ďťż
Relacja z Ischgl





autor: Maq - Zamieszczono: śr sty 17, 2007 10:37 am
Jak zapowiadalem, tak czynie, a wiec przedstawiam relacje z wyjazdu do Ischgl (Paznauntal, Austria) w terminie 05.01.2007-13.01.2007 .

Dzien pierwszy, piatek.
Narty na dach, bagaze do samochodu, KMK (Kolezanka Moja Kobita ) na siedzenie pasazera i wyjazd okolo godziny 9 (w planach nocleg w Austrii). Trase wyznaczono nastepujaco: Katowice-Cieszyn-Olomouc-Brno-Znojmo-Hollabrun-Krems-Melk.
Jedziemy sobie, deszcz leje caly czas (rozpogodzenie dopiero za granica Czesko-Austriacka), temperatury coraz nizsze- az do okolo 0 stopni w Austrii. Nocujemy w Spitz (do ktorego dotarlismy okolo godziny 16), pare kilometrow przed Melk. Miasteczko bardzo ladne, polozone nad Dunajem, lezace w regionie winnic. Zimmer, jaki wynajelismy (25 euro/osoba) nalezal do wlascicieli jednej z nich (jak wiekszosc kwater i hotelikow w Spitz). Wieczorkiem spacerek, pozniej papu, dawka wina (na odstresowanie ) i spac.

Dzien drugi, sobota.
Okolo godziny 7:30 jemy sniadanko, zakupujemy butelke wina od szefowej (ceny wahaja sie w granicach 4-70 euro) i ruszamy dalej.
W Melk przejezdzamy przez Donaubrucke i dalej juz jazda austostrada na zachod- Linz-Salzburg-Innsbruck-Ischgl.
Wszystko "ladnie pieknie", gdyby nie korek na terenie Niemiec (na odcinku pomiedzy Salzburgiem i Innsbruckiem)- stracilismy tam ponad godzine.
W miare podazania na zachod pojawiaja sie przejasnienia i za Innsbruckiem wychodzi sloneczko.
Przez cala droge wzrasta napiecie. Powod- brak jakichkolwiek objawow sniegu i temperatury rzedu 3-8 stopni. Szczesliwie ten stres ustepuje, gdy wjezdzamy do doliny. W przeciagu pol godziny krajobraz zmienia sie nie do poznania- od "lak zielonych" do 50 cm sniegu w dolinie i samym Ischgl (miasteczko lezy na wysokosci 1400 m npm). Do hotelu docieramy okolo godziny 15. Za nami jakies 950 km. Logujemy sie do pokoju, bardzo przyjemnego z widokiem na gory. Sloneczko swieci i temperatura zbliza sie do 0 stopni. Narty i buty do narciarni, rozpakowujemy bagaze, prysznic i kolacyjka (tutaj przedstawie skrotowa relacje z serwowanego jedzonka- bardzo dobre). Po kolacji spacerek do miasta (15 minut spokojnym krokiem), gluhwein (albo moze 2 ) i, zaraz po powrocie, spac. W nocy lekki mrozik.

Dzien trzeci, niedziela.
Wstaje sie ciezko, oj ciezko... Cisnienie bardzo niskie, podniesc sie z wygodnego loza nie jest latwo. Zbieramy sie i po sniadaniu ruszamy pod gondolke Pardatschgratbahn, ktora znajduje sie najblizej naszego hotelu- 2-3 minuty samochodem. Kupujemy skipassy (o ktorych wspomne jeszcze na koncu relacji) i ruszamy na gore.
Wiemy juz, ze tego dnia slonca nie uswiadczymy, ale pogoda nie jest zla- widocznosc w porzadku, temperatura okolo 0. Na gorze sniegu duzo, ale jednak na niektorych trasach przetarcia i od czasu do czasu kamyczki. Generalnie jednak wiekszosc bardzo ladnie przygotowana z pieknym sztruksikiem . Dzien rozruchu, takze nie forsujemy sie i jezdzimy spokojnie badajac teren. Momentami chmury jakby schodzily nizej i widocznosc pozwalala widziec jedynie bialosc sniegu przed soba- zadnych nierownosci itp. Pod koniec dnia zjezdzamy na dol (wszystkie talabfarty otwarte) i... apres ski . Po powrocie do hotelu krotka drzemka, kolacja i spac- zmeczenie dalo znac o sobie.

Dzien czwarty, poniedzialek.
Podobny do dnia poprzedniego jesli chodzi o pogode i warunki, ale doladowali sniegu armatkami- jezdzi sie bardzo dobrze. Jedziemy dalej poznawac teren (oj rozlegly). No i zaliczamy czarne trasy, na ktorych jest wyratrakowany stol, a ludzi praktycznie wcale- od czasu do czasu jakas grupka tylko przejezdza. Mozna sie bylo "puscic na duzym gazie". Zwiedzamy coraz to nowe trasy, jemy wursty, popijamy goraca czekolade (odczuwam wewnetrzny strach przed piciem nawet malych ilosci alkoholu na stoku- po prostu tego nie lubie) i tak mija dzionek- jazda juz duzo przyjemniejsza, luzniejsza i z wiekszym wyczuciem niz dnia pierwszego.
Zjazd-hotel-apres ski w hotelu-kolacja-jedziemy do miasta-apres ski 2-powrot-spac .

Dzien piaty, wtorek.
Ten dzien przywitalem wiazanka nieparlamentarnych okreslen zaistnialej sytuacji. Na dworze ulewa... Chmury nisko (tzn patrzac stosunkowo z wysokosci, na ktorej zesmy sie znajdowali), ulewa, lekki wiatr- zapowiadalo sie na jeden z dwoch wariantow.
1. Wyjedziemy na gore i... pojdziemy do knajpy.
2. Bedzie ciezko, ale damy rade .
Coz bylo robic- poranny rutual i jestemy w gondoli.
Powyzej pewnej granicy (jakies 2200-2300 m) deszcz zamienia sie w snieg, a raczej DUZO SNIEGU SPADAJACEGO Z NIEBA... Bardzo duzo. Nie wywolalo to wielkiego entuzjazmu u KMK, ktora jest nieprzecietnie cieplo- i slonco-lubna, a wszelkie opady powoduja grymas na jej twarzy. Ja jednak nie krylem mojej radosci, bo na wiekszosci jeszcze nieprzetartych i nieprzejezdzonych o tej porze tras lezalo okolo 30 cm swiezego sniezku. Byl sredni (nie byl ani leciutki, ani ciezki). Mnie sie podobalo, ale KMK stwierdzila, ze jest "be" i ona jedzie do knajpy. Ja skoczylem jeszcze na 1 trase i dolaczylem do lubej. Po krotkiej przerwie ruszylismy dalej.
W miare uplywu czasu robilo sie troszke cieplej i bardziej mglisto. Snieg stal sie ciezki. Ludzie na stokach wytworzyli nasypy, muldy, a gdzieniegdzie powstaly oblodzenia. Jazda stala sie dosyc trudna, wymagajaca duzego wysilku i koncentracji. Przestalo sypac.
Juz okolo godziny 15 stwierdzilismy zgodnie, ze zmeczenie daje znac o sobie i trzeba powoli zjedzac do parkingu- nie ma co przeginac ze zmeczeniem w takich warunkach.
Nizsza czesc trasy przejechalismy w deszczyku, a na dole wygladalem, jakbym wyszedl z sauny- naprawde zjazd okolo 8 km dal w kosc (po calym dniu "nartowania").
Bardzo podobalo mi sie rozmowa pewnej Polki (zaslyszana w kolejce do krzeselek) i jej partnera:
on - "No i jak ci sie jezdzi?"
ona - "JEZDZI!? Ja tu walcze o zycie!"

... a mnie sie bardzo podobalo- po prostu lubie trudne warunki (oczywiscie nie non-stop, ale jako przerywnik jak najbardziej) .
Po tym wszystkim piwko w jednym z barow, powrot i po kolacji udalismy sie pod dolna stacje kolejki, co by obejrzec Ski Show lokalnych szkol narciarskich- bardzo ladnie i efektownie zorganizowany. Byly pokazy roznych technik jazdy, skoki, sztuczne ognie i inne atrakcje. Organizatorom dopisala pogoda- wieczorem juz nie padalo, byl leciutki mrozik i brak wiatru.
Pozniej dzialalismy cos w zwiazku z niedoborem procentow przez "wieksza polowe" dnia i ulozylismy sie do snu.

Dzien szosty, sroda.
YES! YES! YES! SLONCE! Szybko sniadanie, ubierania i pedem pod gondolke.
Na gorze zapieralo dech w piersiach- dopiero przy takiej pogodzie miejsce sdradzilo swoj pelen urok. Wszystkie szczyty dookola bielutkie, mierzace od 2800 do okolo 3400 m, tereny narciarskie pokazaly swoj majestat. Jednym slowem- fantastycznie. Snieg mocno zmrozony (rano temperatura okolo -5 stopni), sztruks na wszystkich trasach, zadnych przetarc i kamyczkow.
Te 30 cm sniegu z dnia poprzedniego zrobilo swoje. "Nawierzchnia" cholernie szybka. "Jezdzilymy" do oporu, bo takiej pogody nie wolno bylo zmarnowac. Znowu skoczylismy na nieznane nam jeszcze trasy, w tym po stronie szwajcarskiej (widok na kociol Alp Trida, w ktorym sa trasy, robi wrazenie). Jazda byla szybka, plynna, ludzi niezbyt duzo- zawsze mozna bylo znalezc moment, w ktorym mialo sie pareset metrow tylko i wylacznie dla siebie. Po prostu- bajka.
Dzien mial takze swoj epizod zwiazany z kontrola celna . Nigdy w zyciu nie takowej, majac na nogach narty i bedac na wysokosci 2850 m.
Na plecach mialem dosyc pekaty plecaczek (troche ciuchow, zarelko, torba z aparatem fotograficznym itd). W momencie, gdy wyjechalismy ze strony Samnaun i schodzilismy z krzeselka, zaczal nas gonic jakis chlop i cos krzyczec. Jak juz sie zatrzymalem, podbiegl i sie pyta, czy byl jakis shopping w Samnaun? Obejrzal zawartosc plecaka (tzn rzucil okiem) i puscil nas wolno. O ile sie nie myle, Lusnia wspominal cos na ten temat na forum.
Na dol zjechalismy zmeczeni, ale szczesliwi :].

Dzien siodmy, czwartek.
Jakze cudownie- snieg, niebo niebieski i snieg bialy. Na trasach troszke juz nieco bardziej "mientko", nie mniej jednak bardzo dobrze- kolejny dzien jazdy w przewspanialych warunkach. Ponadto w toku byl juz festiwal rzezb w sniegu i na terenie calej Silvretty byly porozmieszczane roznorakie figury zwiazane z tematyka Hollywood.
Dzien w zasadzie podobny do poprzedniego (z wyjatkiem celnika- tego dnia juz nie mialem plecaka)- slonce, piekne widoki i bardzo dobra jazda. Niewiele wiecej moge o nim napisac . Naturalnie po zakonczonym dniu narciarskim, rozpoczal sie apres dzien apres narciarski. Wspomne tylko, ze w dolnych odcinkach tras prowadzacych do doliny pojawialy sie juz przetarcia i kamyczki.
Tego dnia, przed kolacja, udalismy sie takze na basen- bardzo przyjemny, niezbyt duzy, ale ladnie urzadzony- swietny relaks po nartach.
Wieczorem zaczelo bardzo mocno wiac, a w telewizji podawali komunikaty o huraganowych wiatrach na terenie Austrii.

Dzien osmy, piatek.
To co sie zaczelo dziac w czwartek wieczorem, rozwinelo skrzydla. Bardzo silny wiatr i duze zachmurzenie. Obawialem sie, ze wyciagi nie beda chodzily. Moje obawy, niestety, znalazly swoje potwierdzenie. Gondola jechalismy ponad pol godziny, a w gornych partiach bujalo kabinami juz mocno. Wiatr unosil w gore cale zadymy sniezne. Trasy byly bardzo mocno przewiane. Chodzily tylko 3 krzesla w jednym z kotlow- reszta byla "zwinieta". Zrobilem maly eksperyment- stanalem wyprostowany z rekami rozlozonymi i ruszylem w dol jednej z niebieskich tras (tylko takie byly dostepne tego dnia)- po okolo 20 sekundach stanalem w miejscu. Moze, gdybym sie postaral, ruszylbym tylem w gore stoku . Powalczylismy troche, ale, pomijajac wiatr, widocznosc byla fatalna. W przerwie KMK zjadla bardzo dobrego apfel strudla z sosem waniliowym, ja skosztowalem nieco miecha z grilla. Po "postoju" jeszcze po razie zaliczylismy kazda z otwartych tras i ruszylismy do Ischgl. Bylo okolo godz. 14 i dalsza jazda nie miala sensu- tutaj juz nie bylo przyjemnosci zadnej- caly ruch narciarski skumulowany na 3 niebieskich trasach, przy ograniczonej widocznosci potwornym wietrze. Trasa na dol byla juz mocno przewiana i oblodzona. Jednakze dotarlismy na dol bez zadnych klopotow i w ten sposob pozegnalismy narciarska czesc wyjazdu.
Po zdjeciu butow i wrzuceniu nart na bagaznik udalismy sie jeszcze do centrum miejscowosci (docieralo sie do niego, z tego miejsca, tunelem z ruchomymi chodnikami- fajny bajer ) na male zakupy przed wyjazdem.
Pozniej jeszcze piwko/gluhwein, powrot do hotelu, kapiel, kolacja, piciu ;] i pakowanie.

Dzien dziewiaty, sobota.
Sniadanko o godzinie 7, wladowanie bagazy do samochodu i wyjazd do domu o 7:45. Zegnalo nas slonce i bardzo mocny wiatr, ktory czasem potrafil spychac samochody na inny pas. W trakcie drogi.. wiosna (co potwierdzano w austriackim radiu)- temperatury od 3 stopni w Ischgl, przez 12-13 w okolicach Innsbrucka, az do 16-17 nad Dunajem. Caly czas slonce. Zielen pol soczysta, kwiatki i dzieci bawiace sie na hustawkach... Jazda odbyla sie bez wiekszych problemow (poza polgodzinnym korkiem na tym samym odcinku w Niemczech, na ktorym stalismy jadac na narty). Okolo godziny 19:30 dotarlismy do domu. Zmeczeni droga, ale zadowoleni z wyjazdu, ktory oboje uznalismy za udany (szczegolnie majac na uwadze pogode i warunki sniegowe panujace w pozostalej czesci Alp).

Podsumowanie i slow kilka o Ischgl.
1) Miasteczko- bardzo ladne, tetniace zyciem praktycznie non stop. Masa barow, dyskotek, restauracji, kawiarni i sklepow sportowych . Szczegolnie wieczorem mozna przekonac sie, dlaczego Ischgl uznawane jest w ostatnich latach za miejsce pachnace snobizmem. Panienki biegajace w futrach lub alternatywnie w mini, praktycznie wszyscy mijani po drodze maja na sobie cos drogiego . Przed hotelami (ktorych jest masa) stoja w wiekszosci wypasione fury. Generalnie jednak Ischgl nie traci przez to swojej narciarskiej atmosfery. W barach apres ski o godzinie 23 siedza jeszcze ludzie w butach narciarskich, w miescie jest masa sklepow i wypozyczalni narciarskich. Przy calym nocnym ruchu jest bezpiecznie, czysto i bardzo ladnie.
Polozenie na takiej wysokosci ma tez niestety swoje wady- mianowicie cisnienie. Nie wiem, czy jest to sytuacja permanentna, jednak w naszym przypadku na wysokosci 1400 m wstawalo sie ciezko, ale prawdziwy dramat byl na gorze (przynajmniej w pierwszych 2 dniach).
Cisnienie na 2200-2300 m wynosilo 760 hPa- w czasie przerw trzeba bylo uwazac, zeby nie zaliczyc klasycznego gwozdzia na blacie stolu w knajpie. Pozniej juz czlowiek jakos sie lepiej zaaklimatyzowal i nie bylo tak zle.
Ischgl slynie takze z koncertow na zywo najwiekszych gwiazd muzyki (wszelakich gatunkow).
Pozostale informacje znajdziecie na stronach miasteczka i terenu narciarskiego:
http://www.silvretta.at
http://www.ischgl.at
http://www.ischgl.com

2) Gastekart- jak zawsze w Austrii, przy pobycie w danym miescie, otrzymujemy ten papierek. W przypadku Ischgl dzieki niemu otrzymujemy spore znizki na skipassy, wejsciowki na basen i inne atrakcje. Istotne jest to, ze "dziala" tylko gastekarta z terenu Ischgl/Mathon- nie z okolicznych miejscowosci. Dlatego jadac w ten rejon warto celowac konkretnie tam.
Ceny mozecie porownac na stronie Silvretta Arena- http://www.silvretta.at (w menu po lewej- Skipasspreise). Cena normalna to.. cena normalna, natomiast VIP-Skipass to jest wlasnie cennik dla posiadajacych karte goscia. Ski-Magic i Ski-Classic to po prostu ceny w zaleznosci od terminu, w jakim sie narci- czyli podzial na sezon glowny i glowniejszy . Przykladowo u mnie roznica w cenie skipassu wynosila 184-166=18 euro, a to juz calkiem przyzwoite apres ski .

3) Snieg i tereny narciarskie
Wszystkie gory dookola siegaja 2700-3400 m. Wyciagami wyjezdza sie do wysokosci okolo 2800 m. Z Ischgl wyjezdzaja na gore 3 kolejki gondolowe (praktycznie z centrum miasta).
W roznych katalogach teren jest opatrzony znaczkiem "Pewny snieg"- w tym sezonie mialem okazje przekonac sie, ze slusznie. Przy wjezdzie do doliny odnosi sie wrazenie, ze zmierzamy do innego swiata. Dookola wiosna, a za 10 km kupa sniegu. Faktycznie- Paznauntal to oaza sniegu. Ponadto nasniezaja (w razie koniecznosci) 160 km tras (z 230 km lacznie). I tak w tym roku, juz na poczatku grudnia, wystarczyly im 2 dni mrozu, zeby przygotowac potezna ilosc terenu. Infrastruktura na stokach bardzo nowoczesna. Praktycznie brak orczykow (naprawde sladowe ilosci na tle calego osrodka), zdecydowana wiekszosc krzesel z miekkimi kanapami i opuszczanymi kabinami z pleksi , brak kolejek przy wyciagach (a to glownie ze wzgledu na rozleglosc terenu).
Tras jest wystarczajaco duzo, zeby przez tydzien jezdzic gdzie indziej i nie przejechac wszystkich (no chyba, ze ktos sie uprze i bedzie lecial od trasy do trasy non stop ). Ja osobiscie lubie machnac pare razy jakis "stok" ktory mi przypadnie do gustu. Waznym aspektem estetycznym Silvretty sa widoki (szczegolnie w czasie slonecznego dnia)- fanatastyczne. Jest wrazenie spedzania czasu w samym sercu wysokich gor. Przygotowanie tras bez zarzutu. Generalnie- roznorodnosc, przygotowanie, atmosfera- wszystko na dobrym, albo bardzo dobrym poziomie.

4) Zakupy w Szwajcarii
Jak powszechnie wiadomo osrodek Silvretta Arena "nalezy" do 2 miejscowosci- austriackiego Ischgl i szwajcarskiego Samnaun. Jak powszechnie wiadomo Szwajcaria nie jest w UE, co jak powszechnie wiadomo spowodowalo rozkwit strefy bezclowej w Samnaun .I ceny faktycznie sa konkurencyjne, jednakze trzeba uwazac na jazde ze zbyt wypchanymi plecakami (o moim przypadku pisalem w relacji juz wczesniej). Warto butelke, papierosy i inne tego typu artykuly wladowac sobie pod kurtke (to tylko jeden wyciag)- tam celnik nie zaglada . Do Szwajcarii zjezdza sie dluuga trasa z jednego ze szczytowi zjezdza sie do samego miasta. Pozniej leci sie nartostrada po drodze mijajac sklepy z napisami Zoll Frei . Powrot wagonikami. Wszystko ladnie, szybko i przyjemnie.

5) Ceny
Ischgl miejscowoscia tania nie jest, ale tez bez przesady- i to ze wzgledu na kwatery, hotele, a takze na knajpy i sklepy oraz ceny skipassow (z gastekarta jest jednak duzo taniej). Ceny "na gorze" przedstawiaja sie praktycznie tak samo jak w miasteczku. Sa na wyzszym poziomie alpejskim- szoku nie ma. Cena piwka to okolo 3,5-4 euro, gluhweina srednio 3,5, goracej czekolady 2,5-3 itd. Wurst na stoku to wydatek rzedu 3-4 euro, natomiast zestaw obiadowy dnia (2 dania + salatka z baru)- 10 euro. Oczywiscie sa na miejscu wszystkie Bille, Bipy i Spary, takze na tanie zakupy udac sie tam mozna bez najmniejszego problemu.
Generalnie rzecz ujmujac- nie jest tanio, ale da sie wytrzymac .

Doswiadczenia i spostrzezenia.
1) Podpaski
Podpaski w skarpecie po raz kolejny uratowaly moje golenie. Tanie ze skrzydelkami .

2) Rosjanie
Duuuzo Rosjan. Bardzo duzo- zjechalo ich w tym okresie ponad 6000. Z tym, ze sa to raczej mocno kasiasci Rosjanie (o czym swiadcza ich zakupy wszelkich najdrozszych towarow w sklepach) i przez to niegrozni.Jedynie jezyk slyszane na kazdym kroku moze w pewnym momencie czlowieka zaczac irytowac. Podobno nie jest tak caly czas i po prostu trafilismy w taki termin. Okazalo sie, ze u nich teraz wlasnie jest czas ferii, czy jakis tam innych dni wolnych.

3) Rumuni na drodze
Jadac do Ischgl na autostradzie bylo zatrzesienie samochodow z rumunskimi rejestracjami. Cos niesamowitego- wiecej Rumunow niz Austriakow na drogach. Czesc jechala z choragiewkami UE.

4) Pogoda w Alpach
Pogoda jest chora. Codziennie rano ogladajac TW1 widzialem zielone laki i smutnie dyndajace na linach krzeselka. W Alpach na wysokosci 1500-2000 m (w niektorych miejscach) temperatury rzedu 10 stopni! Co sie dzieje? Przeciez to dla takiej Austrii kleska zywiolowa i straty liczone w setkach milionow "ojro". Jezdzic sie da tylko na lodowcach, albo w wysokich partiach Alp.
W polowie stycznia ulewy, wiatry i zero mrozu. Tragedia. No i te 17 stopni, ktore mielismy w trakcie drogi powrotnej.

Podsumowujac- wyjazd udany. Biorac pod uwage pogode w Alpach- SUPER udany. Szczesliwie i zdrowo dotalismy tam, pojezdzilismy, wrocilismy. Czy mozna chciec wiecej? Taaaaak- wiecej sniegu .

Troszke sie rozpisalem, ale mam nadzieje, ze jakos przetrwaliscie ta relacje i ja przetrawiliscie bez pozniejszej zgagi . W razie jakis pytan- prosze bardzo- chetnie odpowiem.
Wybaczcie tez ewentualne bledy, ale przy tej ilosci tekstu juz nie mialem sily robic korekty- moga z tego wyniknac jakies wpadki jezykowe, merytoryczne, czy tez ortograficzne.

Pozdrawiam!
Maciek

P.S. Zdjecia dolacze dzis wieczorkiem.




autor: mada2000 - Zamieszczono: śr sty 17, 2007 1:29 pm
Noo miło się czyta ale....
GDZIE SĄ ZDJĘCIA !!!



autor: rafa - Zamieszczono: śr sty 17, 2007 3:20 pm
Świetna relacja. Gratuluję udanego wyjazdu Prosimy o zdjęcia.



autor: torek - Zamieszczono: śr sty 17, 2007 10:06 pm
Bardzo ładnie Maćku. Czytałem z przyjemnością i znów jak żywy pojawił mi się przed oczami mój wyjazd do Ischgl w marcu 2002. Dziękuję




autor: Romek - Zamieszczono: czw sty 18, 2007 10:15 am
Kawał dobrej roboty i sporo przydatnych informacji Zainspirowałeś mnie tym podziałem podróży na dwa etapy, bo to musiało być przyjemne



autor: torek - Zamieszczono: czw sty 18, 2007 12:25 pm
Ja mam już zarezerwowany nocleg w Regensburgu w drodze do Campitello



autor: Maq - Zamieszczono: czw sty 18, 2007 12:32 pm

Zainspirowałeś mnie tym podziałem podróży na dwa etapy, bo to musiało być przyjemne

Nie da sie ukryc- bylo i co rowniez wazne- podroz nie jest tak odczuwalna i meczaca oraz dzien przyjazdu nie jest dniem straconym (przez przybycie wieczorem, albo po calonocnej jezdzie).

Mam problem ze zdjeciami- zgralem je sobie na plytke dvd, tylko, ze w moim komputerze wysiadl naped . W ciagu 3 dni kupie nowy i, jak tylko tego dokonam, pochwale sie fotkami.



autor: lusnia - Zamieszczono: ndz sty 21, 2007 3:18 pm
Ad podróż etapowa - zwykle nocowałem w strefie (dawniej) wolnocłowej w Znojmo - b. zacnu hotelik ITTV za Excaliburem po prawej stronie.
Ad Gastekarte w Ischgl - wg mnie warto, jeśli ograniczasz się do jazdy w samym Ischgl. Moje zdanie na ten temat już napisałem:
viewtopic.php?t=1366
Ale ja nie dansior i ponadto mam swoje lata, więc moje Apres Ski kończą się najpóźniej o 18-tej...



autor: Javol - Zamieszczono: ndz sty 21, 2007 8:13 pm
Super relacja. Gdybym nie mial przykrych doswiadczen z Austia, a wlasiciwie z Austriakami, to chyba bym sie skusil na zimowo/wiosenny wyjazd w te okolice. Ale bede twardy... i nie dam im zarobic.



autor: Maciek - Zamieszczono: pn sty 22, 2007 6:57 pm
Prawdziwy zimowo-narciarski klimat rozszedł sie po forum



autor: mateo - Zamieszczono: pn sty 22, 2007 7:47 pm

zwykle nocowałem w strefie (dawniej) wolnocłowej w Znojmo - b. zacnu hotelik ITTV za Excaliburem po prawej stronie.


Ale ja nie dansior i ponadto mam swoje lata

Tiaaaaaa... Jureczku ?! Hotelik , mówisz, w strefie Znojmo, tiaaaaaaa....
Ty nie dansior, Ty fara-fara-farafarafafa !!!!



autor: torek - Zamieszczono: pn sty 22, 2007 11:09 pm

zwykle nocowałem w strefie (dawniej) wolnocłowej w Znojmo - b. zacnu hotelik ITTV za Excaliburem po prawej stronie.
Bardzo przyjemny klubik i dziewczyny też w porządku



autor: torek - Zamieszczono: pn sty 22, 2007 11:11 pm

Ty fara-fara-farafarafafa !!!!
Pardonsik. Na jaka to jest melodię?



autor: mateo - Zamieszczono: wt sty 23, 2007 12:04 am

Na jaka to jest melodię?
ABS....olutnie



autor: torek - Zamieszczono: wt sty 23, 2007 8:00 am
i z obowiązkowym nosowaniem



autor: lusnia - Zamieszczono: wt sty 23, 2007 8:34 am
Tiaaaaaa... Jureczku ?! Hotelik , mówisz, w strefie Znojmo, tiaaaaaaa....



autor: Maq - Zamieszczono: wt sty 23, 2007 2:55 pm

Głodnemu chleb na myśli

A glodny glodnemu wypomni :



autor: Maciek - Zamieszczono: pt sty 26, 2007 6:59 pm

A glodny glodnemu wypomni : Twisted Evil
Amen.



autor: Maq - Zamieszczono: pt sty 26, 2007 7:35 pm
Kupilem DVD do komputera, takze jutro wrzuce fotki z Ischgl (dzis juz nie mam sily).



autor: Jack - Zamieszczono: pt sty 26, 2007 9:42 pm

dzis juz nie mam sily

Mieczak



autor: Maq - Zamieszczono: wt sty 30, 2007 8:51 pm
Mieczak



autor: Maq - Zamieszczono: wt sty 30, 2007 8:54 pm
C.D.



autor: Maq - Zamieszczono: wt sty 30, 2007 8:58 pm
C.D.2



autor: Maq - Zamieszczono: wt sty 30, 2007 9:03 pm
C.D.3



autor: Maq - Zamieszczono: wt sty 30, 2007 9:10 pm
C.D.4



autor: Maq - Zamieszczono: wt sty 30, 2007 9:16 pm
I ostatni C.D.
Kilka zdjec nad Dunajem- wszystkie robione w drodze powrotnej w Spitz (w ktorym zatrzymywalismy sie na nocleg jadac do Ischgl).

Wszystkie nazwy, ktorych uzywalem znajdziecie na mapce dostepnej na www.silvretta.at - dzieki temu mozna sobie mniej wiecej wyobrazic, ktore miejsca przedstawione sa na zdjeciach.

Pozdrawiam!
Maciek



autor: Krzysiek - Zamieszczono: czw lut 01, 2007 7:51 am
Dzięki za fotki. Poczułem się jak na starych śmieciach. Byliśmy tam z Bosym 2 sezony temu i ze Szwajcarskiej strony przemycaliśmy gorzałę



autor: Bosy - Zamieszczono: czw lut 01, 2007 1:27 pm
Oj pamiętam. A w dodatku pogoda była tego dnia fatalna i jeden po drugim zamykali nam wyciągi, którymi wrócić można było z powrotem na Idalp.



autor: skaski - Zamieszczono: pn lut 05, 2007 12:04 am

Okazalo sie, ze u nich teraz wlasnie jest czas ferii, czy jakis tam innych dni wolnych
To rosyjski Nowy Rok, wiec zalewają kurorty alpejskie, zapychając dziury niskiego sezonu. Jeden w tym roku to tak chciał zapchać dziurę w basenie **** hotelu w Cham, że się aż utopił. A niby alkohol jest lzejszy od wody. Nastepna fala przyjedzie w marcu. Do swidanija !