Wróciliśmy z Zillertalu
autor: lusnia - Zamieszczono: sob gru 24, 2005 12:42 pm
Wzięliśmy wraz z KM udział w pierwszym zlocie Miłośników Doliny Zillertal, organizowanym przez Dominika z portalu Zillertalinfo.pl .
Mieszkaliśmy w "Enzianhof" - schronisku blisko pośredniej stacji kolejki z Zell am Ziller - 7 km w łańcuchach nad Doliną.
Schronisko - daj Boże takie w Polsce - z dwoma bezpłatnymi orczykami (ze względu na niską frekwencję w czasie naszego pobytu nieczynnymi), dwoma ratrakami, skibusem obsługującym domy na całym zboczu oraz prywatnym 5-km torem saneczkowym. Tym wszystkim, jak również prywatną masarnią/wędzarnią oraz "bimbrownią"(Obstler) zarządza 23-letni Josef z żoną.
Dominik załatwił możliwość "czytania własnych książek" na osobnej sali z naczyniami liturgicznymi, mogącej pomieścić >40 osób. Niestety, frekwencja była marna (kilkanaście osób), ale pierwsze koty za płoty. Ze smutkiem kostatuję, że odległość (968km od Krakowa) jest dla większości Forumowiczów barierą nie do przezwyciężenie w aspekcie WZF-ów
.
A teraz przydługa kronika:
Dzień pierwszy - piątek - przyjazd i zakwaterowanie ok.13-tej. Dałem "z buta" 1300m do pośredniej stacji kolejki ZillertalArena. Pustki. Sypie. Wieczorem "Karczma Piwna" w naszej "bibliotece" na zaproszenie Organizatora zlotu i "nocne Polaków rozmowy"
Dzień drugi - sobota. Nasypało 30 cm Neuschnee. Sypie dalej i piździ jak na dworcu w Kielcach. Schibusem do ww. stacji. Jazda na dwóch trasach - pozostałe zamknięte z powodu zagrożenia lawinowago. Błednik ciężko pracuje. Wieczorem występ zespołu "Edelweiss Duo". Oprócz typowo tyrolskiego repertuaru chłopaki nauczyli się specjalnie dla nas dwóch piosenek Brathanków. Ciekawie zabrzmiało.
Dzień trzeci - niedziela. Sypie nadal - następne 40cm. Jazda po 5 trasach - błędnik szaleje. Wcześniejszy (z ulgą...) powrót i jazda do muzeum Svarowskiego.
Dla mnie kryształki kojarzą się akurat z paciorkami dla Murzynków, ale ludzie to kupią. Ciekawe niektóre instalacje, ale końcówka - wymuszone przejście przez sklep z jarmarcznymi bibelotami w księżycowych cenach psuje nieco ogólne wrażenie. Typowy przykład dobrego marketingu.
Dzień czwarty - poniedziałek przywitał nas pięknym wschodem słońca i wspaniałą widocznością. Wyjazd do Kaltenbach. Pierwszy zjazd w pełnym słońcu. Potem się zachmurzyło, ale światło nie było płaskie. Połączenie z Hochfuegen nieczynne - zagrożenie lawinowe . Ale tras w Kaltenbach wystarczyło do zmroku. Na zakończenie zjast czarno-czerwoną Stephan Eberharter Gold Strasse (Lokal Hero - ze Stumm). Miodzio!
Po kolacji zajęcia w podgrupach .
Dzień piąty - wtorek. Od rana lampa Wyjazd do Mayrhofen. Odłączyliśmy się od grupy i pojechaliśmy na Ahorn. Było pięknie!. Widoki niezapomniane. Potem zjazd 5 km czerwoną we wspaniałym otoczeniu i przejście na Penken.
Zdążyliśmy skatować wszystko warte skatowania bez Vorderlanersbach.
Słynna "Harakiri-Piste" jest jak Svarowski - przereklamowana. Dużo ciekawsza jest tam np. czarna "17-stka".
Wieczorem po kolacji sanna. Na pace Steyra Pinzgauera wywiezieni zostaliśmy wraz z sankami kilkaset metrów wyżej (niesamowite widoki w świetle reflektorów pod rozgwieżdżonym niebem), gdzie po wypiciu odpowiedniej porcji Gliwajna rozpoczęliśmy 5-kilometrowy zjazd z latarkami w rękach. Prawie wszyscy -my również- w różnych miejscach szukali grzybów poza trasą. Przepona ciężko pracowała, a poziom endorfin rósł błyskawicznie .
2/3 ekipy powtórzyła zjazd. Słabsi ciałem (w tym my) wymiękli po pierwszym przejeździe.
Dzień szósty - środa. W dalszym ciągu bezchmurnie. Cała ZillertalArena do objeżdżenia. Daliśmy radę większości czerwonych i wszystkim czarnym. Na końcu huśtawki w Krimml całe hektary pozatrasowego. Orgazm!
Zjazd pod dom poznanym w nocy torem saneczkowym. połączony z oglądaniem miejsc naszych nocnych wyczynów.
Po przyspieszonej kolacji wyjazd do Innsbrucka, zobaczyć tramwaj i Weihnachtsmarkt. Pierwszy punkt zrealizowany. Na drugi się nistety spóźniliśmy ((
Dzień siódmy - czwartek. Wyjazd do Kaltenbach i jazda po całym Ski Optimal. Z początku wysoki pułap chmur. Hochfuegen - niewielkie, bezludne ze wspaniałą "6" Nb tak się dziwnie złożyło, że "6" była we wszystkich ośrodkach czarna.
Załamanie pogody w południe. O 15-tej na koniec nartkowania w Zillertalu zjązd zasypaną miękkim śniegiem, w dolnej części już z załączonym oświetleniem, "Stephan Eberharter Golden Piste" Zaiste godne zakończenie .
Po kolacji wieczór bibliofilsko- pożegnalny.
Dzień ósmy - piątek. Po śniadaniu 13-godzinny powrót do Krakowa.
Załączam zrzuty z kamery, ponieważ fotoaparatu nie posiadam
autor: Andrzej K - Zamieszczono: sob gru 24, 2005 1:00 pm
aaaaaaaccccccccccccchhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhhh
autor: Magda - Zamieszczono: sob gru 24, 2005 1:38 pm
Uuuuuuuuuuuuuu - Pięknie
autor: cangre - Zamieszczono: sob gru 24, 2005 1:55 pm
suuuper
autor: Maciek - Zamieszczono: sob gru 24, 2005 10:12 pm
Szczególnie zazdroszczę wam tej jazdy pozatrasowej
autor: lusnia - Zamieszczono: ndz gru 25, 2005 5:48 am
Szczególnie zazdroszczę wam tej jazdy pozatrasowejDlarego jeżdżę do Austrii, a nie do Włoch Mniej słońca - więcej śniegu .
autor: lusnia - Zamieszczono: pn gru 26, 2005 10:04 am
A tak (w 14'-23MB)
http://www.jsch.itcom.pl/ZLOT.wmv skrócie wyglądało
autor: mada2000 - Zamieszczono: pn gru 26, 2005 12:01 pm
...FAJNE !!!!... Nawet nadłuższy w świecie refren cytuję "Dam ci wszystko to co lubię ale siebie dam po ślubie" nabierał jakiegoś innego znaczenia. Nie dziwię się że można być miłośnikiem Doliny Zillertal.
Jerzy, wstaw proszę jakieś fotki ze swoją skromną osobą w tle
autor: lusnia - Zamieszczono: pn gru 26, 2005 2:07 pm
Jerzy, wstaw proszę jakieś fotki ze swoją skromną osobą w tle
autor: Andrzej K - Zamieszczono: pn gru 26, 2005 3:27 pm
cacy cymesik jeszcze jeszcze
autor: lusnia - Zamieszczono: wt gru 27, 2005 3:20 pm
Przekonwertowałem na XVIDa 31 MB:
http://www.jsch.itcom.pl/zlot.avi
autor: Maciek - Zamieszczono: wt gru 27, 2005 5:50 pm
Mam nadzieję, że ta tyrolska muzyczka nie towarzyszyła wam przez cały czas. Przez chwilę posłuchać jest OK, ale dłużej....NIGDY
Ale śnieżek piękny.