu. A jest tutaj nieco stromo. W dodatku zawsze mia³em narty gorsze od umiejêtno¶ci. Z Szaflar, rzadko ostrzone.

Sensacj± dla nas by³ pierwszy zjazd z Mont Blanc. Jecha³ jaki¶ dobry zawodnik francuski z miejscowym przewodnikiem. Nakrêcono kolorowy film. W okolicy pó¼nego Gierka te¿ próbowa³em jakiego "skialpinizmu". Zjazdy z Czerwonych Wierchów, z Krzy¿nego ze dwa razy przez Dolinê Waksmódzk±, z ¯ótej Turni. Trudniejsze z Kasprowego ¯lebem pod Palcem., z Miedzianego w stronê schroniska w Piêciu Stawach i jeszcze inne. Nawet próbowali¶my z koleg± przej¶æ na nartach z biwakami na grani z Kasprowego po Wo³owiec. Po dwóch biwakach, na Pyszniañskiej prze³êczy "skoñczy³" siê nam urlop. Wiêcej siê nad¼wigali¶my w górê dwudziestokilowych worów z gumowymi materacami, ni¿ by³o zjazdów graniami. Zreszt± jazda z takim plecakiem po przewianym ¶niegu, z ró¿nymi kalafiorami, nie jest nadmiern± przyjemno¶ci±. W±tpi³em w niektórych momentach, ¿e umiem równolegle je¼dziæ na nartach.

Zmienia³y siê narty, szlifowa³a technika. Podpatrywa³o siê Zakopiañczyków, trenuj±cych gigantowe wertikale na Kasprowym. Po kilku skrêtach w wyr±banych przez nich rynnach wylatywa³o siê w bok. Szybko¶æ i drgania nart w rynnie zaczyna³y przera¿aæ. Rynny przy tyczkach znane by³y jako "³aminó¼ki". W pewien wiosenny dzieñ na Gasienicowej "A³u¶" Bachleda je¼dzi³ na jednej narcie. Drug± mia³ odpiêt±. Zmienia³ tylko nogi. Kasprowy obje¿d¿a³o siê "off piste". Wszystko by³o off piste. Zjazdy Beskidu, z Liliowego, prosto w dó³ z górnej stacji wyci±gu na G±sienicowej, wzd³u¿ wyci±gu na Goryczkowej, do ¦wiñskiego Kot³a.

Doszed³em do eleganckiego ¶migu - nó¿ka przy nó¿ce tak, ¿e na butach od wewnêtrznej strony musia³em przynitowaæ aluminiowe blachy, aby nie ¶ci±æ zupe³nie cholewki. Kolega, którego syn pracowa³ w hurtowni Bachledy namówi³ mnie swego czasu na kupno Salomonów z prolinkami. Dziubki zakrêcone do ¶rodka. Narta za pó³ ceny, z wysok± ocen± Bachledy. Kupi³em, a ju¿ na zachodzie nastawa³a era karwingów, ale ja biedny o tym nie wiedzia³em. Zreszt± jak w tym samym sezonie pojecha³em na nich do Cervinii, to wszyscy jeszcze tam mieli tak± sam± boazeriê, tylko tañsz±. A mo¿e nie zauwa¿y³em nowej mody.

Wreszcie nasta³a karwingomania. Zmienili¶my z ¿on± styl. D±¿ymy do "idealnego" karwingu w ka¿dych warunkach, tzn. ju¿ g³ównie na struksiku, ale o odpowiedniej stromi¼nie, aby nie by³o nudy. Jako¶ siê je¼dzi. Mo¿e jeszcze nowy sprzêt. Tylko jakie narty? Wybierz tu cz³owieku narty uniwersalne. D³ugi i krótki skrêt na niez³ej, amatorskiej szybko¶ci. Trzymanie na "lodzie". Miêkko¶æ w puchu i na muldach(bo mog± siê zdarzyæ!). Nie mog± szybko straciæ sprê¿ysto¶ci, rozlecieæ siê w drzazgi, kosztowaæ 4 tys. itp. Uff! Ale siê napisa³em. A to wszystko przez te narty!

Pozdrowienia



autor: Andrzej K - Zamieszczono: ¶r sty 25, 2006 9:36 pm
Pocz±tki gin± w pomroce dziejów. Z fascynacj± s³ucha³em opowiadañ taty o wyprawach w góry, o nartach. Ogl±da³em fotki rodziców. A w piwnicy podziwia³em wisz±ce pod sufitem narty rodziców pamiêtaj±ce jeszcze czasy wojny. Kiedy mia³em 6 lat na gwiazdkê Gwiazdor przyniós³ mi ¶liczne zielone drewniane narty z rzemiennymi wi±zaniami i chromowanymi kijkami. I zaczê³o siê by³o nas pary takich w okolicy którzy dysponowali jakimi¶ deskami nadaj±cymi siê do poruszania po ¶niegu. Rytua³ smarowania ¶wieczk± drewnianych spodów. I szukanie nieco chocia¿ pochy³ego terenu. Pierwsze do¶wiadczenia zdobywa³em w wielkim dole s³u¿±cym jako dzikie wysypisko.

Potem przenie¶li¶my siê na Cytadelê. By³a tam nawet górka do je¿d¿enia ale nas bardziej ci±gnê³o zje¿d¿anie do fosy. Pojawi³ siê te¿ element rywalizacji. Konkurencja polega³a na zje¼dzie do fosy a punktacja by³a banalnie prosta: pierwsze miejsce ten co zjecha³ i usta³, drugie znalaz³ siê na dole do koñca mia³ narty na nogach, dalsze miejsca bez punktacji. Poniewa¿ tamte dzieciêce narty w zasadzie pozwala³y na jazdê tylko na krechê wiêc pierwsze miejsce rzadko by³o obsadzone. Nikt siê nie zabi³, nikt nic nie z³ama³. Ale mój Anio³ Stró¿ by³ wtedy bardzo zajêty.
Z czasem doros³em do narty mamy to znaczy wyci±gniêt± rêk± siêga³em czuba (trochê oszukiwa³em staj±c na palcach) i pozwolono mi na nich je¼dziæ. Zaczê³y siê zimowiska harcerskie w górach; Przesieka, Szklarska Porêba, Karpacz. I jazda czyli narty na plecy, mozolne drapanie siê na górê zjazd z przerwami (najczê¶ciej narty rozstawa³y siê z narciarzem). Trochê wycieczek. Bo na kandaharach mo¿na by³o chodziæ. Na przyk³ad Szklarska Dolna – wodospad Szklarka – Szklarska górna i z powrotem po polach. Nikt nas wtedy na polach nie goni³. Bywa³o ¿e narty czasem pó³ drogi wêdrowa³y na plecach. Wyprawy z Przesieki na Odrodzenie; wyj¶cie o 6 i d³uga wspinaczka trochê jazdy na górze i d³ugi zjazd z powrotem. Anio³ Stró¿ nadal czuwa³.
Pierwsze wyrwir±czki w Karpaczu. Pierwsze wi±zanie bezpiecznikowe KADRA 2, buty Germina. Polsporty Rysy matal kombi, alu i epoxy. Bety. Germiny z jakimi¶ dziwnymi DDRowskimi wi±zaniami.
Szalona zimowa wyprawa w ¶niegu po pas z Miêdzygórza na ¦nie¿nik i d³ugi zjazd. Maciejowa w Rabce z najd³u¿sz± wyrwir±czk± jak± widzia³em.
Potem ma³e dzieci i trochê przerwy. I nauka dzieciaków. Potem nauka KM. Nastêpne narty ci±g³a rotacja przy pomocy komisów i gie³dy sprzêtu u¿ywanego. K2 ceramik, Hedy, Salomony. Pomy³ka z butami tylnowej¶ciowymi. Ma³y stok z talerzykami w L±dku ale pod nosem taniej (bardzo) mety. Czarna Góra.
Marzenia o Alpach w koñcu zrealizowane. Mi³o¶æ od pierwszego wejrzenia do Stubaja.

Ostatnia wyprawa na narty z Tat±.
Forum KpM.
Kolejne wizyty w Alpach. F5 i kupa frajdy z innej jazdy z carwingu.
Stubai z KS i KIN Karin±. (Kole¿anka Instruktor Narciarski). I wzajemne podpowiedzi Karina ucz±ca nas jazdy synchronicznej i podpowiadaj±ca jak lepiej w technice tradycyjnej i my pokazuj±cymi jej nasze pomys³y na jazdê kawringowa. Mieli¶my wtedy ca³± kolekcjê narty tradycyjne gigantki, funcarwery, szortki.


I tak dalej.
...
Mój pierwszy WZF.
...
Nigdy nie by³em na ¿adnym kursie, jestem totalnym samoukiem pewnie ju¿ nie reformowanym. Wiem ¿e moje wyobra¿enie a rzeczywisto¶æ siê rozmijaj±. Staram siê podpatrywaæ s³uchaæ i próbowaæ. Teraz na pewno jest ³atwiej. Nowoczesny sprzêt przygotowane stoki wyci±gi.
A przecie¿ mi ¿al tych zjazdów w kopnym ¶niegu kiedy za placami by³ tylko mój ¶lad a przede mn± ¶lady po wspinaczce do góry.

ps swoje pierwsze narty mam do dzi¶ w piwnicy



autor: Bosy - Zamieszczono: czw sty 26, 2006 7:49 am

ps swoje pierwsze narty mam do dzi¶ w piwnicy To tak, jak ja ... Powiem wiêcej - pierwsze i jedyne

A Wasze teksty Gienku i Andrzeju czyta³em z wypiekami na twarzy. Dla mnie - totalnego nowicjusza bez przesz³o¶ci narciarskiej to jak ba¶nie



autor: ojciec - Zamieszczono: czw sty 26, 2006 10:56 am
Prawda. Nawet zaczyta³em siê.



autor: KazP - Zamieszczono: czw sty 26, 2006 8:09 pm
Tak mo¿na poczytaæ z przyjemno¶ci±.
Dbaj o te pierwsze narty. Zawsze bêd± ³±czy³y siê ze wspania³ymi wspomnieniami. Dla potomnych czêsto trudnymi do zrozumienia.



autor: torek - Zamieszczono: pt sty 27, 2006 9:27 pm
Domy¶lacie siê, ¿e siê szykujê