Molltaler - koniec nartowania
autor: maćko - Zamieszczono: ndz kwie 22, 2007 6:29 pm
Udało się Było rewelacyjnie. Teraz czas wrócić do rzeczywistości
Ale może od początku
Dzień 1
Rozpoczeliśmy ciekawie - na nartach turowych. Korzystając z okazji wybraliśmy się (w trzy osoby) na jeden z wyższych szczytów w Austrii - GrossVenediger. Cała tura zajęła nam 14 godzin i 2300 m podejścia ale było warto. Rzadko zdarza się tak reweleacyjna pogoda w Alpach. Niebo bez chmurki przez cały dzień, zapierające dech w piersiach widoki i chęć osiągnięcia celu i udało się.
Dzień 2
Wyjeżdżamy pierwszym kretem i od razu zaskoczenie - w przedziale obok nas jedzie kadra szwecji (Jens Byggmark, Markus Larsson, Andre Myhrer). Na górze robimy wspólne zdjęcia z czołowymi slalomistami tego sezonu.
Po emocjach związanych z kadrą szwecji zaczynamy działać. Ustawiamy GS na trasie (czerwona "jedynka") obok SL i GS Szwedów i SG Słoweńców. PO slalomie jeździmy do 12. Po przerwie poznajemy ośrodek. Kilka zjazdów czarną "osemką", niebieską "piątką" i "dziewiątką" przekonują nas, że najfajniejsza jest czrana "ósemka" - pusta, równa i najtwardsza o tej porze dnia.
Na zakończenie piwko w Dulsburger Hutte przy czarnej "dziesiątce".
Dzień 3
Kolejny dzień GS. Tradycyjnie już rano GS, a po południu luźna jazda. Próbójemy też OffPiste spod szczytu Schareck - ciężka jazda w rozmiękłym śniegu.
Dzień 4
Załamanie pogody. Mgła, opad śniegu, ból głowy po wczorajszych zabawach Jednak po ustawieniu SL'a i pierwszych zajzdach ból głowy mija i wraca chęć do jazdy. Podpatrujemy Szwedów i próbujemy "tak jak oni" na naszym slalomie
Tradycyjnie jazdę kończymy na piwku w Dulsberger Hutte.
Dzień 5
Kolejny dzień SL'a i kolejna niespodzianka. Na stoku pojawił się Ivica Kostelic. Jego technika na SL jest perfekcyjna Aż miło było patrzeć
Dzień 6
Ostatni dzień jazdy. Tym razem już nie stawiamy slalomów. Jeżdzimy free. Udąło się zamienić kilka słów z Ivicą - miły człowiek
Jazdę kończymy o 12. Zjeżdżamy na dół i po spakowaniu betów wyruszmy w podróż do Polski.
Wyjazd był bardzo udany. Podpatrzyliśmy najlepszych na treningach. Sami pojeździliśmy 2 dni giganta i 2 dni slalomu. Zaliczyliśmy kilka zjazdów offpiste, kilka skoków w funparku, kilka upadków (na szczęści niegroźnych).
autor: maćko - Zamieszczono: ndz kwie 22, 2007 6:32 pm
cd fotek...
autor: maćko - Zamieszczono: ndz kwie 22, 2007 6:35 pm
cd fotek...
autor: maćko - Zamieszczono: ndz kwie 22, 2007 6:39 pm
cd fotek...
autor: maćko - Zamieszczono: ndz kwie 22, 2007 6:42 pm
cd fotek...
autor: maćko - Zamieszczono: ndz kwie 22, 2007 6:45 pm
cd fotek...
autor: Jacol - Zamieszczono: ndz kwie 22, 2007 6:58 pm
aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa
a miałem tam być:(:(:(:(:(:(
Pogoda ekstra, zazdroszcze i to bardzo.
Pzdr
autor: mada2000 - Zamieszczono: ndz kwie 22, 2007 7:27 pm
Czekałem na tą relację. Dziękuję
Za niecały już tydzień sam zakosztuję śnieżnych przyjemności w tym samym miejscu
autor: mada2000 - Zamieszczono: pn kwie 23, 2007 7:43 am
Maćko,
Będę wdzięczny za sugestie dotyczące ubioru. Wiem tylko że filtr 30 obowiązkowo ale co poza tym? Co ze słynnym wiatrem na lodowcu? Czy jazda w polarku wystarczy, czy też jest to złudne i jednak trzeba kalesonki ubierać
autor: maćko - Zamieszczono: pn kwie 23, 2007 7:56 am
Rano przy górnej stacji gondolek było koło 0 st C. Trasy bardzo twarde. Puszczało ok godz 12 i robiło się przyjemnie miękko. Zjazd do kreta po południu w mazi snieżno-wodnej (południowa wystawa trasy) - na stromym przed samym kretem mogą się pojawiać kamienie (można rozważyć zjazd gondolkami). Trasy na lodowcu były dośnieżane.
Ja jeździłem w gumie, spodenkach i kamizelce. Jak wiało zakładałem kamizelkę z windstopera. W słońcu bardzo ciepło, w cieniu przyjemny chłodek. W plecaku zostawianym w głównej stacji mieliśmy kurtki.
Krem z filtrem (30 i więcej) obowiązkowy.
Pozdrawiam
MaćkoS
autor: Maciek - Zamieszczono: pn kwie 23, 2007 8:55 am
Super relacyjka Jeszcze tylko 5 dni i odpalamy w to samo miejsce Mam nadzieję, że nie będzie gorzej.
autor: torek - Zamieszczono: pn kwie 23, 2007 1:27 pm
No pięknie Maćku . Czy GrossVenediger wchodzi w rachubę dla takiego co tylko po twardym, ale po górach chodzi i od razu płuc nie wypluje.
P.S. Mam na myśli pana w średnim w wieku, czyli mnie
autor: maćko - Zamieszczono: pn kwie 23, 2007 2:26 pm
GrossVenediger jest jak najbardziej w zasięgu każdego mającego dobrą kondycję i dużo samozaparcia. Podejście było strasznie nudne - jednostajne nachylenie, nie było widać szczytu i ogromna odległość do przejścia. Do góry szliśmy 11 godzin. Chyba warto podzielić takie wejście na dwa dni z noclegiem w Neue Prager Hutte - wtedy jest przyjemność, a nie wyścig z czasem. Jednak dla kogoś kto chce sobie, przysłowiowo dać w dupę, jednodniowe wejście jest ok
My przygotowaliśmy się dość dobrze do tej tury - kilka wycieczek turowych w tatrach (każda po ok 1300 m przewyższenia), a i tak po zejściu byliśmy dość solidnie zmęczeni. Bardzo zmęczył nas sam zjazd. Zjeżdżaliśmy późną porą i chwytał już mróz. Wierzchnia warstwa śniegu była zmrożona a pod spodem mokra i miękka. Nie było możliwości wykonania skrętu - i tak przez 2/3 zjazdu
Pozdr
MaćkoS
autor: maćko - Zamieszczono: pn kwie 23, 2007 2:26 pm
GrossVenediger jest jak najbardziej w zasięgu każdego mającego dobrą kondycję i dużo samozaparcia. Podejście było strasznie nudne - jednostajne nachylenie, nie było widać szczytu i ogromna odległość do przejścia. Do góry szliśmy 11 godzin. Chyba warto podzielić takie wejście na dwa dni z noclegiem w Neue Prager Hutte - wtedy jest przyjemność, a nie wyścig z czasem. Jednak dla kogoś kto chce sobie, przysłowiowo dać w dupę, jednodniowe wejście jest ok
My przygotowaliśmy się dość dobrze do tej tury - kilka wycieczek turowych w tatrach (każda po ok 1300 m przewyższenia), a i tak po zejściu byliśmy dość solidnie zmęczeni. Bardzo zmęczył nas sam zjazd. Zjeżdżaliśmy późną porą i chwytał już mróz. Wierzchnia warstwa śniegu była zmrożona a pod spodem mokra i miękka. Nie było możliwości wykonania skrętu - i tak przez 2/3 zjazdu
Pozdr
MaćkoS
autor: zagronie - Zamieszczono: pn kwie 23, 2007 6:08 pm
Ciekawa jest ocena własnej kondycji. Piszę kondycji, a nie doświadczeniu w sensie techniki(ogólnie bardzo rozumianej).
Dostajemy teraz materiały z Oesterreichischen Alpen Verein(Austriacki Związek Alpejski).
Na przykład w tym roku związek proponuje szereg "wycieczek" obejmujących min. wiele skitour w Alpach, a na nóżkach(min. Monte Rosa, trawers Mont Blanc, Aconcagua) a także dłuższe trasy w różnych bardzo egzotycznych górach. Również są wypady na rowerach, spływy różnymi rzeczkami. Podobne materiały dostawałem kiedyś z Francji. Można się na taką "wycieczkę zapisać(na ogół dość drogo), wszystko jest przygotowane w sensie organizacyjnym, dojazdu itp. Najciekawsza jest jest kwestia oceny własnych możliwości, aby nas nie cofnięto na początku, bez zwrotu kosztów.
Przykładowo Austriacy podają:
T1-T3 - techniczne wymagania odnośnie poruszania się po skale i lodzie, śniegu. T3 to już umiejętności na progu alpinizmu.
ST1-ST3 - technika narciarska. ST3 przykładowo jazda po gęstym lesie, w żlebach. Nie mówiąc o najczarniejszych trasach.
Ciekawe są wymagania kondycyjne i tak na dzień:
K1- 2-4 godz. podejścia, zejścia.
K2 - 4-7 g.
K3 - 7-10 g.
Jako bazę przyjmuje się 400 m podejścia na godz. lub 4 km.
I tak np. przez kilka kolejnych dni. Ma się rozumieć, że niesie się plecak rzędu 10 kg.
Francuzi w swoich materiałach oznaczali "wycieczki" czekanami i bucikami. Trzy czekany i trzy buciki wymagały wycieczki na szczyty rzędu 6-6,5 km.
Mając pieniążki można się świetnie bawić. Gdyby jeszcze organizm na to pozwolił.
Warto więc się czasem przetestować, aby nie mieć złudzeń. Do tego wystarczą Beskidy, czy Tatry.
Pozdrowienia
autor: Maciek - Zamieszczono: pn kwie 23, 2007 7:47 pm
Maciek, a skąd mieliście tyczki?
autor: torek - Zamieszczono: pn kwie 23, 2007 9:17 pm
Do góry szliśmy 11 godzin. ups
autor: maćko - Zamieszczono: pn kwie 23, 2007 9:50 pm
Tyczki mieliśmy własne. Część znajomego, kilka moich. Były równierz płachty i pomiar vczasy który przestał działać kiedy go rozstawiliśmy, a był plan zrobienia sobie małych zawodów.
Jak dostanę filmy wrzucę kilka na google.video z przejazdów Szwedów, Ivicy i naszych
pozdrawiam
MaćkoS
autor: Maciek - Zamieszczono: pn kwie 23, 2007 9:59 pm
maćko napisał:
Do góry szliśmy 11 godzin.
ups EmbarassedDawniej, na corocznych zawodach ski-alpinistycznych w alpach włoskich, robiliśmy trasy z sumarycznym podejściem 2,5 km i ok 30 km w poziomie - w tym odcinki podejścia na czas i zjazd off-piste na czas. Całość musiała się zamknąć w 12 godzinach. Była niezła wyrypa. Pamiętam, że w ramach przygotowań wbiegałem z Murowańca na przeł. Karb i spowrotem (do stawu dupozjazd) w 35 min, a z Kuźnic na Gąsienicową w 40 min. Ale to se ne wrati
autor: zagronie - Zamieszczono: wt kwie 24, 2007 8:09 am
Nie wróci się, ale walczyć trzeba!
Pozdrowienia
autor: Maciek - Zamieszczono: wt kwie 24, 2007 3:57 pm
Nie wróci się, ale walczyć trzeba! No i właśnie to robię