ďťż
V Gorzowski Maraton Rowerowy - Puchar Polski , relacyjka .





autor: marcus - Zamieszczono: ndz cze 04, 2006 4:20 pm
Veni Vidi ... no Vici ale nic to , warto było ! Startowałem na dystansie 209 km w grupie M-5 ( w praktyce wyszło 215 km ) . Start o 9:00 03.06.2006 . Pogoda super ( do czasu ) pełne słońce , lekki wiaterek , chłodnawo . Pierwsze 110 km jadę dobrze , średnia 29 km/h . Na drugim punkcie żywieniowym daję się namówić na dużą drożdżówkę co przynosi fatalne skutki już po następnych 20 km . Po 130 kilometrze zaczyna mocno wiać , jedziemy na północ , wieje z NNW i zaczyna być ciężko , na północno - zachodnim horyzoncie pojawia się ponury wał ołowianych chmur . Temperatura spada b.szybko , na starcie było 17 C teraz jest 11 C i zaczyna ostro padać , po chwili jest 9C . Pelerynka na grzbiet ! Do mety w Gorzowie jeszcze ok. 70 km , ręce grabieją z zimna do tego stopnia że muszę zmieniać biegi nasadą dłoni , również stopy tracą czucie , na punkcie kontrolnym w Strzelcach Krajeńskich trzeba zdjąć buty i rozmasować stopy . Do Barlinka jadę już sam , prędkość siłą rzeczy spada , w dodatku kłopoty żołądkowe nasilają się i w tymże Barlinku muszę odwiedzić świątynię dumania na stacji benzynowej - ponad 20 minut straty! Jedyny tego plus to możliwość zmycia tego całego , czarnego syfu a twarzy ciepłą wodą . Mam nadzieję nadrobić trochę na trasie z Barlinka do Gorzowa ale nie w pełni się to udaje bo paru zawodników wymięka i zostaje na punkcie czekając na busa , znowu trzeba jechać w pojedynkę , nic to , dolny chwyt i w drogę , nawierzchnia jest super , wiatr ustał i pięknie pachnie mokry las . Chwilami udaje mi się jechać ponad 40 a z reguły 28-32 , niestety zmęczenie powoli robi swoje i tętno nie chce skoczyć powyżej 140 , więcej po prostu już nie dam rady .
Meta - osiem godzin na siodełku , śr prędkość 26+ ( nie znam jeszcze oficjalnych wyników ) , 215 km dystansu , śr HR 137 , spalonych 4400 kcl . Liczyłem na trochę więcej ale i tak jestem zadowolony , może gdyby nie kłopoty z żołądkiem pojechałbym 2-3 km/h szybciej .
Nauczki - nigdy nie jedz na trasie tego czego wcześniej nie wypróbowałeś !
Niby stara wyświechtana zasada ale dałem się skusić .
- kup sobie w końcu jakąś leciutką , nieprzemakalną i oddychającą pelerynkę z Texranu Light a do kieszonki na plecach muszą się zmieścić skarpetki z Gore Texu .
Na koniec smutna wiadomość - mieliśmy jechać we trójke z Gdyni : ja , Daniel i Olek . 30.05.2006 o 21:00 w czasie powrotu z treningu został zabity przez drogowego bandytę Olek Czapnik , człowiek legenda , maratończyk z bardzo wieloletnim stażem . Sprawca zbiegł z miejzca zdarzenia - kilka minut wcześniej wracałem tą samą drogą z mojego wieczornego treningu - mieszkaliśmy w tej samej dzielnicy .
Następny maraton to Klasyk Kłodzki ( 150/214 km 21.07.06 ) - dla mnie za daleko choć z powodu mojej wagi miałbym tam większe szanse . Pozostają Gryfice - 110/220 km 04.08.06 i Choszczno 75/152/301/453 km 01.09.06 .
Zapraszam chętnych na start w GRYFICACH , jest jeszcze czas aby popracować nad formą .




autor: torek - Zamieszczono: ndz cze 04, 2006 4:58 pm
Podziwiam Cię. Moje najszczersze gratulacje



autor: Krzysiek - Zamieszczono: ndz cze 04, 2006 7:05 pm
Gratulacje Marku, jestem pełen podziwu i bardzo żałuę, że mieszkamy tak daleko od siebie, bo z pewnością pojeździlbyśmy razem.
W czwartek też zrobiłem sobie małą przejażdżkę. Wyruszyłem z Krosna trasą inną niż zwykle. Chmury wisiały nisko nad głową, ale nic z nich nie kapało, więc pomyślałem, że Bóg mi sprzyja, zwłaszcza, że dmuchało w plecy. Zatrzymałem się po jakichś 20km przy małym sklepiku, żeby rozprostować plecy i napić się jakiegoś soku, bo zaczęło mnie ssać. Muzyczka z MP3-ki milo sączyła się do uszu. Bardzo lubię jeździć i słuchać muzyki. Dalej były już górki, ale dalej wiatr w plecy, więc jechałem coraz dale i śmiałem się, bo Bóg mi sprzyja...
Dojechałem do Ropczyc (60km) i zatrzymałem się w barze dla tirowców, bo brakło mi paliwa. Zjadłem pomidorową z makaronem, popiłem kawą i tymbarkiem. Wszyscy patrzyli na mne jak na kosmitę, bo temperatura nie przekaczał +9C i widok rowerzysty był nieco wyalienowany.
Pojechałem dalej, do Dębicy i Pilzna, skręciłem w lewo na wąską i uczęszczaną przez tiry drogę do Jasła. W połowie znowu zabrako paliwa. Zjadłem drożdżówkę z czekoladą i popiłem sokiem. Wiatr zmienił kierunek i znowu dmuchał mi w plecy. Pomyślałem, że Bóg mnie lubi...
Po kilkunastu kilometrach zaczęło siąpić. Nic to, myślę sobie, przecież Bóg mi sprzyja i nic mi nie będzie...byle do Jasła, do mojego baru.
Przed Jasłem zaczęło lać. Na dodatek zebrało im się na naprawianie drogi i zerwali cały asfalt. Pomyślałem, że Bóg chce wyrównać rachunki...no i dobrze. W zasadzie, to było mi już wszystko jedno. Postanowiłem już bez przystanków dotrzeć do domu, bo czułem, że jak się zatrzymam u siebie w barze w Jaśle, to już dalej nie ruszę.
W sumie to nawet fajne uczucie. Każdy przejeżdżający samochód zalewa cię fontanną wody, a ty tego nie czujesz. Wkracza się w inny wymiar, pedałujesz i nie czujesz bólu, chociaż kręcisz już ponad 100 km.
Najgorszy moment przeżyłem jakieś 5 km od domu. Przyginałem z górki sporo ponad 50 km/h i zacząłem wyprzedzać tira z prawej strony, gdy ten zaczął ostro hamować. Przed nim "Maluch" postanowił skręcić w lewo i na mokrym asfalcie i z górki nie było łatwo go nie staranować. Na szczęście tirowiec nie zamknął mi drogi z prawej i przesmyknąłem się jakoś z duszą na ramieniu.
Dojechałem mokruteńki i tak samo dumny (dumniuteńki?) Od razu wskoczyłem do wanny i ze trzy razy wymieniałem wodę na cieplejszą.
Zrobiłem 140 km ze średnią 28km/h. Dla mnie to wyczyn i już dawno tak dobrze się nie czułem...
Szkoda, Marku, że mieszkamy tak dleko od siebie



autor: torek - Zamieszczono: ndz cze 04, 2006 7:21 pm

Wkracza się w inny wymiar
Gdy czytam Wasze relacje też mi się wydaje, że jestem w innym wymiarze
Łączę wyrazy podziwu. Tomek




autor: Andrzej K - Zamieszczono: ndz cze 04, 2006 7:41 pm
Brawo MARCUS
Brawo Krzysiek



autor: marcus - Zamieszczono: ndz cze 04, 2006 8:05 pm

bardzo żałuę, że mieszkamy tak daleko od siebie, bo z pewnością pojeździlbyśmy razem.


Gdy czytam Wasze relacje też mi się wydaje, że jestem w innym wymiarze
Chłopaki , zapraszam na trasę do Gryfic , można startować na takim rowerku jaki się ma , regulamin nic w tej materii nie warunkuje ! Krzysiu do Kłodzka masz bliżej a Tomek może tam dojechać w godzinkę z okładem . Potrenujcie troszkę , zaopatrzcie się w adekwatne ubranka i jazda , wstęp praktycznie wolny bo wpisowe to ok.60 pln . Adres informacyjny :
http://www.supermaraton.org/
Jeśli zdążę się przygotować ( trzeba by zrobić ok.1500 km bazy i wytrzymałości tlenowej ) to pomyśle o starcie w Kłodzku , jak na razie mam tylko 1300 km na liczniku w tym sezonie , rok temu miałem sporo ponad 2500 km. A czy nie jest znamienne to że tego rodzaju imprezy są organizowane tylko w zachodniej Polsce ? Marzy mi się 200 km po Kaszubach , piękne widoki gwarantowane i ani kilometra prostej jak strzała szosy co bywa piekielnie nużące .



autor: marcus - Zamieszczono: ndz cze 04, 2006 8:09 pm

Najgorszy moment przeżyłem jakieś 5 km od domu. Przyginałem z górki sporo ponad 50 km/h i zacząłem wyprzedzać tira z prawej strony, gdy ten zaczął ostro hamować.

Krzysiu " dej se pozor " co ? Takie numery prędzej czy póżniej kończą się żle , ułameczek sekundy , dziura w kałuży , niespodziewany chlap w twarz , jakiś uślizg tylnego koła i po Tobie . Naczepa waży sporo .



autor: mada2000 - Zamieszczono: pn cze 05, 2006 10:48 am

Gdy czytam Wasze relacje też mi się wydaje, że jestem w innym wymiarze

Tomek nie przejmuj się, dla pocieszenia dodam, że dla mnie to też inny wymiar. max 15-20 km dziennie ze średnią 18,5 po płaskim
na 100 kilometrową trasę to musiałbym chyba wziąć tygodniowy urlop



autor: isia - Zamieszczono: pn cze 05, 2006 10:50 am
Gratulacje....!!!



autor: romex - Zamieszczono: pn cze 05, 2006 12:08 pm
Przymierzałem się kiedyś do wystartowania w wyścigu XC o Puchar Prezydenta miasta w którym aktualnie mieszkam. Nie przygotowywałem się do tego wyścigu, ale rzecz miała mieć miejsce w połowie września a więc po kilku miesiącach jazdy na rowerze, podówczas dość intensywnej.

Ostatecznie nie mogłem wystartować ze względu na sprawy zawodowe. Zdążyłem na pooglądanie wyścigu Elity Panów. Zapamiętałem trasę, i następnego dnia "wystartowałem" solo, jadąc po śladach i odtwarzając trasę z pamięci.

Moja kategoria wiekowa jechała okrążenie trzykrotnie. Ja zrobiłem jedno kółko i ze stanu przedzawałowego dochodziłem do siebie -- na pobliskiej ławce -- pół godziny. A może i dłużej. To doświadczenie jasno pokazało jak jest przepaść pomiędzy rekreacyjnym -- choć zapalczywym -- kręceniem a kimś, kto robi to palanowo i na poważnie.

Dlatego podziwiam Cię Marku. Duża rzecz.



autor: lusnia - Zamieszczono: śr cze 07, 2006 7:14 am
Taka trasa dla mnie to ca około 4 dni ze średnią prędkością 16km/h.
ALE Z WAS ŻYŁY



autor: Maciek - Zamieszczono: śr cze 07, 2006 8:10 pm
A dla mnie taka trasa to na jakiś miesiąc Może zacznę trenować, aby zmieścić się w 2 tygodniach? A może nie
Tak, czy owak, podziwu jestem pełen



autor: Tomasz Gornicki - Zamieszczono: śr cze 07, 2006 8:19 pm
No, Marcus gdybym wczesniej wiedzial zes taki zapaleniec do dlugich dystansow to bym Ci moj numer startowy do Vättern rundy odstapil. Wprawdzie to nie wyscig bo startuje 17500 zawodnikow grupami od godziny 20.00 w piatek 16/06 do godziny 04.30 sobota rano na dystansie 300 km dookola jeziora Vättern, ale dobra proba wytrzymalosci. Zrobilem takich rund juz 8 a w tym roku miala byc 9, ale z przyczyn tzw. technicznych musialem wystep odwolac i 3 tygodnie temu odstapilem moj numer startowy znajomemu( lista startowa na ten wyscig jest wypelniona juz od roku) i teraz zaluje bo on ma zbyt malo nakreconych kilometrow by to ukonczyc w przyzwoitym czasie( o ile ukonczy )Ten wyscig wchodzi w sklad tzw. klasykow : Vasaloppet(bieg Vasow) 90 km na biegowkach,Vansbrosimmet - plywanie 3 km w lodowatej rzece, LidingÜloppet - bieg przelajowy na 30 km no i Vättern runda 300 km na rowerze. Sztuka jest zrobic w ciagu jednego roku wszystkie cztery w lacznym czasie ponizej 24 godzin Jako ciekawostke i pocieszenie dla leciwych dodam ze w zeszlym roku spotkalem pana w wieku 72 lat ktory wlasnie byl w drodze by zaliczyc swoj 15 kwadrupel( acz oczywiscie z duzo gorszym czasem niz 24 godziny) Pozdrowienia Tomasz



autor: marcus - Zamieszczono: śr cze 07, 2006 11:32 pm

Marcus gdybym wczesniej wiedzial zes taki zapaleniec do dlugich dystansow to bym Ci moj numer startowy do Vättern rundy odstapil.
Pogadamy za rok , szykuje się od nas ekipa na Vattern ! Na razie mam za mało kilometrów bazy ( tylko 1400 ) aby swobodnie pojechać 300 . Może za rok klimat pozwoli zacząć sezon w lutym a nie w kwietniu . Muszę mieć 3000-4000 bazy aby myśleć o dobrym czasie tym bardziej że lubię raczej jechać solo .



autor: Tomasz Gornicki - Zamieszczono: pt cze 09, 2006 7:37 pm
Polskie grupy startujace w tych zawodach spotykalem juz od paru ladnych lat i mam nadzieje ze wiecej ludzi skusi sie na ta impreze. Ja jezdze od polowy kwietnia na rowerze do pracy(47 km w jedna strone) 3 razy w tygodniu a w weekendy robimy dluzsze wypady po 100-120 km ale to bardziej by przyzwyczaic tylek do dluzszego siedzenia na siodelku. Oczywiscie mozna jechac solo,ale na 300 km trasie moze sie wiele przytrafic - zreszta sam wiesz co Ci bede tlumaczyl i czasami dobrze jest miec kogos do pomocy. My jezdzimy najczesciej w piatke. Poziom jest wyrownany( to wazne) i wszyscy maja korzysc ze wszystkich. W zeszlym roku jechalismy tylko w dwojke i mego kolege troche ponioslo, wrzucil ostre tempo na pierwszych 100 km by doslownie stanac przed JĂśnkĂśpingiem tak ze prawie 2/3 trasy pokonalem "sam" grzeznac w grupie od ktorej nie moglem odejsc. Rezulta : najgorszy czas ze wszystkich 8 startow -prawie 12 godzin. Oczywiscie kolarstwo to sport indiwidualny, ale dobry peletonik to jest to Pozdrowienia Tomasz



autor: marcus - Zamieszczono: pt cze 09, 2006 8:18 pm
Tak to już jest z amatorami że możemy jeżdzić tyle ile możemy a nie tyle ile byśmy chcieli lub tyle ile nam potrzeba . Obowiązki w pracy , obowiązki rodzinne i towarzyskie , to nie może ucierpieć kosztem uprawianego amatorsko sportu . Widzę że jeżdże podobne ilości co Ty . Zwykle 4x40 km w tygodniu i w weekend większa tura 90-150 km zależnie od pogody , czasu i samopoczucia , do tego dochodzą od czasu do czasu jakieś starty . W lipcu i sierpniu jestem na wsi prawie cały czas i wtedy jeżdżę więcej bo odpadają dojazdy do pracy i mam tam bardzo dobre szosy prawie pozbawione ruchu , w okolicach Trójmiasta niestety jest coraz gorzej , robi sie po prostu tłoczno . Napisz jaki jest profil trasy w Vattern ( jaka jest suma przewyższeń ? ) , jaka jakość nawierzchni i jak zorganizowane jest wsparcie żywieniowe - dla mnie to jest zawsze największy problem bo nasi organizatorzy na punktach kontrolnych ( co 50-60 km ) proponują co najwyżej banany i snickersy i trzeba tego pochłonąc tonę żeby nie " walnąć w ścianę " w połowie trasy . Mnie by się marzyły prawdziwe bułeczki z szyneczką i corny lub muesli w dowolnych ilościach + zwykła , chłodna woda . Jazda w grupie ma sens gdy jest to grupa ludzi już ze sobą zgranych , wtedy wszystko idzie w miare gładko . Gdy grupa jest przypadkowa to jak z moich doświadczen wynika po 20-30 km lub wcześniej definitywnie się rozpada , więc jeśli nie uda mi się zorganizować na trasie grupki 3-4 osobowej która jest w stanie jechać bez szarpania to jadę solo z HR tuż pod progiem tlenowym , nic więcej nie da się zrobić a wisiec komuś na kole jest po prostu nieelegancko , choć jest to częsta praktyka - niestety . Następne zawody z cyklu Pycharu Polski za 7 tygodni mam więc sporo czasu aby nadgonić zaległości kilometrazowe i zgubić 3-4 kg , wtedy mogę myśleć o starcie a trasa jest górzysta , okolice Kłodzka .



autor: Tomasz Gornicki - Zamieszczono: pt cze 09, 2006 10:28 pm
Na trasie jest osiem punktow( mniej wiecej co 40 km)napojowo odzywczych. Wszedzie jest oczywiscie woda, soki, kawa,zupa. Na 109 km daja parowki,bulki, corny ze slodkim lub kwasnym mlekiem. Na 178 znow jedzenie - lasange, bulki, corny. Profil chetnie przesle ale musze miec Twoj prywatny adress. Wielkich gor tu nie ma - najwyzsza roznica wzniesien troche powyzej 100m i stad niezly rekord tej trasy 6,45 ustanowiony w zeszlym roku przez grupke zgranych bylych scigajacych sie.Nawierzchnia dobra,ew. ruch samochodow ograniczony do minimum. No i tak na zakonczenie :cos dla prawdziwych zapalencow. Vänern Runt 550 km lub StyrkeprÜven Trondhein-Oslo 540 km Pozdrowienia Tomasz