Jak powstrzymać malucha...
autor: Nati - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 9:17 am
... przed zbytnim rozpędzaniem się na stoku??
Chodzi generalnie o to, że maluch (3,5 roku) właśnie uczy się jeździć i radzi sobie całkiem dobrze
Tata, znudzony oślą łączką, chciałby stopniowo zabierać go na bardziej strome trasy
Wiadomo,że im bardziej mu się to będzie podobało tym trudniej będzie bąbla powstrzymać przed rozpędzeniem - a wytłumaczenie,że nie powinien niewiele da
Pytanie do ojców, którzy uczyli swoje pociechy:
- jak radziliście sobie z takim problemem?
Oczywiście można użyć tzw. smyczy, ale...
autor: qbas - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 9:33 am
No generalnie nie wyobrażam sobie nic innego poza smyczą (chyba, ze dziecko jest zastraszone przez rodziców i staje na pierwsze oznaki podniesienia glosu). Jednak to co widziałem w Austrii to działo się właśnie tak. Na oślich łączkach bywało to hulahop, ale to chyba nie na większe trasy. i raczej nie dla faceta ponieważ róźnica wzrostów może być za duża.
autor: robert - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 9:34 am
Pytanie do ojców, którzy uczyli swoje pociechy:
- jak radziliście sobie z takim problemem? Nie uczyłem swoich, ale może jedna z zasad instruktorskich(nie jest najlepsza, ale..) Ci pomoże: niech Tato jedzie przed małym a on musi trzymac jego ślad i poprzez to tempo(które tatuś odpowiednio dostosuje do niego - do wieku, umiejętności, warunków pogodowych, śniegowych, itp.).
autor: Mariusz - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 9:52 am
Niech tata pomyśli co bedzie jak w 3,5 latka wjedzie ktoś dorosły... bo sobie akurat nie poradził na stromej trasie, albo zobaczył go (malucha) w ostatniej chwili, bo był za "progiem" - może problem zniknie. Jak trasa płaska to niech mały zasuwa ile wlezie ... jak mu się podoba
autor: robert - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 9:57 am
Jak trasa płaska to niech mały zasuwa ile wlezie ... jak mu się podoba A co, jak taki 3.5 letni huligan wjedzie w jeszcze młodszego, np. 2.5 latka?
autor: Mariusz - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 10:02 am
A co, jak taki 3.5 letni huligan wjedzie w jeszcze młodszego, np. 2.5 latka?Nic - wytrzymałość/elastyczność kości większa niż u dorosłego a masy 10 krotnie mniejsze. Nie ma skąd wziąć energi na rozpierduchę ( tylko pamiętać - kask obowiązkowy)
autor: robert - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 10:04 am
( tylko pamiętać - kask obowiązkowy)Rozumiem. Jak to mówią - ma przywalić z bani?
autor: ojciec - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 10:09 am
Niech tata pomyśli co bedzie jak w 3,5 latka wjedzie ktoś dorosłyDokładnie tak. Zazwyczaj w takich sytuacjach jechałem za KC, by osłaniać przed takimi przypadkami.
Bo samo rozpędzenie się dziecka nie powinno być aż tak groźne. Albo dzieciak rozstawi szeroko nartki i poradzi sobie (niektóre maluchy uwielbiają speed i potrafią ustać przy większych prędkościach) albo poprostu się wywróci. Jeżeli jest w kasku, to zakładając mały wzrost, nie powinno się nic stać (naturalnie nie mówię o wjechaniu np w niezabezpieczone drzewo.) Często groźniejsze dla nóg są upadki, kiedy narciarz stoi, np. w kolejce.
poz &y
autor: mateo - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 11:37 am
Bo samo rozpędzenie się dziecka nie powinno być aż tak groźne. Albo dzieciak rozstawi szeroko nartki i poradzi sobie (niektóre maluchy uwielbiają speed i potrafią ustać przy większych prędkościach) albo poprostu się wywróci. Jeżeli jest w kasku, to zakładając mały wzrost, nie powinno się nic stać (naturalnie nie mówię o wjechaniu np w niezabezpieczone drzewo.) Często groźniejsze dla nóg są upadki, kiedy narciarz stoi, np. w kolejce. Święte słowa ! Maluchy maja swoje żyroskopy i bezpieczniki i tak naprawdę to nie powinno się im przeszkadzać we własnym dobieraniu prędkości. Największym zagrożeniem są Pershingi , jednego takiego to o mało nie zatłukłem kijem kiedy przeleciał między instruktorem a Filipsem.
We Włoszech jeździliśmy z KM i Filipesem tak, że ja ubezpieczałem od góry a KM prowadziła od dołu.
autor: lusnia - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 12:30 pm
We Włoszech jeździliśmy z KM i Filipesem tak, że ja ubezpieczałem od góry a KM prowadziła od dołuDwa lata temu - tydzień na Jaworzynie Krynickiej z instruktorką i na smyczy
Rok poprzedni - stracony (choroby)
W tym roku przy jeździe z KW1 ostatecznie zrezygnowaliśmy ze smyczy. Smycz rozleniwia i w rezultacie bachor idzie po najmniejszej linii oporu i zsuwa się na napiętej lince.
http://j_sch.e3.pl/KW1-1.mpgOdpowiednia wieczorna rozmowa i tak umotywowana KW1 od następnego dnia jeździła samodzielnie, robiąć od razu olbrzymie postępy.
Po naradzie rodzinnej, czy nie za wcześnie na kijki, kupiliśmy odpowiednie i to zmotywowało KW1 jeszcze bardziej.
Oczywiście asekuracja jak w cytacie.
http://j_sch.e3.pl/KW1-2Short.mpgNa czerwonej trasie też dawała sobie radę.
autor: Nati - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 12:35 pm
Niech tata pomyśli co bedzie jak w 3,5 latka wjedzie ktoś dorosły... bo sobie akurat nie poradził na stromej trasieMariuszu, mój kumpel (tata malucha) nie zamierza zaraz ruszyć z chłopcem na kasprowy - kwestia jest odrobinę bardziej pochyłej trasy niż typowa ośla łączka
Ale chodzi właśnie o bezpieczeństwo małego - kask już ma - bez obaw - zanim poczynił pierwsze "kroki" na nartkach już został mu zakupiony
autor: Andrzej K - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 5:03 pm
ja w większym tłoku jeździłem za swoimi stanowiąc 100 kilową zaporę ochronną. Nikt się nie przebił.
A o ewentualnych wadach smyczy, szczególnie zbyt długiej była mowa jakiś rok temu na KpM. Opisane było parę przypadków jak to lukstorpeda wpadała między dziecko a prowadzącego smych.
autor: Nati - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 5:58 pm
sama to przeżyłam (i pisaliśmy o tym chyba po sylwku w Oszczadnicy) - jak kretyn tatuś zablokował wąski przesmyk smyczą
dlatego też nie polecałam takiego rozwiązania i stąd moje pytanie
dzięki za wasze opinie
autor: qbas - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 6:01 pm
Bo smycz powinna być zaj....cie pomarańczowa i mieć flagę na środku tak jak linka do holowania.
autor: Nati - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 6:05 pm
Bo smycz powinna być zaj....cie pomarańczowa i mieć flagę na środku tak jak linka do holowania.
autor: qbas - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 6:28 pm
Ależ absolutnie nie mówię, że nie można i jasne, że trzeba uważać. Natomiast jak widziałem gościa na VR który miał linkę w kolorze ciemnozielonym na dodatek cała oblepioną śniegiem to się bym wcale nie zdziwił jakby ktoś w nią wjechał. Ja po prostu mówię w jaki sposób można spróbować zniwelować zagrożenie.
autor: romex - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 8:08 pm
Zerowa zasada -- dziecko jeżdzi w kasku, goglach zamiennie z dostosowanymi do narciarstwa okularami słonecznymi. Dzieciak ma oczywiści ubrane rękawiczki narciarskie odpowiedniej długości. Jeżlei to jest maluch, to jeździ bez kijków.
Pierwsza zasada -- nie pchać się z dzieckiem na zatłoczone trasy. Wybierać mniejsze, mniej popularne ośrodki, tak aby nie pchać się z dzieciakiem w tłum.
Druga zasada -- jadąc z dzieciakeim nie zakładać, że się samemu pojeździ. Bo trzeba mieć oczy dookoła głowy, bo -- patrz wyżej.
Trzecia zasada -- stanowczo i konsekwentnie terować przebiegiem jazdy, kontrolując sytuację na stoku. Co jakiś czas robic przystanki, oceniać sytuację, dbając jednocześnie o dobrą zabawę dzieciaka. Gdy walą przecinaki -- stoimy i czekamy aż sobie przetną. Gdzy zrobiło się nadspodziewanie tłoczno -- robimy przerwę albo zmieniamy trasę na inną.
A przecież miało być o kontroli prędkości ... o tym można zapomnieć . Dzieci mają (szczególnie te malutkie) wrodzoną miłość do speeda dawanego na krótkich nartach, w pozycji mocno na tyłach. Wszelki uprzęże to bzdura, ochrona ciałem też kiepski pomysł. Kiedyś widziałem jak "rozkwoczony" tatuś skasował własne dziecko bo się go za blisko trzymał.
Podsumowując. Najważniejsze to wybór odpowiedniej, potencjalnie niezatłoczonej trasym z minimalną liczbą przecinaków. Potem stała kontrola tego co się dzieje wokół dziecka i na trasie jego zjazdu. Ograniczanie speeda ... no way!
autor: robert - Zamieszczono: śr lut 16, 2005 9:19 pm
Podsumowując. Najważniejsze to wybór odpowiedniej, potencjalnie niezatłoczonej trasym z minimalną liczbą przecinaków. Potem stała kontrola tego co się dzieje wokół dziecka i na trasie jego zjazdu.No i chyba to powinno być odpowiedzią dla Nati.
Ale wiadomo, to kobieta więc i tak zrobi po swojemu
autor: Nati - Zamieszczono: czw lut 17, 2005 8:10 am
Ale wiadomo, to kobieta więc i tak zrobi po swojemu nie czytasz uważnie - nie zrobię po swojemu - bo to nie moje dziecko
A przecież miało być o kontroli prędkości ... o tym można zapomnieć dzięki za szczere podsumowanie i wszystkie zasady
autor: Anonymous - Zamieszczono: czw lut 17, 2005 4:34 pm
zgadzam się z romexem. co prawda ja nie uczyłem żadnych dzieci jażdzić na nartach, ale jeszcze kilka lat temu sam tak jeżdziłem. z prędkością nie da się raczej nic zrobić ,ale trzeba mieć oczy dookoła głowy.
autor: Mariusz - Zamieszczono: czw lut 17, 2005 6:26 pm
zgadzam się z romexem. co prawda ja nie uczyłem żadnych dzieci jażdzić na nartach, ale jeszcze kilka lat temu sam tak jeżdziłem. z prędkością nie da się raczej nic zrobić ,ale trzeba mieć oczy dookoła głowy.
autor: robert - Zamieszczono: czw lut 17, 2005 8:46 pm
zgadzam się z romexem. co prawda ja nie uczyłem żadnych dzieci jażdzić na nartach, ale jeszcze kilka lat temu sam tak jeżdziłem. z prędkością nie da się raczej nic zrobić ,ale trzeba mieć oczy dookoła głowy.Kurde, ja ze swoimi dziećmi nie gadam(jeszcze) przez internet. Chyba jestem normalny
autor: romex - Zamieszczono: czw lut 17, 2005 8:58 pm
Kurde, ja ze swoimi dziećmi nie gadam(jeszcze) przez internet.Przecież Maximus nie gada ze mną tylko z Szanownym Gronem Klubowiczów ...
autor: ojciec - Zamieszczono: czw lut 17, 2005 10:30 pm
Czepiają się.
autor: rav - Zamieszczono: czw lut 17, 2005 10:43 pm
Wracając do tematu - Romek dobrze prawi, grunt to wybór relatywnie pustego stoku, bez 200-metrowych przepaści po bokach
Wczoraj odwiedziłem niespodziewanie, po raz kolejny, górkę bełchatowską i momentami tłok był taki, że sam czekałem tylko, aż ktoś mi wjedzie w zadek. Nie wyobrażam sobie uczenia dziecka w takich warunkach. Żadne zabezpieczenia nie pomogą.
autor: o_O - Zamieszczono: pt lut 18, 2005 5:30 am
Smycz jest kompletnie zła. Często widze jak ojciec prowadzi dzieciaka na smyczy, tylko że nie dzieciak skręca tylko ojciec robi sobie za nim łuki płużne. Dziecko jedzie na wprost zawieszone na smyczy a ojciec kontroluje prędkość pługiem ... I to ma nauczyć jeżdżenia??
autor: fantom - Zamieszczono: pt lut 18, 2005 2:47 pm
Smycz jest kompletnie zła. Sorry ale sie nie zgadzam. Nie ma nic zlego w smyczy, hula hop, miekkich rurkach, bojkach, kijkach, tyczkach, choragiewkach, szarfach, linach
To wszystko sa pierwszorzedne pomoce naukowe pod warunkiem ze korzysta sie z nich umiejetnie.
Gosc ktory blokuje waski przesmyk smycza jest po prostu kretynem ale nie przesadza to ze smycz jest zla - wiecej w pewnych szerokosciach geograficznych zalecana jako swietna pomoc przy nauce dzieci
Tak samo tyczki - umiejetnie postawiony slalom jest jak sam przyznasz dobra pomoca i jest podstawa trenigu.
Tyczki zle uzyte moga byc smiercionosna bronia. Pomagalem zwiesc kiedys akia dzieczynke ktorej koniec tyczki wszedl w ...oko.
Nieszczesliwy wypadek ...i tak i nie.. tyczki wbijal debil umieszczajac je nie pod takim katem jak trzeba
dobra koniec z mentorskim tonem
a co kontroli predkosci:
nie powiem nic oryginalnego ale zabezpieczenie Rodzic z przodu, rodzic z tylu.
Jezeli tylko jeden rodzic to raczej z tylu
Oczy wokol glowy obowiazkowo
pozdr
sk
P.S.
Za tydzien jade z moja 3latka na pierwsza powazna gore zdam relacje
autor: Nati - Zamieszczono: pt lut 18, 2005 3:40 pm
Za tydzien jade z moja 3latka na pierwsza powazna gore zdam relacje
autor: fantom - Zamieszczono: pt lut 18, 2005 3:44 pm
czekam z utęsknieniem !