ďťż
Wypadek...





autor: marcus - Zamieszczono: pt lut 15, 2008 11:07 am
Właśnie odebrałem telefon od spanikowanej , zapłakane KS ( Koleżanka Siostra ) . Wybrali się do Nauders na narty . Wczoraj szwagier ( KSZ ) został storpedowany przez austriackiego kapelusza poruszającego się z II kosmiczną po stoku pełnym ludzi , efekt : rozpruta na dł.10 cm łydka , oko zranione przez rozbite okulary , szok i utrata krwii - szlaban na narty a zostało im jeszcze 5 dni , szycie rany w szpitalu Cóż , zdarza się , ale jest w tym drugie dno . Rzeczony austriacki kapelusz po wykonaniu udanego ataku torpedowego uprzejmie pozbierał sprzęt nalężący do KSZ i ... jeszcze szybciej niż się pojawił zniknął ... Podejrzewam że zobaczywszy czerwony śnieg wolał zwiać . Zszokowana ofiara nie była w stanie wykonać żadnego ruchu .
Byłem kiedyś świadkiem podobnego zdarzenia ale w Italii , w okolicach Cavalese . Poszkodowanym był mój kolega . Tam sprawca odpiął narty , odgrodził nimi ofiarę od stoku , przeprosił , wyjął telefon i zadzwonił po Carabinierów - spora grupka postronnych starała się też pomóc . Wieczorem Włoch zjawił się w hotelu z polisą , opisem zdarzenia poświadczonym przez policję , danymi kontaktowymi swego adwokata itd

Wnioski - pozostawiam Wam . Ja w każdym razie pozbyłem się resztek złudzeń i wiem gdzie już nigdy NIE POJADĘ na narty




autor: qbas - Zamieszczono: pt lut 15, 2008 11:53 am
A skąd KSZ wie, że to był Austryjak? Może trafił na jakiegoś ruska i okaże się, że miał szczęście, że mu jeszcze nie dodał trochę od siebie bo takie przypadki też znam. Patrząc w ten sposób nigdzie by nie można było jechać. Jak znam życie napewno znajdzie się taka opowieść dla każdego regionu turystycznego i przeciwna dla innego.



autor: lusnia - Zamieszczono: pt lut 15, 2008 2:47 pm
Nb będąc w Nauders jeździ się we Włoszech
Wiem, gdzie nie pojadę na narty!



autor: marcus - Zamieszczono: pt lut 15, 2008 6:22 pm

t;]Nb będąc w Nauders jeździ się we Włoszech
Wiem, gdzie nie pojadę na narty!

Wiem , Jerzy . Byłem tam w erze mezzoicznej , bardziej podobało mi się w St.Valentino ( jeziorka ) A Michał ( czyli KSZ ) został trafiony po stronie AUSTRIACKIEJ przez miejscowego . Bandzior był ubrany w strój miejscowej szkoły narciarskiej i posługiwał się szwargotem ( co akurat Michał jest w stanie rozróżnić ) .
Nie chce mi się wykłócać .




autor: qbas - Zamieszczono: pt lut 15, 2008 9:10 pm
Posługiwanie się szwargotem o niczym nie świadczy, choć strój miejscowej szkółki może wskazywać z dużym prawdopodobieństwem, ze ma rację. Ale jeśli to był pożal się boże instruktor to bym podał taki fakt na policję. Bo on jako instruktor powinien wykazać się szczególną pomocą.



autor: rafa - Zamieszczono: sob lut 16, 2008 11:56 am
Potwierdza się sens jeżdżenia w małych grupach. W razie czego można pomóc albo dorwać takiego bandytę. Chociaż czasami to jest moment.
Mnie podobnie stratował rozpędzony baran na stoku w Czechach. Jechałem szybko a on jeszcze szybciej za mną. Jemu nic się nie stało, nawet nie zatrzymał się, nie obejrzał. Wszystko widzieli jarający trawę przy stoku czescy snowboardziści. Powiedzieli jak gość wyglądał ale nie udało mi się go już złapać. W sumie na szczęście nic się nie stało poza urażoną dumą

Niestety, narty stały się tak popularne, że wszędzie pojawiło się chamstwo, nie tylko na naszych stokach. Takie mentalne dresiarstwo. To na szczęście chyba jeszcze mniejszość ale widoczna.

Podobnie jest z żeglarstwem na Mazurach. To już nie te romantyczne czasy kiedy wszyscy byli uprzejmi i przestrzegali zasad. Na morzu jeszcze jest ciągle fajnie.



autor: marcus - Zamieszczono: sob lut 16, 2008 1:27 pm

Niestety, narty stały się tak popularne, że wszędzie pojawiło się chamstwo, nie tylko na naszych stokach. Takie mentalne dresiarstwo. To na szczęście chyba jeszcze mniejszość ale widoczna.

To prawda . Tylko czy władze kurortów robią coś aby zadbać o porządek ? W Stanach bardzo popularna jest intytucja SKI PATROL , ochotnicy , odpowiednio przeszkoleni i mający spore uprawnienia , po prostu pilnują porządku mogą np. usunąć ze stoku gościa za zbyt szybką jazdę . We Włoszech widuję Carabinierów , szczególnie w weekendy jest ich sporo i są dosyć aktywni . U nas ? ZERO . Austria ? Nic nie zauważyłem , chyba wystarczają im ukryte kamery . Szwajcaria ? Nie wiem . Francja - może stali bywalcy coś zauwazyli , ja nie .
Tak na marginesie - doszedłem do wniosku że : NIE LUBIĘ CZERWONYCH TRAS ! Podczas tegorocznego pobytu w Gardenie jeżdziliśmy praktycznie tylko po czarnych ( Saslong ) lub niebieskich ( Paradiso ) trasach . Chyba łatwo zgadnąć dlaczego - " NIE MA TŁOKU NA STOKU " ! Na czarnych ludzi jest mniej bo czarny kolor żle się gawiedzi kojarzy , na niebieskich nie ma ludzi bo dla gawiedzi jazda po niebieskim to siara . Czerwone były non stop oblężone i juz ok. 11:00 był na nich kompletny chaos .



autor: Jack - Zamieszczono: sob lut 16, 2008 7:33 pm
Marcus po pierwsze wspolczuje.
Po drugie i dobrze ze wladze kurortow "nic nie robia".
Faktem jest ze we Wloszech jest najwiecej Carabinieri (prywatne spotrzezenie). Najwieksza kultura - Kanada.
Tylko nie robmy z jazdy na nartach jazdy samochodem.
Nie wprowadzajmy ograniczen, patroli na trasach bo zabijemy cala frajde z tego sportu...
Rownie dobrze taki wypadek mogl zdarzyc sie na drodze.
Co wtedy robisz? Piszesz na forum? Czy zglaszasz sprawe policji?
Moze oni powinni sie tym zajac?
I prosze nie ogolniajmy.
Bedac kilka lat za granica mam to na co dzien.
Polacy to ...
Anglicy to...
A tak naprawde to GOWNO PRAWDA...
To samo dotyczy sie gor.



autor: marcus - Zamieszczono: sob lut 16, 2008 9:26 pm

t;]Marcus po pierwsze wspolczuje.
Dzięki , przekażę Ewie i Michałowi .

Cóż Jack , jestem skrajnie niepoprawnym politycznie osobnikiem , moje antyteutońskie uprzedzenia są skutkiem serii zdarzeń i incydentów majacych w przeszłości miejsce w Austrii , poczynając od pierwszej tam wizyty w roku 1976 . Każdy , dosłownie każdy pobyt pozostawiał pewien osad o gorzkim smaku . Może po prostu miałem pecha . Objechałem kawałek świata po obu stronach równika i jedno wiem na pewno : ludzie wszędzie są tacy sami , mają te same problemy , marzenia , obowiązki itd. , niezależnie od koloru skóry , wyznania , zaawansowania cywilizacyjnego i dogadanie się jest tylko kwestią dobrej woli OBU STRON . Jeśli ktoś z założenia ma cię w dupie to nie ma szans.

Po drugie i dobrze ze wladze kurortow "nic nie robia".
Nie zgadzam się .

Tylko nie robmy z jazdy na nartach jazdy samochodem.
Nie wprowadzajmy ograniczen, patroli na trasach bo zabijemy cala frajde z tego sportu...

Niestety , rzeczywistość na stokach wymusi ograniczenia . Jeśli chcesz poszaleć jedż do Valdez lub wynajmij stok . Najważniejsze to nie szkodzić innym .

Rownie dobrze taki wypadek mogl zdarzyc sie na drodze.
Co wtedy robisz? Piszesz na forum? Czy zglaszasz sprawe policji?

To demagogia .

I prosze nie ogolniajmy.
Już mówiłem że jestem niepoprawny politycznie .

Bedac kilka lat za granica mam to na co dzien.
Polacy to ...
Anglicy to...
A tak naprawde to GOWNO PRAWDA...
To samo dotyczy sie gor.

Co prawda moje emigracyjne doświadczenia to tylko dwa lata po tamtej stronie Atlantyku ale jestem skłonny się zgodzić . Przekonałem się raz na zawsze : na emigranta się zupełnie nie nadaję , zbyt mocno tęskniłem .



autor: qbas - Zamieszczono: sob lut 16, 2008 10:42 pm

każdy pobyt pozostawiał pewien osad o gorzkim smaku

To miałeś chłopie pecha naprawdę. Ja tak naprawdę wszędzie spotykam życzliwych ludzi. Zupełnie nie tak jaki panuje powszechnie stereotyp (no może poza Francją, ale to jeden przypadek potwierdzający regułę). Może to jest kwestia szczęścia. Oczywiście moja ilość wyjazdów do Austrii nie równa się twojej ale jednak było tego kilkanaście razy (przejazdem i na dłuższy pobyt) i jakoś nigdy nie miałem żadnych problemów u nich, a spotykałem się wręcz z życzliwością do jakiej napewno nie jesteś przyzwyczajony u nas w Polsce.



autor: rafa - Zamieszczono: ndz lut 17, 2008 3:55 pm
Też zauważyłem, że we Włoszech jest dużo policjantów. Często też ich widać w czeskich Karkonoszach. Właściwie to w Austrii jeszcze nigdy nie widziałem policji na stokach.

Raz byłem świadkiem w Madonnie jak włoscy carabinieri nie patyczkowali się z grupką kilkunastu durnowatych narciarzy (potem okazało się, że to Polacy, przedział wiekowy tak na oko od 16 do 45).
Z boku czerwonej trasy na Groste zrobiły się takie zawinięte bandy. Chłopaki wyjeżdżali poza trasę (ubity śnieg), rozpędzali się i wskakiwali z powrotem na trasę z nartami na wysokości głów jadących normalnie. Pięknie było to wszystko widać z kanapy. Kilka razy szczęśliwie zabrakło centymetrów do wypadku.
Zwróciliśmy im z KM uwagę ale nie pomogło. Zagadnęliśmy gościa z obsługi wyciągu, ten zadzwonił po carabinieri. Przyjechali po kilku minutach. Głupia zabawa skończyła się mandatem (nie wiem ile) i zabraniem tygodniowych ski-passów (to był Free Ski Week więc na pewno mieli darmowe tygodniowe karnety).

Ja już wolę jak wielki brat czuwa i przynajmniej jest porządek niż żeby była niczym nieskrępowana wolność, z której korzystają głównie idioci.



autor: Tomasz Gornicki - Zamieszczono: ndz lut 24, 2008 8:51 pm
Marek! Serdecznie wspolczuje Twojej rodzinie bo taka kraksa zostawia po sobie slady nie tylko na skorze i kosciach. Znam pare osob ktore skonczyly z nartami po podobnych wypadkach.Niestety spedzanie wolnego czasu na nartach zwiazane jest zawsze z ryzykiem. Pozostawienie uszkodzonego narciarza na stoku powinno byc rownie ostro karane jak ucieczka z miejsca wypadku po kraksie samochodowej. Czarne trasy tez nas nie ustrzega od idiotow ktorym sie wydaje ze potrafia jezdzic na nartach. Pare dni temu zjezdzalem z maja KM do S.Cristina wlasnie czarnym pistem(Saslong). Byl koniec dnia i rozjezdzony stok na ktorym klebilo sie od zsuwaczy, scigaczy i innych kandydatow na samobojcow i mordercow. Na ostatniej prostej KM zatrzymala sie by pozbierac narty faceta,ktory wyrabal sie 20 m przed nia i zostala najechana przez jadaca bez jakiejlkolwiek kontroli Czeszke lub Slowaczke( ja ich nie rozrozniam), ktora zgubiwszy narty podciela nogi KM. Na szczescie KM bywala juz w roznych sytuacjach na stokach i przysiadla zgrabnie na atakujacej i zsunely sie tylko do nastepnego pukla. Znajac temperament mojej KM szybko podjechalem do miejsca wypadku i cale szczecie bo slowa na f..... lataly w powietrzu gesto i obawialem sie ze rabnie w babe trzymanymi w rekach nartami. Na szczecie wszystko skonczylo sie dobrze, ale spokoju nalezy szukac juz chyba tylko poza pistami. Pozdrowienia Tomasz



autor: marcus - Zamieszczono: ndz lut 24, 2008 11:01 pm

Marek! Serdecznie wspolczuje Twojej rodzinie bo taka kraksa zostawia po sobie slady nie tylko na skorze i kosciach.
Faktycznie , szwagirek jest mocno niewyrażny . Jak się okazało stracił sporo krwii ( przecięte naczynia ) , teraz są jakieś komplikacje , chyba nerwy tez ucierpiały .
Na Saslongu tłok ? Aż się nie chce wierzyć , moze na czerwonej wersji ?
Teraz puenta : władze w Belluno zobowiązały Carabinierów do konfiskaty skipasów tym narciarzom którzy zbyt ryzykownie poruszają się po trasach . Zaczyna się coś dziać !



autor: torek - Zamieszczono: śr mar 05, 2008 8:19 pm
Oczywiście wyrazy współczucia.
Moje spostrzeżenia są następujące:
Francja-Szwajcaria (10 wyjazdów - Portes du Soleil, Tignes, Grenoble). Chyba najmniej żywych pocisków na stokach, chyba, że trafi się tzw. "młodzieżowa grupa zorganizowana" z kraju niemieckojęzycznego, lub skandynawskiego. Cechy charakterystyczne: big footy, brązowy kombinezon, czapka z kutasem, sylwetka odchylona do tyłu z wypiętym tyłkiem, sztywne nogi, jazda na wprost. Patrol policji po raz pierwszy widziałem w tym roku (jeden raz). Tak zwana kultura na stoku - wysoka. Wypadków relatywnie niewiele, najwięcej w tym roku.

Kilka lat temu śmiertelny prawie na moich oczach. Dziewczyna "skotłowana" samodzielnie przy dużej prędkości na ścianie. Dojechałem pierwszy, gdy osoba towarzysząca również podchodziła, a ofiara leżała, miała nierówny oddech i bardzo nieładnie się trzęsła. Ewidentny wstrząs pourazowy. Po chwili podjechał jakiś gościu w kombinezonie Ski Ecole Francais i zaczął mnie odpychać. Wydarłem na niego ryja, że jestem lekarzem i kazałem natychmiast wzywać pomoc. Miał krotkofalówkę, więc skuter przyjechał za kilka minut, a helikopter przyleciał na lądowisko po chwili. Wieczorem podali w TV, że dziewczyna zmarła. Szczegółów nie znam.

Drugi śmiertelny wypadek, to śmierć narciarza po upadku z krzesełka na Arare tuż przed górną stacją usytuowaną na fatalnej stromej 10-metrowej iglicy skalnej po oczywiście zbyt wczesnym podniesieniu barierki (obecnie krzesło zostało zlikwidowane). Przewidywałem taki wypadek od pierwszej chwili gdy ujrzałem to krzesełko.

Tutaj dygresja. Czy was też denerwuje otwieranie barierek przez towarzystwo z krzesełka w połowie drogi? (trochę żartuję). Mnie to doprowadza do szału!. Na prawdę parę razy w życiu zwyczajnie się bałem dyndając na krześle bez barierki, gdy do wysiadania zostało jeszcze sporo jazdy. A co się stanie, gdy krzesło się zatrzyma, odległość między podporami jest duża i "dyndanie" w związku z tym jest bardzo duże?
W tym roku na Katschbergu po wreszcie widziałem tabliczki na ostatniej podporze z komunikatem, by nie otwierać ich zbyt wcześnie.

Austria (12 wyjazdów - Solden, Ischgl, Sankt Anton, Kaprun, Stubaier Gletscher, Zillertall, Muhlbach, Maria - Alm, Saalbach-Hinterglem, Katchberg, Obertauern, Fulpmes, Hochkar, Gasteinertal.
Generalnie bardzo duża różnorodność zachowań. Od kultury do chamstwa. Tutaj jednak przyczynę upatruję w największej kosmopolityczności narciarskiej tego kraju. Swoją drogą takiego "Szczyrku", jak w tym roku na dolnej stacji dwuosobowego krzesła na Aineck to dawno nie widziałem. Do tej pory myślałem, że Krzesło przy Puchatku w Szklarskiej jest najwolniejszym na świecie. Teraz wiem, że ma godnego rywala. Więcej o tym w relacji z wyjazdu, która dałem sobie słowo powstanie.

Dużo "pocisków" stokowych. W tym roku bardzo dużo wypadków. Austriacka TV podała w trakcie mego pobytu, że dziennie w Austrii notowano 1000 wypadków, które kończyły się interwencją lekarską. Zachowania powypadkowe sprawców zdecydowanie poprawne. Jedyny pamiętany przeze mnie wypadek pyskówy pań, a po dołączeniu panów bijatyki dotyczył naszych rodaków. Patroli nie widziałem nigdy.

Włochy (2 wyjazdy - Cortina, Canazei, Val Gardena, Arabba, Alta Badia).
"Uśmiechnięte" i beztroskie narciarstwo. Inna sprawa, że tam, to nawet gdy depczą ci po nartach to robią to z uśmiechem na ustach, ale również jak zamkną ostatnie krzesło powrotne z Sella Rondy, to ludzie się częściej śmieją niż drą mordę. Wypadek widziałem jeden, za to bardzo groźny. Klasyczna "kasacja" przez pocisk. To było jeszcze w erze "klasyki". Helikopter był po chwili. Sprawca nie uciekł i pomagał. W zeszłym roku w Val Gardenie był chyba jakiś dzień konia, bo wszystko było bezurazowo, przynajmniej na moich oczach.

Słowenia (1 wyjazd - Kranjska Gora, Bovec).
Takie nasze "słowiańskie" narciarstwo, tyle, że o półkę wyżej, a może tylko pół półki? Do tego wyjazdu mam stosunek mocno spaczony sentymentalnie, bo mieszkałem w czterech gwiazdkach (strasznym fuksem za śmieszne pieniądze). Z wyjazdu pamiętam dokładnie zarówno trasy, jak i bufet obiadokolacyjny. Po nartach chodziłem na hotelowy basen, a potem... goliłem 12 - letniego Jasia, który był atrakcyjny cenowo. Nie przeszkadzało mi nawet to, że do Kranjskiej dojeżdżaliśmy 35 km przez Włochy, bo droga przez Vrsc była zamknięta, celnicy pierwszego dnia przekopali nas tak, że kazali wyjmować kapcie z butów narciarskich (sic!). No ale to były czasy gdy nie byliśmy w Unii. Pod koniec, to już machali nam przyjaźnie rekami i pozwalali się nie zatrzymywać. Poważnie.
Aha, wypadków i chamstwa nie pamiętam.