ďťż
Jak umierają kobiety





autor: tomek - Zamieszczono: śr gru 07, 2005 10:32 am
O trzeciej w nocy ONA po cichutku wymknęła się z małżeńskiego łoża
do sąsiedniego pokoju. Klawiaturą rozbiła 19-calowy monitor,
wszystkie płyty CD porysowała i podeptała swoimi pantoflami. Obudowę
komputera wyrzuciła przez okno, a drukarkę utopiła w wannie. Potem
wróciła do sypialni, do ciepłej pościeli i przytuliła się z miłością
do boku swego nic nie podejrzewającego, śpiącego męża. Była
przeświadczona, że już teraz cały wolny czas będzie przeznaczał na
ich miłość. Zasnęła.... Do końca życia pozostały jej jeszcze niecałe
cztery godziny...

=======================================================

Tego dnia miarka się przebrała. Anna postanowiła z sobą skończyć.
Usiadła w kuchni koło lodówki. Po chwili usłyszała znajomy warkot
samochodu. Jej mąż wrócił właśnie z ogródka, gdzie kosił trawniki.
Za chwilę wszedł do domu, cmoknął Annę w policzek. Wziął do ręki
otwieracz, wyjął z lodówki butelkę piwa. Gdy odskoczył kapsel i
syknęła mgiełka, Anna szybkim ruchem wyrwała mężowi butelkę i
wyrzuciła przez okno. Śmierć miała szybką.

=====================================================

Od wielu miesięcy patrzyła jak się męczy. Codziennie do późna
przesiadywał w garażu. Podziwiała go za jego cierpliwość - nigdy sie
nie skarżył, a wręcz starał się zawsze wyglądać na zadowolonego z
siebie i swojego samochodu. Ale jej kobieca intuicja podpowiadała,
że to wszystko jest wymuszone i sztuczne. Wydawało jej się, że
patrzy z zazdrością na sąsiadów i znajomych jeżdżących autami z
salonu, siedzących wieczorami przy grillu z rodziną... gdy on znów
rozbierał silnik... Pewnej nocy, gdy pracował do późna w garażu
podjęła ostateczną decyzję...
Wszystko miała dokładnie zaplanowane. Okazja pojawiła się, gdy
wyjechał na parę dni na delegację, służbowym samochodem.
W jeden dzień załatwiła kredyt w banku i wizytę u dealera.
Na drugi zamówiła lawetę. Teraz pozostało tylko czekać...
a w garażu... taki nowiutki... błyszczący... musi mu się
spodobać...
Gdy przyjechał zaprowadziła go przed garaż, uroczystym ruchem
otworzyła drzwi...
- Gdzie mój zabytkowy ford mustang....... - jęknął tylko.
- Nooo... na złomie, tam gdzie jego miejsce, już nie będzie cię
denerwować, cieszysz się kochanie??
Po pierwszym ciosie zadanym kluczem do kół zdążyła resztką
świadomości pomyśleć "A może golf to nie był dobry wybór..
może toyota... ".
Pozostałych dwudziestu sześciu już nie czuła...




autor: Maciek - Zamieszczono: śr gru 07, 2005 12:18 pm
Se la vie (albo cuś w tem rodzaju)



autor: Lechu - Zamieszczono: śr gru 07, 2005 1:06 pm
dobre Wodzu



autor: mada2000 - Zamieszczono: czw gru 08, 2005 8:24 pm

Se la vie (albo cuś w tem rodzaju)
A ja zawsze myślałem że "Cela wie" (ale nie chce nikomu powiedzieć).
Dobre już przesłałem do kumpli:-)




autor: tomek - Zamieszczono: pt gru 09, 2005 5:01 pm
c’est la vie! [se la wị; fr.], takie jest życie!



autor: mada2000 - Zamieszczono: pt gru 09, 2005 6:21 pm
noo dobra wiedziałem o tym życiu w celi