ďťż
PO WYBORACH





Tomasz Strzyżewski - 06 Lip 2010, 13:04
" />Oto garść moich refleksji powyborczych:

Będąc zwolennikiem Prawa i Sprawiedliwości oraz kandydata na prezydenta RP Jarosława Kaczyńskiego przeżyłem wielki zawód, spotęgowany nocnym zwrotem podczas podawania kolejnych wyników... Uczucie zawodu opuściło mnie szybciej niż tego oczekiwałem, dzięki jak sądzę wcześniej już ugruntowanemu poglądowi na rolę oraz znaczenie władzy czwartej. Wybory przebiegały w warunkach takich właśnie, jakie są – w warunkach... ‼demokracji realnej”.

Współczesna demokracja ma to bowiem do siebie, że jest w istocie MEDIOKRACJĄ. W systemie takiej ‼demokracji” rolę realnego DEMOSA pełnią właściciele, albo raczej – dysponenci nadajników medialnych i zatrudnieni przez nich dziennikarze. Demos służy mediokratom wyłącznie za instrument sprawowania przez nich realnej władzy, napełniając równocześnie świadomość odbiorców masowego przekazu przeświadczeniem, iż podejmują oni własne, integralne decyzje wyborcze. Manipulacja w końcu na tym też polega, że człowiek manipulowany – nie wie, że jest manipulowany. Ponieważ ludzie pełniący rolę rzeczywistego suwerena stanowią zaledwie ułamek promila całego elektoratu, demokracja taka musi być w sposób oczywisty fikcją. W obrębie Czwartej Władzy mamy w dzisiejszej Polsce do czynienia z nadal jeszcze (po 21 latach od upadku systemu komunistycznego) potężniejszą od wszystkich pozostałych frakcją postkomunistyczną. Jej Matrix wciąż jeszcze jest Matrixem dominującym (choć w zwolna malejącym stopniu) co do zasięgu jego opiniotwórczego oddziaływania. Jeśli się nawet czasem uda – dzięki zaskakującemu splotowi okoliczności czy też pod wpływem traumatycznego zdarzenia – jakiemuś niepostkomunistycznemu środowisku czy partii zdobyć władzę formalną (państwową) to skutecznie sprawować ją może pod warunkiem, że sprzyjać jej będzie dominująca część mediów.

Szkoda zatem, że się nam (PiS-owi i wszystkim jego zwolennikom) nie udało stworzyć jakiejś przeciwwagi – równoważącej przynajmniej zasięg opiniotwórczego oddziaływania mediów postkomunistycznych. W 2006 roku trwały negocjacje w sprawie przejęcia TV Puls przez Murdocha. Szkoda, że zakończyły się niepowodzeniem. Była teraz szansa na zwycięstwo. Była – i to ogromna. W przypadku wygranej i tak byłoby ono zwycięstwem tyko symbolicznym, choć przez pewien czas z pewnością by nas cieszyło. Tryby opiniotwórczej obróbki zmieniają i formują świadomość odbiorców powoli. Po pewnym czasie i tak zatem powtórzyłoby się to, czego świadkami byliśmy wtedy, gdy w poprzedniej kadencji formalną władzę sprawował PiS.

Wciąż jest jeszcze spora szansa na wygranie przyszłorocznych wyborów parlamentarnych. Zobaczymy... Bez zapewnienia sobie jednak poparcia większości nadajników medialnych (głównie tych elektronicznych) nie ma chyba sensu cieszyć się z jakiegokolwiek formalnego zwycięstwa.




Tomal - 11 Lip 2010, 13:55
" />`
Mocnym akcentem rozpoczynającym okres powyborczych dyskusji i analiz stać się może publikacja wywiadu z Jarosławem Kaczyńskim dla ‼Rzeczpospolitej”, zapowiadana na jutro (12.07).

Dziś możemy wyliczać negatywne dla PiS konsekwencje smoleńskiej katastrofy ze świadomością, że lawina toczy się nadal. Przyspieszenia nabrały zmiany w mediach publicznych, które prowadzą do pełnego podporządkowania ich PO. Z drugiej strony PiS umocniło się znacznie i zanotowało duży wzrost aktywności własnego elektoratu.

Wyraźnie zauważalna jest tendencja do manifestowania patriotyzmu i polskości pod sztandarem PiS. Prezes pozostał przy swojej partii, uzyskując wzmocnione wsparcie a i powrót na drogę dynamicznego rozwoju w nowych okolicznościach. To dowód działania adekwatnego.

Przetasowania w mediach doprowadzić mogą do tworzenia się nowych bytów na bazie zrównoważonego wyniku wyborczego i obiecującej dynamiki obronnej Jarosława Kaczyńskiego. Wiele jednak wskazuje na to, że kolejne wybory i samorządowe i parlamentarne PiS będzie rozgrywał z pozycji Dawida przeciw Goliatowi.

Z szacunkiem
Tomasz Liese

,



Marianator - 20 Lip 2010, 22:41
" />I tu pies jest pogrzebany. PiS, a wczesniej podobnym mu ugrupowaniom z prawej strony, chyba odpowiada rola Dawida. Problem w tym, że Filistyni jakoś nie dają sie pokonać tak prostymi metodami, jak wieść biblijna niesie, a do roli Dawida nasz "prawica" sprowadza się z dziwną konsekwencją. Pomińmy już dawną sprawę Porozumienia Centrum, ale przypomnijmy sobie jak dosłownie parę lat temu po przegranych wyborach parlamentarnych i prezydenckich wyglądał niejaki Donald T. Te same media, z którymi walczymy niczym z wiatrakami, nawet obiektywnie relacjonując wystąpienia, pomysły i buńczuczne wyskoki Donalda, chcąc nie chcąc prezetowały go jak wioskowego głupka, który gada swoje, a karawana jedzie dalej. Przypomnijmy sobie, że było o krok od utraty przez niego poparcia w rodzimej partii. Donald stał sie synonimem porażki na każdym polu, pomnikiemnieudacznictwa i bezradności politycznej. Zawirowania w PO mogły doprowadzić do marginalizacji tej partii. Ale znalzł sie ktoś, kto wyciągnął do głupkowatego Kaszuba rękę i pomógł mu się wspiąć na te wyżyny, na których dzisiaj, z tępym uśmieszkiem, bryluje. Tym kimś był nikt inny, tylko Jarosław Kaczyński. To jego decyzja wcześniejszych wyborów i oddania władzy uratowała i Donalda i PO. Zamiast skupićsię na porządkowaniu własnych szeregów i w miarę uczciwym rozegraniu konfliktów z koalicjantami p. Jarosław zrobił to, czego żaden rasowy polityk nie robi - oddał raz zdobytą władzę. A naprawdę nie warto było. Mogłem niektóre rzeczy obserwować z bliska i wiem, że mimo zajadłych ataków mediów (na przykład na przyczółek edukacyjny) społeczeństwo już przyzwyczajało się do nowego rozdania politycznego, do obecności w mediach Kaczyńskich, Wassermana, Giertycha et consortes. Przyzwyczajali też sie dziennikarze, gdy okazywało się, że rządzący politycy mają wiedzę, styl i inteligencję przewyższającą nie tyle dziennikarzy, co wściekły salon warszawskiej izra-elity. Stopniowo młodzież wdrażała by się w nowe lektury obowiązkowe, co z pewnością za lat kilka zaowcowałoby pokoleniem na pewno nie czerpiącym wiedzę z "Gazety Żydorczej". Same media też z czasem udałoby sie na swój sposób opanować. Przy formie zakamuflowanej dyktatury można by nawet było ściągnąć kilka pomysłów od Putina, który z wewnętrznymi mediami ma spokój. Tak gdybać można jeszcze długo i wyliczać zaniechania i stracone szanse. Szkoda tylko wiary i zaangażowania tych ludzi, którzy wierzyli w IV RP, a teraz wierzą w "Solidarnych 2010". Jak stracimy TVP1, IPN i kilka innych przyczółków to zostanie nam tylko Witkacowska "mdła demokracja" i do tych mdłości juz tak się przyzwyczaimy, że naprawdę zaczniemy wierzyć i w holokaust, i w bohaterską przeszłość bojową "prof." Bartoszewskiego, heroizm Edelmana i poczucie humoru Palikota. Chciałoby się zawołać: "Et tu Jarosławie contra me".