ďťż
Rejs Mazury 2007 na s/y KOPCIUCH (T800N) uwaga b. długie





autor: Lechu - Zamieszczono: wt wrz 11, 2007 4:56 pm
Zaczęło się jak zwykle niewinnym zapytaniem w okolicach kwietnia czy w tym roku też płyniemy mimo że od dawna było oczywiste że TAK
Skład załogi ustalony był od zeszłego roku więc i tu problemów nie było. Maciek, Bosy, Konrad i ja. Skorzystaliśmy oczywiście ze sprawdzonej oferty firmy Top Yachting Radeccy. Łódka też ta sama mimo pewnych chęci na inną, większą i nowszą. Z drugiej strony jacht sprawdzony, wygodny i nieźle wyposażony. Dla porządku tylko podam ze to Twister 800N pod nazwą "Kopciuch"

Same przygotowania było banalnie proste, wszystko wczesnej ustalone, kto co ma kupić i zabrać oraz jak się podzielić z dojazdem. Ja jadąc z Wrocka zabrałem po prostu Bosego a Maciek z Wawy zabrał Konrada i spotkaliśmy się koło 1100 w pięknym nowym porcie Stranda na Kisajnie w zatoczce Tracz zaraz przy ujściu kanału łączącego Niegocin z Kisajnem. Założeniem rejsu jest poznanie nowych, dotąd nie odwiedzanych w tej załodze miejsc.

Sobota 01-09-2007

Łódka, ale jeszcze z poprzednią załogą która powoli się ewakuuje, jest już w porcie i kolo 1300 po krótkiej wymianie zdań z Bosmanem obejmujemy ją w posiadanie. Wcześniej ekipa portowa odkurzyła wnętrze, wybrała wodę z bakist i posprzątała wnętrze. Wnosimy klamoty a jest tego trochę bo całe żarcie mamy dzięki Bosemu zaplanowane, przygotowane i rozpisane na dni. Przygotowane mozolnie przez Bosego wecki na każdy dzień pozbawiają nas stresu związanego z jedzeniem puszkowanych dań obiadowych.
Drobne ilości piwa wnosimy dyskretnie nie chcą wzbudzać sensacji, podobnie wino białe najbielsze jak i inne trunki chytrze poupychane i zupełnie niewidoczne.

Koło 1400 wychodzimy na wodę, kierunek jeziora północne, celem jest biwak na kanale mazurskim lub nieodwiedzany w poprzednich rejsach port Aniata na zupełnym końcu jeziora Przystań. Wiatr słaby ale korzystny i nie pada, idziemy więc żwawo po Kisajnie do mostu na Kirsajtach. Na moście pierwsze w rejsie kładzenie masztu ale bez sensacji, robiliśmy to już wile razy w tamtym roku więc i teraz szybko i sprawnie. Silnik bez zarzutu ciągnie nasz aż na Mamry. Mijamy Upałty i późnym wieczorem cumujemy w Porcie Aniata. Ciche na odludziu miejsce, jesteśmy jedynym jachtem na porządnej kei co ma nawet podłączenie do prądu. Pusto ale sanitariaty otwarte, czyste i z ciepłą wodą. Można by rzec że brakuje tylko aktualnej gazety do poczytania w "ziobro, ziobro"
Teren zadbany, trawa wysieczona, pomosty solidne. Tu wreszcie po męczącej podróży i całym pierwszym dniu spożywany spokojna kolację i małe co nieco na dobry początek. Jedyną rzeczą jaka nam przeszkadza w nocy to wiatr grający przeróżne tonacje w naszym maszcie który górą jest otwarty i działa jak duża organowa piszczałka. Byłem przekonany jak i pozostali ze gdzieś w pobliżu jest ruchliwa droga czy tez pracująca jakaś wredna fabryka skąd dochodzą te dźwięki. Z tym graniem masztu poradziliśmy sobie na kanale w Giżycki wtykając w maszt od góry po prostu udartą połowę ścierki od podłogi, stan ścierek musi się zgadzać !
Koszt postoju to 3 zł za os. + 10 zł za łódkę. Razem 22 zł wyszło.

Niedziela 02-09-2007

Startujemy wcześnie bo koło 0900 po dobrym śniadaniu i porannej toalecie z goleniem i innymi szykanami w nadal opustoszałym Ośrodku Aniata. Na początek przechodzimy koło "dyskusyjnego" miejsca jakim jest różnie opisywana knajpka na Niedźwiedzim Rogu ale nie decydujemy się zacumować. Kierunek Węgorzewo gdzie wchodzimy z masztem mając duży zapas pod linią energetyczną. Niektóre łódki nawet mniejsze od nas kładą maszty częściowo lub całkowicie. To w sumie dobrze bo jak się nie ma pewności to lepiej położyć niż dać się do prądu podłączyć. Krótki postój w porcie Keja, wypad do miasta na znakomitą jak zawsze rybkę i Żywca z beczki. Króluje sielawa choć Maciek wybiera pstrąga. Rybeczki wysmażone i aromatyczne, pogoda słoneczna, siedzimy na tarasie smażalni i leniwie dyskutujemy o reszcie rejsu. Ot, proste wielskie życie jak można by rzec.
A potem już w drogę i kierunek j. Święcajty. Wiatr korzystny popycha na szparko wzdłuż półwyspu Kal i szybko jesteśmy na Święcajtach. Trochę się po nich kręcimy i cumujemy na przystani ośrodka WDW. Podejście niełatwe bo praktycznie na dopychu ale obywamy się bez silnika bo tak jest bardziej elegancko

Krótki rekonesans, jakieś wyborne piwo w kafejce, mnie z braku Żywca trafia się duży Heineken ale i amator ciepłego grzanego z sokiem też się w naszej załodze znalazł jako że dzień już chłodny się zrobił. Miejsce też prawie opustoszałe ale z warunkami do pozostania. Opłat nie potrafię podać bo nikt o nic nie pytał przy tak krótkim postoju. Tylko toaleta nie wiedząc czemu płatna.

A potem dalej w drogę, kierunek Sztynort, Kietlice odpuściliśmy jako że byłyśmy już tam i nic ciekawego nie było. Na wyjściu z Mamr przed Kirsajtami spotkaliśmy załogę Sławkowych starszych synków z osobistymi dziewczynami. Jako że wiatr się już zrobił dość sensowny a oni właśnie stawiali grota to tylko zatoczyliśmy rundkę i po pomachaniu poszliśmy w swoją stronę. Udało się jednym halsem mimo momentami bardzo ostrego bajdewindu dojść aż pod okolice mostu gdzie sprawnie poszedł maszt w dół a silnik naprzód. Potem już tylko trochę wożenia się po Kisajnie i wejście na nocleg do Sztynortu. Postój wygodny, pomosty solidne, sanitariaty płatne ale bez zarzutu, poziom europejski.

Poniedziałek 03-09-2007

Wyjście przed 0900, kierunek j. Dobskie. Wiatr 4B z porywami do 5-6B. Na wyjściu z kanału zakładamy refa na grota i zaczyna się piękna stabilna żegluga bez niepotrzebnej walki z łódką. Osobiście nazywam to jazdą efektywną w przeciwieństwie do jazdy efektownej ale męczącej łódkę i załogę gdzie co chwila moczymy listwę, wyostrzamy prawie do łopotu, trzepiemy żaglami i patrzymy co nam właśnie wypadło z jaskółek .
Piękna jazda po j. Dobskim, prędkość 11-12 km/h a i 13 się zdarza. Wszystkie prędkości z GPS-a a nie na oko oczywiście.
W dobrym czasie cumujemy w zat. Rajcocha, krótki postój, symboliczne piwo marki Pilsner Urquell dla odmiany od Żywca Zakątek uroczy ale zabudowa brzegu zapuszczona i zaniedbana, wszystko pozamykane i żywej duszy ni hu hu. Podziwiamy przyrodę i spadamy dalej, wszak program napięty i pływać się chce bo i wiatr dopisuje wspaniale.
Kierunek Poganckie Kępy na j. Dargin. Zaczyna coś padać ale nic to wszak sporty wodne to sporty mokre więc jedziemy aż miło na Dargin i stajemy na kolejny dziś postój na Kępach od strony południowej. Fajne miejsce, obon nas tylko jedna Venuska która zresztą zaraz odeszła. Lekki posiłek z piwniczki Bosego i po krótkim relaksie w drogę na Zimny Kąt. Rozpadało się na serio, leje regularnie i do tego w okolicach Dębowej Górki wiatr zdechł totalnie więc zwiedzamy Zimny Kąt na silniku. Miejsce jak zawsze urocze, budy do biesiadowania są, ludzi malutko, w całym Zimnym Kącie raptem z 3 łódki stały, czyli nic.

A potem juz tylko przejście miedzy Kiermuzami i do Strandy, miejsca startu na solidny postój z najlepszymi samitariatami.

04-09-2007 Wtorek

Dzień najważniejszy bo dziś spotkanie Sail Forum, formę szykujemy od samego rana dobrym śniadaniem i wczesnym wyjściem bo kawałek drogi jest a i po drodze odwiedzić Wilkasy zamierzamy. Z wiatrem słabo ale nie leje, wchodzimy w pierwsze otwarcie mostu obrotowego od 0805 do 0835 i już o 0820 kiwamy się po Niegocinie. Na kanale z nabrzeża, ale już za mostem obrotowym, zatykamy wyjący nocą top masztu szmatą podłogową i od tej pory mamy z nim spokój. Dojście do Wilkas i krótki postój pod "marketem" w którym w zasadzie nic nie było do kupienia, trafiamy bułki i coś do picia tylko

Potem powolna żegluga do kanałów, na j. Bocznym przez brak wiary w słowa niżej podpisanego że "to już" zaliczamy klasyka ale delikatnie i bez kłopotów schodzimy z godnością po podniesieniu miecza Kanały bez emocji, poziom wody wysoki, ruch niewielki, wiadomo wrzesień. Na Tałtach coś powiewa ale za mało by zdążyć na 1700 za Krowią Wyspę więc spóźniamy się delikatne 20' co chyba zostało nam wybaczone.

Na brzegu oczekuje już Wytworne Towarzystwo w najznakomitszych, ciągle poprawianych humorach a na zacumowanych łódkach powiewają radośnie proporczyki Sail Forum. Jesteśmy jak w domu i z marszu zaraz po sklarowaniu jachtu włączamy się w miłą zabawę niczego sobie nie skąpiąc a powitalnego grzańca przede wszystkim Festiwal powitań i wzajemnego przedstawiania się trwa ale i tak nikt nie jest w stanie spamiętać więcej niz 4-5 imion czy nicków. Łatwiej z osobami co są charakterystyczne i mają na Sail Forum zdjęcia o cechach zbliżonych do wyglądu faktycznego. A nad wszystkim dominuje powtarzane ciągle przez jednego z Kolegów sympatyczne "Really?" Impreza rozkręca się żywiołowo, ognisko płonie, szanty w coraz lepszym wykonaniu i przy dźwiękach coraz większej ilości gitar niosą po wodzie i lesie aż miło. Opowieści, wymiana poglądów, wspomnienia i zwykłe pogaduchy jak to przy ognisku do później nocy ....

05-09-2007 Środa

Wychodzimy jako pierwsi na wodę i kręcimy się w koło na przebranych żaglach czekając na Pikacza co to się zadeklarował na "Tajfunie" wziąć udział w prywatnych regatach do linii WN przed mostami w Mikołajkach. W końcu jest na wodzie i zaczyna szparko posuwać na poczatek dla niepoznaki niby w stronę Rynu. Znamy takie numery ale tym razem mu się prawie udało. Jako że prawie robi wielką różnmicę po jakims czasie go dopadamy i idziemy już równo. Wieje na Mikołajki więc każdy moze sobie wybrać drogę jaką chce, czy pod lewym czy pod prawym brzegiem, wg uznania i oceny.
Po jakimś czasie pojawia się jeszcze w oddali Blazjo z jachtem"Gocha". Początkowo idzie znakomicie wyraźnie się zbliżając ale potem jakoś zostaje, może zmienili plany.
Do linii i my i Tajfun dopływamy w dobrym czasie, kto wygrał to nie istotne ale równica wynosiła tylko jedną minutę. Jako że wyścig był na dwie łodzie to należą się gratulacje Zwycięzcy za zajęcie przedostatniego miejsca jak i Pokonanemu za zaszczytne drugie miejsce Prawie jak w starym kawale.

Pikacz na Tajfunie dzielnie zawraca pod linią i wraca w stronę kanałów. Dziękujemy mu za towarzyską zabawę na wodzie. My kładziemy co trzeba i zatrzymujemy się w Mikołajkach na krótki postój. Paliwo do silnika, owoce, jakaś płaska zgrzewka 6x4, masło etc. Zapowiadanej wizyty w lupanarze nie było Potem już gnamy na południe. Cel ambitny "stanica Czaple aż za Zamordejami.
Wieje nie za silnie ale korzystnie więc Mikołajskie i Bełdany migusiem. Śluzowanie po krótkim oczekiwaniu a potem nie zatrzymując sie nawet na chwilę w R-N dalsza jazda po Nidzkim. Początkowa halsówka za zakrętem jeziora zmienia się na jeden hals co nas cieszy i bez większych przeszkód, wprawdzie juz prawie o ćmoku cumujemy przed 1945 na Stanicy Czaple. Cicho, głucho, tylko dwa domki zajęte, nikogo nie widać, szczekają psy tylko. Kolacja, z tych wytwornych nie powiem ale warto za przebieg dzienny.

06-09-2007 Czwartek

Nidzkie w okolicy Czapli gładkie jak stół, tylko w oddali jakieś zmarszczki ale nic to, jedziemy wcześnie bo na dziś czeka Popielno. Wiatr za cyplem tężeje i juz przy Zamordejach mamy uczciwe 3B z porywami silniejszymi. Idziemy jednym halsem ostro do wiatru i w miarę zakręcania jeziora wiatr się wypełnia aż do baksztagu przed wyspami. Potem to już jak wiadomo na Nidzkim loteria, wieje z każdej strony i fajnie. Tu muszę się pochwalić że udało nam się przejechać wszystkie łódki idące na R-N jakie po wyjściu z za cypla udało nam się zauważyć. Że większość szła mocno turystycznie i bez staranności to nie umniejsza naszego wyniku Szybkie składanie masztu, silnik od zwężki z krzyżem dla topielca i za chwilę stoimy pod śluzą. I tu nas dopadło dwugodzinne stanie, po prostu przyszły dwa statki białej floty z R-N i jeden od Mikołajek Wredota wyjątkowa i nieźle wkurzające czekanie. No cóż, posiłek, jakieś piwo ( oprócz dyżurnego) i się doczekaliśmy.
A potem już niestety halsówka na Beldanie w zdychającym wietrze.

Wchodzimy w celach poznawczych do Wygryn, wielki moloch nie port. W wykopanych basenach cumuje o zgrozo głównie stado motorówek z których wiele nadaje się na Florydę a nie na Mazury. Oczywiście jachty też są w tym niektóre wyjątkowo duże. Zainteresowanie wzbudził rasowy Carter 30 z proporczykiem Sail Forum. Miejsce nie zachęcające, widać bogactwo na każdym kroku, do sklepu daleko, teren pogrodzony okrutnie, we/wy tylko bramą zamykaną na pilota. Generalnie nie zależy im na przypadkowych żeglarzach i ja to rozumiem jednak więcej tam bywać nie zamierzam. Sklep jednak odwiedziliśmy bo potrzebny był cukier, bułki i kolejna zgrzewka 6x4, płaska.

Po wujsciu z Wygryn trochę zdechło i doczołgaliśmy się na 1845 do promu. Za promem podjechaliśmy trochę na silniku po zrzuceniu żagli bo robiło się późno ale za to po wyjściu na czystą wodę i świeży wiatr stawiamy żagle przed Przeczką i Śniardwy przechodzimy w pięknej wieczornej bryzie od Mikołajek czyli połówką
Cumujemy prawie w ciemności w Popielnie i starczy na dzisiaj, kawałek drogo przejechany.
Sanitariaty na monetę jednozłotową, zgroza wyjątkowa dal zdeterminowanych bez wyjścia pewnie nocne robienie pod drzwiami. Ja bym się nie dziwił bo co ma zrobić mocno przyciśnięty po zastaniu zamkniętych drzwi jak nie ma akurat złotówki w jednym kawałku
Po klarze oczywiście tradycyjnie dobra kolacja ...

07-09-2007 Piatek

Opuszczamy niegościnne Popielno wcześnie rano bo przed 0730 i idziemy zwiedzić Faryja na Niedźwiedzim Rogu na Śniardwach. Wejście dość proste z boi rozgraniczającej ale potem wąski płytki kanałek z błotnista wodą i niesympatycznym wyglądem. Cumujemy w miejscuy dla gości ale teren nas nie zachwyca. Wszędzie widać zwały wykopanej ziemi, miejsce zdegradowane, widać brak koniecznych nakładów, kurz wszędzie, trawy mało, dzikie zarośla momentami. Stojąca woda w basenach nie robi dobrego wrażenia, żabianka po prostu w najlepszym wydaniu, zapach sredni. Sanitariaty typu "dwie stopy", zapchane umywalki i w ogóle tragedia na poziomie wczesnego Gierka. Chyba że dalej jest jakaś bardziej cywilizowana strefa do której nie chciało się nam już iść. Po szybkim śniadaniu odchodzimy bez żalu. Nie polecam tego miejsca chyba że jako miejsce schronienia na wypadek W.

No to jazda dalej, kierunek Seksty i Kaczerajno. Bramkę seksteńską przechodzimy w połówce i wpadamy odwiedzić Zdory. Keja przyjazna, brzeg taki sobie, po krótkim postoju idziemy w Kaczerajno. Trafiamy fajne miejsce na kąpiel i krótki postój na posiłek. Słonecznie i przyjemnie w ten dzień jakoś, czyżby tak miało już być Zobaczymy. Potem jeszcze odwiedzamy ale już bez cumowania Bindugę Port znaną z SIZ-ów.

Potem idziemy zgodnie z planem na Pajęczą ale jesteśmy tam już o 1500 więc szkoda dnia zwłaszcza że wieje od Przeczki i to całkiem nieźle. Szybka decyzja i przechodzimy miedzy wyspami biorąc kierunek na Okartowo A co szkoda pięknego pływania, po co stać na Pajęczej 1/2 dnia jak można pojechać dalej W Okartowie jesteśmy po 2,5 godzinie i zastajemy to miejsce dokałdnie takie samo jak w tamtym roku. Tylko "Przysmak Kornika" jest już przykryty plandekąi ma połozony maszt. Wyjątkowa cisza, spokój, przyjazny gospodarz, umiarkowana opłata 10 zł za cal ość. Sanitariaty bez rewelacji ale czyste, widać ktoś o nie dba, woda tylko zimna i brak prądu na całym obiekcie. Standardowa wizyta w sklepie a potem już tylko znakomita kolacja z białym winem znaczy tym najbielszym.

Już po ciemku przychodzi na żaglach ze Śniardw jakiś tangopodobny jacht w pełnym oświetleniu, lewo, prawo burtowe osobno, topowe (czemu czerwone nie wiem do dzisiaj), rufowe .. no pełen wypas jak nic. Podchodzi i staje jakieś 50 m od kei. Silnik pracuje, oni stoją, nie wiadomo o co chodzi. Po jakimś czasie podchodzą na 10 m i dalej stoją. Okazuje się ze mają szybrowy elektrycznie podnoszony miecz ... a aku właśnie się skończył i nie dziwota bo jak się wali światłami to i aku idzie na spacer. Podciągamy ich wszystkimi siłami do kei by mogli zejść ale po chwili słychać zgrzyty i z zapasowego aku podnoszą miecz odchodząc do drugiego kąta pomostu. Wot technika.

08-09-2007 Sobota

Zapowiada się na bogato bo w niedzielę do 1100 trzeba oddać jacht w Strandzie na Kisajnie a my w Okartowie. Nic to, jedziemy po Śniardwach po północnej stronie zostawiając Miałką lewa burtą. Bawimy sie nawigacje porównując wskazania GPS-a z mapa i nawet się zgadzają Obchodzimy wyspy też lewą burtą i idziemy na Pajęcza na słoneczna i wodna kąpiel. Pogoda wspaniała, na Pajęczej cicho i pusto, słonce pali niemiłosiernie wiec kąpiel z największa przyjemnością odbywamy. No a potem dalej, wiatr pod Przeczką słabnie, ledwo się przeciskamy i piłujemy wolniutko na Mikołajki w słabiutkim wietrze coraz bardziej martwiąc się że nie zdążymy. Mikołajek już nie odwiedzamy, z marszu pod mosty, za mostami coś wieje. Udaje nam się dojechać do kanałów na 1745 co pozwala wyjść na Jagodne kolo 1900. Jagodne już na silniku razem z Kulą bo czasu brak i na 2000 juz po ciemku wychodzimy na Boczne. Stajemy w jednym z dobrych miejsc na lewym brzegu i starczy emocji na dzisiaj. Kolacja.

09-09-2007 Niedziela

Ostatni dzień rejsu zaczynamy wyjściem o 0630. Nic nie wieje. pierwsze 1/2 godziny poruszamy się z prędkością 0,6 km/h nie będąc nawet pewnym czy we właściwym kierunku Potem się lekko rozwiewa, szukamy podmuchów, daje się jechać jakieś 1,5-2,0 km/h co wydaje się sukcesem. Po wyjściu na Niegocin wiatr się ruszył i przed 0900 byliśmy pod startym kanałem. Potem juz tylko przejście na silniku kanału i dojście do Strady. Cumujemy w swoim miejscu dziobem poczem obracamy starannie łódkę na kotwicy i cumie tak by wygodnie było się wyprowadzać. I to jest koniec rejsu.

Pakowanie zrobione po drodze więc tylko wyładunek, prysznice i golenie, bezproblemowe rozliczenie z Bosmanem który dostaje drobiazg 0,7 którego nie byliśmy już w stanie spożyć. Po prostu zameldowaliśmy o zagubionych dwóch kubkach i utopionym talerzu a reszty nie sprawdzał bo i się zgadzało.

Potem już tylko odbiór kaucji, ostatnie pożegnania, pamiątkowa fotka i jazda do domu. Jak dla mnie 630 km tylko.

Pożegnaliśmy się obietnicą spotkania już w majowy długi 2008 na wodzie większej, cieplejszej i słonej Jestem pewny że się uda jak wszystkie dotychczasowe nasze rejsy.

Uff, kto doczytał ten cierpliwiec najwyższej próby, kto nie doczytał temu wybaczam bo długie okrutnie.

Jak jakieś pytania to bardzo proszę a Kolegów moich znakomitych z rejsu proszę o uzupełnienie ewentualnie sprostowanie jak cos przekręciłem czy pominąłem.

Zdjęcia jutro jakieś dołączę

Jak łatwo zauważyć z zamieszczonego wcześniej skanu z GPS przepłynęliśmy 385,83 km ze średnią prędkością 6,50 km/h i udało nam sie mimo słabych wiatrów osiągnąć 13,1 km/h jako maksymalną prędkość. Wyniki jak na tydzień uważam za dobre.




autor: Andrzej K - Zamieszczono: wt wrz 11, 2007 7:50 pm
Brawo Lechu
podziwiam
zazdroszczę
dawno nie byłem
a wspomnień z Mazur wiele
najpiękniejsze miejsce na ziemi - Małe Zamordeje
regaty między Piaskami z Wygrynami
wielka fala na Śniadrwach
mazurski chrzest na Kuli
pieczenie węgorzy na Kaczerajnie
i ....
dzięki za obudzone wspomnienia



autor: rafa - Zamieszczono: wt wrz 11, 2007 7:55 pm
Lechu, rewelacja!
Za trzy tygodnie po powrocie z Chorwacji spróbuję popełnić podobną relację ale bez tak fachowego słownictwa. Będę balastem, nie skiperem



autor: Maciek - Zamieszczono: wt wrz 11, 2007 9:38 pm
Rafał, nie zapomnij o zdjęciach.
A z jaką firmą jedziecie? Tzn od kogo czarterujecie łódkę?




autor: rafa - Zamieszczono: śr wrz 12, 2007 7:37 am

Rafał, nie zapomnij o zdjęciach.
A z jaką firmą jedziecie? Tzn od kogo czarterujecie łódkę?

Robienie zdjęć to będzie moje główne zajęcie Do kuchni już mamy ochotnika więc będę miał dużo czasu
Płyniemy Bavarią 42 czarterowaną w wypróbowanej firmie www.punt.pl . Na stronie są też ceny czarteru. Łódka jest nowa, z tego roku tak że będzie luksus

W przyszłym roku w kwietniu lub maju planujemy rejs po wodach greckich. W sobotę poznam więcej szczegółów.



autor: Maciek - Zamieszczono: śr wrz 12, 2007 9:16 am
Bavaria 42 to już kawał łódki A jeszcze nówka, to ho, ho. Ile osób płynie?



autor: rafa - Zamieszczono: śr wrz 12, 2007 9:30 am

Bavaria 42 to już kawał łódki. A jeszcze nówka, to ho, ho. Ile osób płynie?
Fajna łódka, to fakt. Płynie 7 osób, przekrój wiekowy od 18 do 50 lat. Miejsc jest w kajutach na 6 ale w messie jest super wygodne miejsce do spania

5 lat temu pływałem w Chorwacji na Bavarii 45, to dopiero kolubryna. Miejsc miała na 8 osób a załoga była siedmioosobowa. Pełen luksus



autor: Lechu - Zamieszczono: śr wrz 12, 2007 10:26 am
Jakieś fotki obiecane ...



autor: Lechu - Zamieszczono: śr wrz 12, 2007 10:27 am
cd



autor: Lechu - Zamieszczono: śr wrz 12, 2007 10:30 am
cd2



autor: Lechu - Zamieszczono: śr wrz 12, 2007 10:34 am
cd3



autor: zbyszek - Zamieszczono: czw wrz 13, 2007 4:01 pm
Tak jakbym z Wami byl
Eeeeeeeeeeeeeeech wot zizn takaja

pozdrawiam

szuwarowo bagienny na zeslaniu



autor: Tomasz Gornicki - Zamieszczono: ndz wrz 16, 2007 10:48 pm
Piekny opis podrozy i piekne zdjecia. Ja do wodniakow zaliczam sie tylko dzieki KM ktora ma przeszlosc regatowa( m.in. 12-sto krotny start w regatach dookola Gotlandi) oraz ze wychowalem sie w Lodzi To ostatnie wedlug mojej KM nie jest specjalnym plusem, ale zabiera mnie czasami jako balast. Przez tych ponad 30 lat malzenstwa nauczylem sie troche ale tytuluja mnie w galszym ciagu "majtkiem". Przez tydzien bylem wozony wielkim "pudlem" marki Bawaria 46 Cruiser z Zadaru przez Kornati do Sibenik i z powrotem. Bylismy niestety tylko we dwoje bo nasi przyjaciele z ktorymi mielismy zeglowac mieli wypadek w Austri i musieli wracac do Szwecji. Mimo oslabionego skladu nie bylo uciazliwie bo wiatry byly slabe i wlasciwie dmuchalo sĂślidnie tylko po poludniu w zwiazku z tym uzywalismy sporo silnik(a w tym jestem dobry )Mam nadzieje Rafal ze w padzierniku dmuchac bedzie lepiej bo wedlug mojej KM Bawaria krowiasta jest Pozdrowienia Tomasz



autor: rafa - Zamieszczono: pn wrz 17, 2007 7:50 am

Mam nadzieje Rafal ze w padzierniku dmuchac bedzie lepiej bo wedlug mojej KM Bawaria krowiasta jest
Na razie na południu piękne lato, wieje w sam raz. W sobotę wieczorem, po miniWZFie wielkopolskim miałem spotkanie przedrejsowe. Ustaliliśmy, że jak powieje to płyniemy z Trogiru na południe do Dubrovnika. Jak nie powieje to zostają Kornaty.
Bavaria to krowa ale baaardzo wygodna
Wyjeżdżam w ten piątek