Tekst tylko na Jabolowo - nie mój, ale mógłby być mój
autor: Maciek - Zamieszczono: sob maja 06, 2006 9:57 am
A IVRP to kraj, w którym żyje jeden obywatel z bratem, a rządzi kierownik PGR!
Ta nic nieznacząca dygresja człowieka, który nie ma nic do powiedzenia, który jedynie powtarza co mu rodzina podpowie, jest tylko doskonałym pretekstem do kolejnego obnażenia mizeroty IVRP. Odczytane myśli I streatega efendi mehmeda jarosława, przez brata mehmeda nudne jak flaki z olejem, znacznie bardziej przekonują mnie słowa innego nie mającego nic do powiedzenia dygnitarza, sterowanego Leoncio Kazimierza don Kościelnego z Plebani. "W tym rządzie będzie chciał być każdy" ....kto chce rządzić i ten rząd każdego przyjmie, jeśli to pan Leoncio Kazimierz don Kościelny z Plebani miał na myśli, to polemiki miedzy nami nie będzie. Z resztą polemika to nie to samo co pyskówka, w wykonaniu IVRP polemiki nie słyszałem, bełkot płynący z ust populistów jest kataryniarską melodeklamacją, a siedząca w rogu sterowana papuga nie ma nic nowego do powiedzenia prócz naśladowania zgrzytu z kataryny. Wszyscy widzimy, że w tym rządzie może i chce być każdy, kto nie ma matury, a ma szczere chęci. IVRP sprofanowała już wiele słów, sprofanowała piękne słowo solidarność, urocze słowo prawda, niemniej piękne prawo i sprawiedliwość, ale najbardziej pogwałconym przez tandeciarzy wszechpolskich słowem, jest `jakość'. Jakość przez tandetę IVRP jest poniżana każdego dnia, bo wszystko w tej nibylandii jest podparte kołkiem i obwiązane sznurkiem do snopowiązałki. Jest niby amant małego ekranu, ale ten amant z urody przypomina Gargamela, z zachowania Osę z Plebanii, a żarliwe wyznania miłości do Polek, które wygłasza półgębkiem, brzmią jak rozmowy koneserów tanich win na ławeczce przed sklepem w serialu `Rancho'.
To nie jest amant słodziutki jak czekolada z orzechami w czasach kryzysu, to jest wyrób czekoladopodobny, niereglamentowany batonik przypominający w składzie margarynę przyprószoną kawą zbożową. Polski Leoncio Kazimierz don Kościelny z Plebani, nie podbija serc nastolatek, nie wzdychają do niego znudzone 30 letnie mężatki, oczekujące nowych wrażeń erotycznych. Leoncio Kazimierz don Kościelny z Plebani podbija serca emerytek, kółka różańcowe i gospodynie domowe, które lata całe patrzyły na przepocone ażurowe podkoszulki swoich nijakich chłopów, a teraz widza bóstwo, taki dobry, taki przystojny, na pewno nie pije i nie bije. Leoncio Kazimierz don Kościelny z Plebani doskonale sobie zdaje sprawę jaki target ma zagospodarować on nawet się nie stara dotrzeć do ludzi myślących, czy pań zapatrzonych w Żebrowskiego, on zna swoje miejsce i możliwości, a mentalność zaściankowego Casanovy sprawia, że doskonale czuje się w mydlanej operze. Dramat polega na tym, że nawet w tym gatunku jakość została zastąpiona tandetą, to nie jest kiczowata wenezuelska opera mydlana, gdzie można chociaż pooglądać kształtne pośladki seniority, tu posłanka sobecka przechadza się przed kadrem falując biodrami, pierwsza dama macha reklamówką, hojarska z begerową puszczają oko do Leoncio Kazimierza don Kościelnego z Plebani, bo w tym rządzie chce być każdy i każda.
Co chcę przez to powiedzieć? O co mi znowu chodzi? Chodzi mi o to, że w IVRP nawet tandeta straciła jakości, mówię o tym, że w IVRP nawet populizm jest sztuką poza zasięgiem domorosłych populistów. Mam na myśli, to że miłośnicy palenia grillów na balkonie śpiewający po kilku głębszych Rotę na nutę discopolo widzą boga w tym co nawet nie jest bożkiem, widzą mędrca w tym co umie pisać, widzą amanta w wiejskim Jasiu co narobił brzuchów paru pannom. Mówię o chińskich zabawkach masowo produkowanych przez kombinat IVRP, gdzie ogorzały brygadzista PGR grypsuje z innym powołanym przez Kaligulę pierwszym po bracie senatorem (ministrem oświaty) koniem. To nadprzyrodzone zjawisko oparte na dotyku Midasów IVRP, którzy czego by się nie dotknęli zamieniają w sieczkę, stal w plastik, plastik w politykę, politykę w tanią operę mydlaną, w której amantów zstępują wiejscy amatorzy igraszek w stogu siana. Wydawałby się, że czas nie jest dobry aby przypominać Rodakom, na co nie mogą patrzeć, otóż właśnie dlatego, każdego dnia trzeba nazywać rzeczy po imieniu. Milczenie oswaja z widokiem tandety, milczenie przyznaje rację, milczenie to uniesione w górę ręce z biała flagą, a poddać się tandecie, to hańba najokrutniejsza. Kiedy słyszę zdanie, jak ci się nie podoba to won z Polski dla Polaków, mam dodatkową motywację, aby w Polsce trwać, bo truchleć przed motłochem będą ci co motłoch ożywili, ja dla motłochu drżeć nie będę, ja motłoch wykorzystam, do walki z innym motłochem. Armia miłośników balkonowego grillowania juz ostrzy kłonice i pali gumy taczek, bo cud nie ma być mniemany, a rzeczywisty i natychmiastowy, tu i teraz mają lecieć pieczone gołąbki do leniwej gąbki. Jeśli się nie stanie z Rotą w rytmie mydełka fa, ruszą widzowie polskiej opery mydlanej, bo wsadzić na taczki polskich amantów truchlejących w stogu siana za szerokimi biodrami wiejskim dziewuch z kółek różańcowych.
matka_kurka, 06.05.2006 10:11
autor: Lechu - Zamieszczono: sob maja 06, 2006 12:09 pm
Jak zacząłem czytać to byłem przekonany że to matka_kurka i na końcu okazało się to prawdą
W tekście dużo prawdy ale niestety ta prawda jest smutna
Kiedyś też zamieściłem
ciekawy tekst ,ale tylko na jabolowie, tekst matki_kurki znaleziony na onecie.
autor: Darek - Zamieszczono: sob maja 06, 2006 3:35 pm
Panowie, nie podniecajcie się dyżurnym ptakiem. Sprawdźcie w wyszukiwarce jego wypociny, i wszystko stanie się jasne. Swoją drogą niespodziewałem się, że fora internetowe są odgórnie sterowane.
autor: Darek - Zamieszczono: sob maja 06, 2006 5:42 pm
Najpierw ptaki-kuraki, a potem następni mądrale -
http://wiadomosci.onet.pl/1317808,12,item.htmlNie znoszę kaczorów, Leperów i wszystkich innych socjalistów, ale na takie artykuły to mi się nóż w kieszeni otwiera.
autor: Maciek - Zamieszczono: sob maja 06, 2006 7:37 pm
Zabawiłem się w śledczego i znalazłem taki tekst matki kurki.
"Jestem już bardzo starym człowiekiem i całe życie czekałem na Polskę, w której Polacy będą narodem rozumnym i wyciągającym wnioski z własnej historii, ale pewnie nie będzie mi dane abym takiej chwili dożył. Urodziłem się w 1925 roku we Lwowie, mieście które podobnie jak ja przeszło wiele. W 1939 roku wybuchła wojna, miałem 14 lat, ale żeby przeżyć musiałem szybko dorosnąć, bo był to czas w którym ludzkość oszalała, z jednej strony w upokorzonych Niemczech stworzono wizerunek nadczłowieka gardzącego podludźmi, z drugiej w wiecznie bałaganiarskiej Rosji wszystkich ludzi sprowadzono do szarej masy, a tych co nie chcieli ulec procesowi umieszczano we wspólnych mogiłach. Lwów przed wojną był miastem Polskim, po agresji Niemiec na Polskę wojska ZSRR w kilkanaście dni później wkroczyły na wschodnie tereny kraju, zgodnie z paktem podpisanym przez oba obłąkane ideologią mocarstwa.
Pochodzę z tradycyjnej, katolickiej rodziny ziemiańskiej, mieszkałem wraz z rodzicami w niewielkiej wsi około 30 km od Lwowa, w której mieliśmy własny dworek, kiedy weszli bolszewicy szybko uznano nas za wrogów rewolucji, jednak dzięki mojemu ojcu, który wszelkimi możliwymi sposobami bronił naszej rodziny przed sowietami, udawało nam sie jakoś przeżyć. Wkrótce okazało się, że Niemcy złamały podpisany pakt i zaatakowały ZSRR. Na Ukrainę wkroczyli Niemcy, a ludzie zachowywali się jak bestie, dotąd żyjący w zgodzie Polacy i Ukraińcy stali sie śmiertelnymi wrogami. W tym szale szybko rozeszła się plotka, że mój ojciec musiał donosić na sąsiadów bolszewikom, bo inaczej nie mógłby zachować majątku i tak zamiast bolszewików mieliśmy na karku faszystów, a niebawem pojawił się trzeci wróg, który dotąd był przyjacielem. Faszyści obiecali Ukraińcom odzyskanie niepodległości, jeśli wesprą ich działania skierowane przeciw Rosji sowieckiej, między innymi na tym podłożu powstała UPA, Ukraińska Powstańcza Armia, która sprzymierzając się z diabłem rozpoczęła rzeź Polaków. Wtedy stała się rzecz straszna, w czasie gdy byłem we Lwowie u mojego wuja, rodzice zostali bestialsko zamordowani przez UPA, a majątek spalono. Przed niechybną śmiercią uchronił mnie przyjaciel Ukrainiec, ostrzegł mnie gdy wracałem do domu, abym uciekał jak najszybciej z miejsc gdzie ukraińska partyzantka przynosi hańbę Ukraińcom, choć ma szczytne hasła wypisane na sztandarach.
W 1942 roku trafiłem do Warszawy, byłem zdruzgotany i pełen nienawiści do Niemców, sowietów i Ukraińców, jedyne czego chciałem to zemsta. W 1944 w Warszawie wybuchło powstanie, będąc już żołnierzem AK cieszyłem się z tej chwili, w której jak mi sie wydawało nastąpi sprawiedliwe rozliczenie faszystów. Niestety stało się inaczej powstanie było jedna wielką rzezią, w dużej mierze bardzo młodych ludzi. Miała być wolności zadośćuczynienie, a zobaczyłem morze trupów swoich młodych rówieśników i zrozumiałem, że szaleństwo jakiemu poddała się ludzkość nie będzie miało końca, jeśli agresji nie zastąpimy rozumem. Od tej chwili postanowiłem, że z własną przeszłością będę rozliczał sie sam tak, aby jej nie powielać poprze drogę zaślepionej nienawiści znaczonej krwią bliskich i przyjaciół, osądzanie pozostawiam bogu i sędziom, pamięć sobie, ślepą zemstę głupcom.
Historia zatoczyła koło, po wyzwoleniu Warszawy przez sowietów, Polska dostała się w ręce zbrodniczego sytemu jakim był komunizm. Błyskawicznie przeobrażono Polskę w PRL, a tacy ludzie jak ja stali się śmiertelnymi wrogami nowych władz, zakwalifikowano mnie jako kolaboranta faszystowskiego i wroga rewolucji, za przynależności do AK byłem represjonowany. Tuż po wojnie doszło do odwetu na Ukraińcach, a ja protestowałem przeciw kolejnej rzezi, która nie wróci życia moim rodzicom może jedynie odebrać życie Ukraińcowi, który uratował życie mnie. Na początku lat 50 trafiłem do więzienia za wyrażanie swoich poglądów i sprzeciwianie się władzy ludowej, wkrótce po śmierci stalina przyszła amnestia. Pod koniec lat 50 poznałem swoją żonę, której losy były równie pogmatwane jak losy moje i mojej rodziny. Żona była córka polskiej nauczycielki i Ukraińca pochodzenia żydowskiego, który miał we Lwowie sklep, jej rodzice trafili do obozu i niestety nie przeżyli. Od momentu kiedy się pobraliśmy ciągnęliśmy swój własny wózek wbrew otaczającej nas rzeczywistości. Udawała nam się robić swoje, żona uczyła w szkole, ja byłem pracownikiem fizycznym, ponieważ mój życiorys i brak legitymacji partyjnej dyskwalifikował mnie jako pracownika o wyższych kwalifikacjach, mimo wyższego wykształcenia, które wielkim wysiłkiem udało mi się zdobyć.
W 1968 roku Polacy zaczęli dzielić Polaków na lepszych i gorszych, na tych co są i nie są intelektualistami, mają lub nie mają semickich korzeni. Jedną z pierwszych ofiar była moja żona, która zarówno za pochodzenie narodowościowe jak i klasowe została usunięta ze szkoły. Nie poddawaliśmy sie jednak i pracowaliśmy nadal, walcząc z reżimem. Po kolejnej odwilży, w 1970 moja żona wróciła do pracy, a ja dostałem lepsze stanowisko, ponieważ okazało się, że mój kolega z czasów wojny był dyrektorem w Ursusie, należał do partii i mógł mi pomóc nie oczekując wzamian niczego. W 1981 roku nastąpiła kulminacja polskiej nienawiści do Polaków, po raz kolejny znaleźli sie ci co czołgiem tłamsili wolność. Tym razem mnie zwolniono z pracy, za protesty przeciw wojnie generała z narodem, a moja żona cudem utrzymała sie w zawodzie nauczyciela i dzięki temu jakoś żyliśmy pokładając nadzieję w Bogu. Kiedy przyszedł przełom 1989 roku byliśmy z żona na nędznej emeryturze, ale cieszyło nas, że po raz pierwszy od 45 lat Polak usiadł z Polakiem do stołu, aby rozmawiać ani przesłuchiwać. Kiedy powstał pierwszy rząd w wolnej Polsce był to najpiękniejszy dzień w naszym życiu, wspólnie z dziećmi plakaliśmy z radości. Jednak szybko Polak zapomniał, że Polska jest jedna i zaczął dzielić ją na przed i po, dodawać numery, rozliczać na oślep i `czyścić' przeszłość, zapominając o przyszłości. Dziś u władzy mamy ludzi, którzy wszczynają kolejną rewolucję notorycznie odwołują się do przeszłości i swoich zasług, a raptem kilka razy w życiu dostali zomowską pałką i choć nie przeżyli połowy tego co ja i moja żona, nieustanie pokazują swoje obolałe pośladki. A przecież to tylko obolały zadek, a nie rodzinna tragedia na tle skomplikowanych dziejów Polski, przecież im:
- UPA nie zabiła rodziców
- Niemcy nie zagazowali teściów.
- nie przelewali krwi za Ojczyznę w Powstaniu Warszawskim i nie patrzyli na śmierć młodych Polaków
- nie wsadzono im żony do więzienia z pochodzenie społeczne i narodowościowe
A mimo wszystko to oni są "prawdziwymi" Polakami bo:
- moi rodzice bratali się z sowietami i Niemcami
- moja żona jest półżydówką
- w latach 70 otrzymałem pracę, dzięki koledze, który był w partii
- chciałbym poznać swoich oprawców i donosicieli z czasów UB, ale nie chce kolejnych rewolucji zwłaszca, że ci co mnie przesłuchiwali już nie żyją, więc niech ich historyk i Bog policzy ,,nie polityk, a tych co zyją sędzia nie prezes partii.
- jestem katolikiem, ale nie słucham radia, które opluwa w całości moich rodziców, mojego teścia i w `połowie' moją zonę.
Przeżyłem 80 lat i nadal nie widzę Polski wolnej i sprawiedliwej, widze IV RP, w której panowie `obolałe' od zomowskich pałek pośladki posadzili na stolcach władzy i pracują na rzecz podtrzymywania swojego `bohaterstwa', oceniając wszystkich wkoło, którzy nie mieszczą się w kategoriach obywatela IV RP. A oceniają podle, przy pomocy propagandy nie katolickiej, a antykatolickiej. Nie będę się temu przygadał, bo mam ważniejszą rzecz do załatwienia. Odłożyłem ze swojej nędznej emerytury parę złotych i wybieram się do mojego przyjaciela Ukraińca, aby pamiętając o zbrodni dokonanej na moich rodzicach, wybaczyć jego rodakom i podziękować jemu samemu, za to że kiedy za człowieczeńswto płaciło się życiem on uchronił mnie przed śmiercią.
matka_kurka, 07.02.2006 13:48".
autor: Darek - Zamieszczono: sob maja 06, 2006 8:02 pm
Facet wypisuje co mu ślina, albo naczelny redaktor podsunie. To nie są emocjonalne, osobiste wyznania, tylko sprytne populistyczne agitki.
autor: Darek - Zamieszczono: pt wrz 22, 2006 3:42 pm
http://www.matka-kurka.pl/I wszystko jasne, swoją drogą takiego bełkotu dawno nie czytałem.
autor: torek - Zamieszczono: pt wrz 22, 2006 9:38 pm
Po kilkunastu linijkach tekstu wymiekłem. Nie chce mi sie czytać takiego gówna w jedynie słusznym poprawnopolitycznym sosie
autor: Mariusz - Zamieszczono: pt wrz 29, 2006 10:40 am
Cóż - trochę mnie zasmucacie Panowie
Myślę, że ten człowiek bez względu na to kim jest na prawdę napisał sporo niegłupich rzeczy.
Nie czytałem jego tekstów wielu, ale niektóre z tych co zapodane powyżej.
Podstawowa rzecz - namawia do MYŚLENIA SAMODZIELNEGO i bez względu na to kim jest nie można go o propagandę posądzić.
Niestety - Darku - nie mogę się z Tobą zgodzić w ocenie całej sytuacji.
To kim człowiek był/jest i co pisze to dwie różne sprawy.
Choć na pisanie to kim się jest może mieć duży wpływ, to nadal pozostaje tylko zależność MOŻE...
Jeżeli więc jego biografia jest od początku do końca zmyślona to nie ma to najmniejszego znaczenia - ważne są treści z którymi sie zgadzać można lub nie.
Swoja postawą w kolejnych tekstach autor zaprzecza sobie.
W życiorysie mówi o zmęczeniu i daje dowód na myślenie konstruktywne, w tekście pierwszym (pierwszym podanym przez Maćka) jakby pękły jego możliwości panowania nad sobą i daje ujść emocjom.
Mnie obecnie też przeraża nienawiść i chęć rozliczenia wszystkich za wszystko. Ogólne budzenie agresji jest chore.
Ubogość umysłowa społeczeństwa uniemożliwia zapanowanie nad tym wszystkim.
Ludzie albo chcą zemsty, wyciągania konsekwencji, albo poddają się biernie toczącej się historii.
Albo wilki, albo barany...a gdzie miejsce na to co nas od zwierząt odróżnia ?
Jak cokolwiek mamy naprawić, jak ma być lepiej, jeżeli nikt nie chce się pokusić o analizę dlaczego tak się stało jak się stało.
Dlaczego ludzie poszli za Hitlerem, Stalinem, dlaczego mieliśmy 50 lat socjalizmu i do cholery - dlaczego ten socjalizm się nie udał ?
Zapewne każdy z nas jest komunistą teoretycznym, bo kto powie, że nie chciałby równości , dostatku i sprawiedliwości.
Niestety teoria się z praktyką mija i człowiek jako istota jest zbyt niedojrzały umysłowo do takiego życia/postępowania.
Dowcip polega na tym, że powinniśmy znaleźć poziom współdziałania taki do jakiego jesteśmy umysłowo (w praktyce) zdolni, który się sprawdzi w życiu. Póki co mamy teoretyków-polityków, którzy po weryfikacji ich zdolności umysłowo-moralnych nie utrzymują poziomu na jakim chcieliby zaistnieć.
Problem jednak nie leży w samych politykach - ba - powiedziałbym, że stanowią oni margines problemu.
Problem w tym, że drogą, którą wyznaczą politycy musi pójść społeczeństwo. Ta droga nie może być zbyt trudna bo nie starczy siły ( umysłowej i moralnej) by ją pokonać.
Jesteśmy ( jako społeczeństwo) bardzo słabi. Brak nam "kondycji moralnej" bo przez ostanie kilkadziesiąt lat nikt o to nie dbał - karmiono nas teorią a ćwiczeń nie było
Bez podniesienia całości społeczeństwa na wyższy poziom umysłowy i moralny daleko nie zajdziemy - trzeba się uczyć i się uczymy - właśnie uczy nas życie... tylko czy tej nauki ktoś chce słuchać ?
autor: Darek - Zamieszczono: pt wrz 29, 2006 12:34 pm
Nie czytałem jego tekstów wieluI tu jest pies pogrzebany
Podstawowa rzecz - namawia do MYŚLENIA SAMODZIELNEGO Właśnie wręcz odwrotnie, w wielu tekstach bez skrupułów daje jedyną wykładnię jak należy postrzegać opisywane przez siebie zdarzenie.
Myślę, że pod jednym nickiem pisze kilka osób, stąd takie pomieszanie z poplątaniem i brak konsekwencji.
Niestety wypowiedzi na dużych forach są sterowane, każde ma dyżurnych pisaczy kierujących dyskusje na właściwe tory-własciwe według właścicieli portalu. Wszystkie napływające z zewnątrz wypowiedzi są filtrowane i bezwględnie wycinane jeśli nie są zgodne z "linią programową" , Mysia to małe Miki przy cenzurze GW, czy Onetu.
autor: Darek - Zamieszczono: pt wrz 29, 2006 12:44 pm
Bez podniesienia całości społeczeństwa na wyższy poziom umysłowy i moralny daleko nie zajdziemy - trzeba się uczyć i się uczymy - właśnie uczy nas życie... tylko czy tej nauki ktoś chce słuchać ?Niestety, słuchają nieliczni, reszcie karmionej przez różnych macherków sprytnie spreparowaną papką, wystarcza że "sąsiadowi krowa zdechnie" i od czasu do czasu odwiedzi ich Świety Mikołaj.
autor: Lechu - Zamieszczono: pt wrz 29, 2006 1:52 pm
Mysia to małe Miki przy cenzurze GW, czy Onetu.Chyba Darku zażartowałeś albo nie wiesz dokładnie co potrafili wymyśleć na ul. Mysiej.
Oczywiście teraz każda redakcja ma jakąś linię i sympatie ale do tego co było to ma się nijak przynajmniej w tych bardziej otwartych mediach bo ND nie ma co sobie głowy zawracać.
Wiem, za dużo Wyborczej
autor: Mariusz - Zamieszczono: pt wrz 29, 2006 2:37 pm
Mariusz napisał:
Nie czytałem jego tekstów wielu
I tu jest pies pogrzebany Darku - nie rozumiemy się
Chyba za wszelką cenę chcesz ocenić człowieka - olej go - zatrzymaj się na tym co pisze i odnieś się do tekstu - nie ważne kto go napisał - ważne czy ma rację. Warto się zastanowić również głębiej nad tym dlaczego ją ma lub jej nie ma.
To czy ktoś jest winny czegoś-tam czy nie, nie przysporzy Ci wiedzy czy umiejętności.
Tak więc nie jest istotne czy przeczytałem pół tekstu, czy 10 czy 100 danego autora.
Odniosłem się do tego co zacytował Maciek.
autor: Darek - Zamieszczono: pt wrz 29, 2006 2:57 pm
Wiem, za dużo WyborczejJuż Ci Lechu pisałem, że to co czytasz to Twoja sprawa i nic mi do tego.
Wyborczą też czytam, "kto czyta nie błądzi"
Chyba Darku zażartowałeśNo dobra, trochę przesadziłem , wkurza mnie wycinanie postów, które są poleminczne, ale w żadnym wypadku wulgarne, czy obraźliwe.
autor: Darek - Zamieszczono: pt wrz 29, 2006 3:08 pm
Darku - nie rozumiemy sięChyba nie.
Chyba za wszelką cenę ......................czy 10 czy 100 danego autora.
Kurde blacha wylałem sobie dużą szklankę coli na kompa dokończę później.
autor: Mariusz - Zamieszczono: pt wrz 29, 2006 3:32 pm
"kto czyta nie błądzi" Wink to nie prawda nie błądzi ten, kto zna drogę
autor: Jack - Zamieszczono: pt wrz 29, 2006 8:46 pm
nie błądzi ten, kto zna drogę WinkTo tez nie prawda
Nie bladzi ten kto ma pilota/mape/tomtoma
autor: Mariusz - Zamieszczono: pt wrz 29, 2006 9:15 pm
To tez nie prawda Twisted Evil Prawda, prawda i to ogólna
Nie błądzi również moralnie, programowo itd.
Jeżeli zbacza to już nie jest błądzenie, a świadome zejście z drogi
autor: Jack - Zamieszczono: pt wrz 29, 2006 9:21 pm
Jeżeli zbacza to już nie jest błądzenie, a świadome zejście z drogi RazzTaaaa, dla Ciebie wdepniecie w gowno tez bedzie swiadome
autor: Mariusz - Zamieszczono: sob wrz 30, 2006 11:17 am
Taaaa, dla Ciebie wdepniecie w gowno tez bedzie swiadomeMoże tak , może nie - zależy od sytuacji...
Ale o błądzeniu mowa była
Czyżby na wyspach miast wdepnięcie używało się słowa zbłądzenie...w gówno ?
autor: Jack - Zamieszczono: sob wrz 30, 2006 2:35 pm
Może tak , może nie - zależy od sytuacji...Dla Ciebie nie zalezy to od sytuacji tylko od osoby.
Double standards na kazdym kroku, niestety tak jak u politykow...
autor: rafa - Zamieszczono: sob wrz 30, 2006 2:39 pm
Dla Ciebie nie zalezy to od sytuacji tylko od osoby.
Double standards na kazdym kroku, niestety tak jak u politykow...Jedziesz ostro po bandzie młody człowieku
autor: _marcin_ - Zamieszczono: sob wrz 30, 2006 6:24 pm
Rafa nie mieszaj się w to gówno. Niech się sami babrają