Moje zakończenie sezonu, chyba :?:
autor: Lechu - Zamieszczono: sob kwie 02, 2005 7:43 pm
Start 5:40 , jadę sam bez zobowiązań, chętnych nie było
Droga bez historii, czarno i sucho oprócz dwóch jęzorów zamarzniętej wody przelewającej się za dnia przez drogę na skrócie przez Zacler.
Ale w takich miejscach wystarczy nic nie robić, przejechać prosto i po sprawie.
Śniegu po drodze na poboczach prawie nie ma, dopiero w okolicach Lubawki pojawiają się plamy wyglądające jak leżące niedźwiedzie polarne (Thalarctos maritimus) i to dość rzadko.
Mijany stok z Zaclerku, to dla Roberta info, wygląda dość łaciato, jak żyrafa (Giraffa camelopardalis) trochę trawy ale więcej śniegu, mimo to chyba będą kręcić bo trasa pod orczykiem wyglądała na uszykowaną.
Czas dojazdu od parkingu do parkingu 2h 05' bez specjalnego naginania, parkuję pod Hromovką o 7:45, klamoty z auta i do kasy. W ten sposób za osiem ósma już czekam z małym tłumkiem innych napałów na otwarcie bramek i tu niespodzianka, łaskawy Pan wyciągowy puszcza ludków na pięć minut przed ósmą !
Jako że Pioter dopiero od 8:30 chodzi, kontrolnie robię po jednej Hromovce raz z lewa raz z prawa. Jest fajnie
I tu małe podsumowanie poranka :
-jest już słonecznie na całego,
-przymarznięte lodowisko z aż chrupiącym sztruksikiem,
-równo wyratrtakowane że aż miło,
-temperatura trzyma -5 C póki co
-śniegu metr, żadnych przetarć czy innych upierdliwości,
-ludzi robi się powoli dziwnie dużo, o 9 rano, rzecz niebywała, na kanapie jest kolejka do końca płotka !
To efekt puszczanej od tygodnia w czeskiej TV2 reklamy SM z 50% zniżką na karnety
Czyli jest lampowo, sztruksowo, mroźnie, śniegowo , ludnie
No to do roboty, spadam na Sv. Petra i tłukę po czerwonej ulubionej.
O 11:00 mam dość paskudnie wielkiej kolejki i uznaję że pora na jakieś piwko, no niekoniecznie jedno
Popas lekko się przedłuża, jest cudne słońce, ciepło na tarasie i do tego live music, serio, zainstalował się jakiś zespół i coś pitoli śpiewając po czesku amerykańskie standardy, no jak bym słyszał Jizi Korna ze starej płyty
Jest tak miło że chyba przesadzam z piwem co gwarantuje mi konieczność pozostania do końca na stoku czyli do 16:00, o żadnym wcześniejszym porzuceniu roboty nie ma mowy bo i tak nie pojadę
No to jeżdżę ile się da, kolejki duże ale na Hromovce bardziej znośne, stok w miejscach nasłonecznionych robi się lekko skopany ale podkład nadal twardy, jeździ się świetnie, niewiele gorzej niż na WZF kiedy to było wręcz aż za dobrze.
Jest cudowny firn jak ten cukier kryształ, był taki w minionej epoce, takie przezroczyste większe niż normalnie kryształki, i komu to przeszkadzało
Lampa oczywiście wali cały czas więc po 13, akurat tu ta godzina nic nigdy nie znaczyła, porzucam czapkę, gogle a nawet rękawice bo jest po prostu za ciepło.
W słońcu tak daje że pot leje się z ludków mimo porozpinanych kurtek a nawet spotkałem jednego na stoku w T-shircie, no jaja ale żadnych panienek niestety w bikini nie było na stoku, a szkoda
Wszystko fajnie ale jak przyszła 16:00, zamknęli windę i pora była się zwijać z dużym żalem .
Standardowy obiadek w Stylu, pogaduchy z Robertem i w drogę.
Jadę dość szybko, ale starannie wypatruję różnych zgnitych starych busów pełnych gliniarzy i jakoś NIKT mnie nie zatrzymuje.
Tym razem tego pieprzonego STOPU za Zaclerkiem nie ignoruję i .............. Bingo !
Stoją sukinkoty jakieś 50 metrów po prawej za STOPEM schowani ze swoją Ładą Nivą za starą skodowką i polują na tych co nie lubią niepotrzebnie się zatrzymywać na przejeździe gdzie żadem pociąg już dawno nie jeździ ale STOP jest co by polowania były udane.
Mijam ich z uśmiechem na ustach i za chwile na granicy wita mnie nasz znajomy pan major, co nas ostatnio kasował, ale tym razem pozwala mi jechać . Widocznie to jego rejon łowny ale dzisiaj nic z tego
U siebie w kraju mocniej oddycham i w pedał bo piwko w domu czeka .
Bez emocji, mimo szybkiej jazdy ląduję po 2h 22' w domu i jest OK. Budweiser naprzód ! Mogę zacząć ze smakiem uzupełniać poziom płynów
W podsumowaniu za dzisiaj.
-świetny niewiele gorszy niż dni wuzetefowe dzień narciarski.
-ludzi od groma, efekt reklamy w TV
-śniegu starczy spokojnie na dwa tygodnie bo noca jest o -5 C lub niżej
-karnety oszałamiająco tanie bo tylko 300 kc za cały dzień
-piwko niezmiennie doskonałe i smakuje nadzwyczajnie a na tarasie na Plani z live music to już czwarty wymiar
-aż żal było wracać bo jutro będzie tak samo
-warto było być tam dziś
-mordka opalona aż miło, pewnie znów będzie tzreba robić za jaszczurkę
Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do SM póki jeszcze jest naprawdę nieźle.
Leszek
PS. zaraz parę zdjęć wstawię jak to wyglądało dla tych co nie byli by wiedzieli czego żałować
autor: Lechu - Zamieszczono: sob kwie 02, 2005 8:18 pm
cz. 2
autor: Lechu - Zamieszczono: sob kwie 02, 2005 8:25 pm
cz. 3
autor: Lechu - Zamieszczono: sob kwie 02, 2005 8:31 pm
cz. 4
autor: zbyszek - Zamieszczono: ndz kwie 03, 2005 4:31 pm
Lechu - mógłbyś robić w KGB jako wyjątkowo perfidny śledczy
autor: o_O - Zamieszczono: ndz kwie 03, 2005 4:55 pm
Mmmmm Mmmmm
autor: lusnia - Zamieszczono: ndz kwie 03, 2005 5:55 pm
A my jeszcze broni nie złożyliśmy. Planujemy zakończyć sezon na Świętej Górze w przyszły poniedziałek-wtorek (jeśli pogoda dopisze)
autor: konrad - Zamieszczono: ndz kwie 03, 2005 7:00 pm
Planujemy zakończyć sezon na Świętej Górze w przyszły poniedziałek-wtorek (jeśli pogoda dopisze) to moze jest dobry powód żeby sie tam spotkać..